WFOŚiGW w KatowicachPrzyjrzeliśmy się już w naszym ekologicznym cyklu roli lasów, jakie pełnią one w życiu mieszkańców wsi i miast, przybliżyliśmy Czytelnikom poznawcze funkcje lasu, czyli opisaliśmy jak można lepiej zaznajomić się przyrodę spacerując po leśnych ścieżkach edukacyjnych, a także dowiedzieliśmy się jak się las sadzi i rozmnaża. Dziś wracamy poniekąd do pytania „co nam daje las?”, zadanego w pierwszym artykule, ale już nie będziemy się zastanawiać nad mikroklimatem, oczyszczaniem powietrza i wody, czy erozją gleby. Dziś spróbujemy skoncentrować się na konkretach, czyli na tym, co z lasu wynosimy w sensie dosłownym, a w kolejnym odcinku skupimy się na tym, czego z lasu wynieść nie wolno. Osoby zapytane po co się chodzi do lasu najczęściej wymieniają w odpowiedziach grzyby, jagody i chrust. Ten stereotyp w XXI wieku zdaje się jednak nieco tracić na aktualności.
Koniec epoki chrustu
– Przysłowiową zgarbioną babcię zbierającą chrust bardzo już trudno w lasach spotkać – mówi Robert Mika z działu technicznego nadleśnictwa Herby. – Po pierwsze dlatego, że mało kto jeszcze używa pieców, w których przydałaby się taka podpałka, a po drugie dlatego, że o wiele łatwiej jest umówić się z leśniczym, by odpowiednie drewno, jeśli takie jest komuś potrzebne, przygotował.
Leśnik opowiada, że w ten sposób można pozyskać drewno selekcjonowane, odpowiednich gatunków i odpowiedniej wilgotności. W każdym bowiem lesie wycina się po trochu drzewa przeznaczone do usunięcia. Ktoś kto potrzebuje drewna w małych ilościach może więc „zamówić” je sobie u leśniczego, a potem odkupić za symboliczną złotówkę, a w praktyce po prostu uprzątnąć teren po wyrębie. Lasy otrzymują złotówkę, ale tak naprawdę oszczędzają na sprzątaniu, więc opłaca się to wszystkim. Sposób ten przypomina nieco tak zwany samowyrób drewna, czyli sytuację w której osoby potrzebujące drewna samodzielnie zastępują drwali. W naszych okolicach takie sytuacje miały miejsce na przykład po wichurach, gdzie fragmenty lasów były zniszczone, a wymagały szybkiego uprzątnięcia. Do samowyrobu jednak nierzadko trzeba umieć obsługiwać dodatkowe narzędzia, na przykład pilarki, jest to więc bardziej skomplikowana operacja.
Smakosze powinni znać umiar
– Można w lesie zbierać, oprócz chrustu borówki, maliny, czy poziomki – wylicza Robert Mika. – Zbieractwo jednak ostatnio traci nieco na popularności. Szkody wyrządzane lasom są natomiast dzięki temu coraz mniejsze. Ponieważ nie można zbierać owoców leśnych żadnymi narzędziami, stopniowe odejście od rabunkowego zbieractwa wyjdzie lasom na zdrowie. Coraz mniej znajdujemy zniszczonych roślin, które w kolejnych sezonach dawałyby mniej owoców – nasz rozmówca tłumaczy, że używanie narzędzi w formie grabek, czy grzebieni powoduje uszkodzenia krzaczków niewspółmierne do uzyskanego zbioru. Za skrócenie czasu zbierania płacimy więc mniejszą ilością owoców na krzaczkach w kolejnym sezonie.
Po zioła tylko legalnie
Ostatnimi czasy coraz modniejsza jest zdrowa żywność, suplementacja diety i homeopatia. Producenci ziołowych nalewek, ziołowych maści i innych leczniczych mikstur przemierzają więc lasy naszego regionu w poszukiwaniu ziół o specjalnych właściwościach. Ziołozbieractwo chyba raczej nie kojarzy się nikomu z dewastacją lasu na wielką skalę, ale przy obskubywaniu listków z uzdrawiających roślin też należy pamiętać o przepisach prawa.
– Zabronione jest nie tylko zbieranie roślin chronionych, ale także ich niszczenie – ostrzega Robert Mika. – Jeśli ktoś tylko uszkodzi roślinę, to nawet jeśli jej nie zabierze ze sobą, w świetle przepisów postępuje niewłaściwie – wyjaśnia leśnik i zwraca uwagę na fakt, że amatorzy grzybów niestety również bardzo często niepotrzebnie niszczą okazy gatunków nienadających się do zjezdenia.
Las na grzybach się opiera
U podstaw lasu są grzyby. To one pomagają ściółce utrzymywać wilgoć, to one gwarantują korzeniom drzew skuteczne zaopatrzenie w wodę, to właśnie dzięki grzybom drzewa naszych lasów rosną szybciej, wyżej i bardziej przybierają w obwodzie. Krótko mówiąc grzyby rozpędzają wzrost lasu – bez nich wszystko działoby się o wiele wolniej. Czytelnikom chcącym się więcej dowiedzieć o mikoryzacji sadzonek w szkółkach polecamy poprzedni numer naszego cyklu, w którym cały ten proces został przystępnie opisany.
