Na początku było słowa pastora Grahama, który w diecie kukurydzowej widział antidotum na lubieżne pokusy wieku dojrzewania. Potem pan Kellog wymyślił płatki kukurydziane, które dziś chrupie cały świat podczas oglądania lubieżnych filmów.
Świat się kręci nieprzewidywalnie. Chruszczow, gdy rzucił hasło, by ZSRR dogonił i prześcignął USA, nie wiedział, że skutki są niezależne od przyczyn. Innowacyjność miała się zacząć po amerykańsku, kazał więc obsadzić pola od Łaby po Władywostok kukurydzą. I wyszło, jak zawsze… Europa od 100 lat żyje wielkim pragnieniem, by w wyścigu innowacyjności pokonać państwo zza Atlantyku. Wychodzi jak wychodzi. Ameryka stawiała na rzeczy przekraczające wyobraźnie – loty na księżyc; i dzięki temu chodzimy w polarach, mamy żywność liliofilizowaną, wiemy jak z wody stworzyć paliwo wodorowe. Europa myślała o lotach Paryż-Nowy Jork; powstał samolot z krzywym dziobem i niewiele więcej z tego pożytku było. Innowacje wynikają z marzeń. Gdyby Stephenson zmuszony był korzystać z zamówień rządowych, mielibyśmy zamiast parowozu udoskonalony dyliżans.
Zachowajmy to w tyle głowy, czytając listę projektów kluczowych dla rozwoju województwa śląskiego w zakresie innowacyjności. Największe pieniądze przeznaczone zostaną na rozbudowę Planetarium Śląskiego – 250 mln zł. Są państwa, nawet w Europie, które za podobne pieniądze dokończyłyby autostradę A-1; ale takie państwa nie mają Planetarium w Chorzowie. Chorzów brzmi sam w sobie dumnie; bo stojący obok Planetarium Stadion Śląski zmierza żwawo w kierunku bicia globalnego rekordu w kosztach budowy. Taka Maracana na brazylijski Mundial 2014 kosztowała 560 mln dolarów, Śląski pociągnie remont jeszcze dwadzieścia lat i kosztami to mu nawet Łużniki z Warszawsko-Narodowym nie podskoczą. Nic to – UE daje, my wydajem…W ramach innowacyjności robimy więc kosztowne podróbki. Tak jak Chruszczow, który – by dogonić Amerykę – siał i sadził kukurydzę.
A gdyby zdobyć się na odwagę i zamiast Planetarium, Stadionu i innych super-hiper obiektów budować w Chorzowie kosmodrom. Może na Księżyc by się nie poleciało, ale jest jakaś szansa, że przy okazji ktoś wymyśliłby coś nowego. Na przykład, jak tym metanem, co w kopalniach wybucha, ogrzać śląskie familoki….
Myśl po prostu trzeba wyrwać z obcęgów określonych szczegółowo celów. Gdyby więc uznać, że Stadion Śląski nie musi służyć piłce nożnej (umiejętność gry w tę dyscyplinę sportu jest równie rzadka w Polsce, jak w polo czy w krykieta) i zrobić z tego obiekt wielofunkcyjny: latem basen, zimą lodowisko; zysk sam by się pchał w kieszeń. Dziś trzeba 43 tys. m. kw przykryć dachem, koszt tego dachu jest porównywalny z kosztem instalacji solarnej. Połóżmy więc 43 tys. m. kw. solarów, mamy na lodzenie tafli, mamy na podgrzewanie wody, a nadwyżka wystarczy, by ogrzać i oświetlić sąsiednie osiedle 1000-lecia.
Myślmy po prostu, jak i na czym uczciwie zarobić, bo z takiej chciwości rodzą się innowacje.
Wiedział o tym Kellog, zarabiając na płatkach kukurydzianych, a nie wiedział Chruszczow, siejąc kukurydzę.
