7dniOczywiście, powinno być tym razem o królewskim dziecku. Zwłaszcza, że wszyscy w Anglii powariowali na jego (królewskiej wysokości) punkcie. Ale nie będzie, bo jest sprawa, z częstochowskiego punktu widzenia, ważniejsza. I też o urodzinach.
24 lipca minęła 109. rocznica urodzin jednego z najwybitniejszych polskich poetów Jerzego Lieberta. Poety dziś niemal zupełnie zapomnianego, w co aż trudno uwierzyć. Poety wyjątkowego, już od debiutu – w roku 1925 – zachwycającego, powiedzielibyśmy dziś – kultowego. Tak jest! Liebert był poetą kultowym. Wydał zaledwie dwa tomiki wierszy „Druga ojczyzna” i „Gusła”, rok po śmierci poety ukazał się tomik trzeci, być może najważniejszy – „Kołysanka jodłowa”. O Jerzym Liebercie trzeba pamiętać, trzeba nieustannie przywoływać pamięć o tym wybitnym poecie. Tym bardziej, że pochodził z Częstochowy.
Dziwna sprawa z Liebertem. W swoich czasach porównywany był do Norwida. Zachwycali się jego wierszami Skamandryci, jeden z największych polskich poetów Leopold Staff powiedział, że “Spuścizna poetycka Jerzego Lieberta, szczupła objętościowo, ma ważkość złota”. Przyjaźnił się z Gałczyńskim i Sebyłą (pochodził z Kłobucka). Napisał jeden z najbardziej przejmujących i najpiękniejszych polskich wierszy “Litania do Najświętszej Panny”, którą Iwaszkiewicz nazwał “jednym z najładniejszych wierszy literatury polskiej w ogóle”. A jeden z największych kompozytorów XX wieku Karol Szymanowski, zachwycony wierszem, napisał do niego muzykę, którą uznał, podkreślając wzniosłość “Litanii…”, za jedno z najwybitniejszych swoich kompozytorskich osiągnięć.
Po wojnie niemal zupełnie zapomniany, choć – o ironio – ceniony i przypomniany przez jednego z ważniejszych twórców czasów tak zwanej demokracji socjalistycznej – Wojciecha Żukrowskiego. Później, przez całe dziesięciolecia, o Liebercie było znowu zupełnie cicho, aż do roku bodaj 2005, kiedy to wydane zostały jego „Listy do Agnieszki”. I znowu spłynęła na poetę fala uznania, cmokaniom z zachwytu końca nie było, ktoś określił nawet „Listy” jako jedno z największych osiągnięć polskiej epistolografii. Pogadali i znowu cisza! Niech sobie będzie, ale nie w Częstochowie!
Jeśli szukać gdzieś wzorców dla młodzieży – to Liebert nadaje się na taki wzorzec jak mało kto. Wychowany w rodzinie silnie patriotycznej, jego dziadek spędził wiele lat na zesłaniu na Syberii, gdzie towarzyszem jego niedoli był Apollo Nałęcz-Korzeniowski, ojciec wybitnego pisarza Józefa Conrada Korzeniowskiego. W roku 1925 Liebert związał się z katolickim “Kółkiem”, prowadzonym przez ks. Władysława Korniłowicza, które stanowiło zalążek późniejszego środowiska katolickiego, skupionego wokół czasopisma “Verbum”. W tym samym roku, poznana kilka lat wcześniej Agnieszka, młoda socjalistka, pod wpływem znajomości z poetą nawróciła się na katolicyzm.
W 1930 r. ukazał się drugi tom poezji, “Gusła”, zawierający najgłębsze utwory Lieberta. Był to swoisty zapis, jak twierdzili krytycy, “jego formy kontaktu ze Stwórcą”. Wiosną 1931 roku stan zdrowia poety gwałtownie się pogorszył. Gruźlica szerzyła spustoszenie w jego organizmie. Przewieziono go na leczenie najpierw do Lwowa, a następnie do Warszawy. W warszawskim szpitalu nie odzyskał już przytomności. Zmarł 19 czerwca 1931 roku. Miał zaledwie 27 lat. Pochowany został na Cmentarzu Powązkowskim. Żegnali go wszyscy najwięksi polscy poeci i pisarze. “Wiadomości Literackie” i “Gazeta Polska” poświęciły Liebertowi specjalne numery.
W przyszłym roku przypada 110. rocznica urodzin poety. Nie pamiętam, by setna rocznica była jakoś szczególnie obchodzona w rodzinnym mieście Jerzego Lieberta. Może więc za rok Częstochowa uczci w godny sposób pamięć wielkiego poety.