Leśników, świadomych niebagatelnej roli grzybów w rozwoju leśnego ekosystemu, niszczenie grzybów razi szczególnie. Nie mogą się oni pogodzić z bezsensownym niszczeniem tych drobnych, ale jakże ważnych, nieodłącznie z lasem kojarzących się organizmów.
– Widuje się nierzadko kopnięte lub rozdeptane niejadalne grzyby, ich niszczenie to zwykłe chuligaństwo, pospolity wandalizm – utyskuje pan Robert z żalem w głosie. Zniszczony grzyb to dowód bezmyślności gości odwiedzających las, a jednocześnie sygnał, że prowadzone od lat przez leśników ekologiczne kampanie informacyjne powinny być wciąż kontynuowane.
Co w lesie bzyczy?
Już z lekcji w szkołach podstawowych wiemy, że do zapylania roślin niezbędne są pszczoły. Od kilku sezonów natomiast media emitują alarmujące donosy o tym, że pszczół w Polsce zaczyna brakować. W okolicach Białegostoku, czy Olsztyna strażacy zawożą nawet do lasów całe gniazda pszczół zdjęte podczas interwencji w zamieszkanych przez ludzi budynkach. Bardziej zapobiegliwi przyrodnicy już teraz z przestrachem przewidują sytuację w której z powodu niedostatecznej ilości pszczół załamie się rolnictwo i będzie nam groziła klęska głodu.
– U nas na szczęście nie obserwujemy jeszcze takiego problemu – pociesza Mika. – Pszczół jest faktycznie coraz mniej, ale ich ilość w naszym regionie nie spadła jeszcze do niepokojącego poziomu – zapewnia leśnik i dodaje, że pszczoły są w północnej części naszego województwa hodowane zazwyczaj w pasiekach i nie potrzeba jeszcze martwić się o to, czy pszczoły hodowlane będą musiały być zastępowane przez ich dzikie siostry. Dotychczas dają sobie doskonale radę.
Babek w lesie nie robimy
Zbieracze grzybów, ziół, czy leśnych owoców są tolerowani przez straż leśną, o ile działają w granicach obowiązującego prawa i szeroko rozumianego zdrowego rozsądku. Nie ma natomiast mowy o dyskutowaniu z tymi, którzy chcą sobie w lesie nakopać piachu, czy żwiru. Piach i żwir są zasobami lasu, których nie wolno pozyskiwać, jest to absolutnie zabronione i strażnicy bezwzględnie egzekwują ten zakaz.
A czy można zbudować szałas?
Rośnie w naszym regionie popularność spędzania czasu na łonie natury bez specjalistycznego sprzętu turystycznego ze sklepów sportowych. Fani surwiwalu (czyli sztuki przetrwania wzorowanej na technikach skautowych) czy buszkraftu (czyli sztuki radzenia sobie w dziczy metodami indiańskimi) coraz częściej szukają terenów, gdzie można nauczyć się przepraw terenowych, budowania schronienia, rozpalania ognia krzesiwem lub łukiem ogniowym, czy przyrządzania placków z kory brzozy i herbatki z sosnowych igieł. Powstają w naszym regionie nawet szkółki uczące takich umiejętności podczas weekendowych kursów. Kursy samodzielnego dawania sobie rady w sytuacjach klęsk żywiołowych, czy innych kryzysów są obecnie zarówno wyrabiającym charakter sposobem na resocjalizację młodocianych przestępców, jak i metodą budowania wzajemnego zaufania w grupach pracowników firm. Instruktorzy nierzadko organizują ekstremalne wyprawy w lasach prywatnych, gdzie można ciąć gałęzie na szkielety szałasów, czy wykopywać korzenie drzew używane do wiązania zamiast lin. Nawet takie harce można jednak urządzać w lasach państwowych. Wcale nie trzeba podnosić kosztów takich kursów szukając oddalonych od naszego regionu prywatnych połaci lasu.
– Można oczywiście zwrócić się do nadleśnictwa z prośbą o pomoc w jednorazowym wyznaczeniu obszaru na taką plenerową imprezę, a nawet można umówić się na zgodę na wycięcie drzew, które i tak byłyby przeznaczone do usunięcia – informuje nasz rozmówca. – Jeśli grupa chętnych zna zasady obchodzenia się z lasem, jeśli plan bytowania na łonie natury nie zakłada jej bezsensownego niszczenia, jeśli ekipa wie jak nie pozostawić po sobie bałaganu, to nie powinno być kłopotu z uzyskaniem takiej jednorazowej zgody – uspokaja leśnik.
Ponieważ miłośnicy nauki przetrwania znają przyrodę bardzo dobrze i wiedzą jak korzystać z jej zasobów w sposób niemal niezauważalny (bo unikanie pozostawiania jakichkolwiek śladów bywa także elementem szkolenia), z polubownym dogadaniem się z leśnictwami nie powinni mieć problemu. Właśnie od nich powinniśmy uczyć się poszanowania przyrody i takiego odwiedzania lasu, który lasowi nie zaszkodzi.
„Dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach”.
“Treści zawarte w publikacji nie stanowią oficjalnego stanowiska organów Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach”.