Otóż, w 1927 r. doszło w ratuszu do ostrego starcia między częstochowskimi radnymi. Poszło o podejrzenie korupcji przy przyjmowaniu furmanów do pracy przy robotach kanalizacyjnych. Spór toczył się miedzy socjałami Bugajskiego a chadekami Cardiniego. Debata nie skończyła się zamknięciem sesji – jej uczestnicy przenieśli się w krzaki na placu kościelnym (przed św. Jakubem) i radykalnie nałożyli sobie wzajemnie po gębach.
Wojna jest przedłużeniem polityki prowadzonej innymi metodami – twierdził pruski generał. Można więc przyjąć, że mordobicie jest inną metodą prowadzenia debaty lokalnej. Jeżeli w żaden inny sposób nie da się adwersarza przekonać do swoich racji, to przynajmniej można się rozładować, uderzając go celnie w pysk. Pewnym zagrożeniem jest zasada wzajemności, ale cóż – nie ma zabawy bez ryzyka. Zgodzić się mogę z twierdzeniem, że cywilizowanie polega na okiełznaniu popędów. Zatem człek cywilizowany powinien cenić wyżej siłę argumentów niż argument siły. Jest jednak jak jest, a rzeczą niepoprawną politycznie byłoby wykluczać osobników nieucywilizowanych z udziału w publicznej debacie.
Dzikus cywilizował się na swój sposób, na przykład wzmacniając pałkę kawałkami krzemienia. Dziś w sukurs przychodzi mu internet. Oczywiście nie w tym sensie, by laptopami okładać się po łbach. Sieć jednakże pomaga zidentyfikować biorcę naszych razów. Jak nie lubimy lewaków – jest lista nazwisk z adresami na stronie „łap czerwonego”, jak chcemy walnąć w ryj faszystę podobną pomoc okaże nam spis adresowy strony antyfeeee; są także uniwersalne strony bublowate namierzające Żydów, gejów i Irlandczyków (co tych ostatnich jeszcze nie ma? wielki błąd!). Humanista z dostępem do sieci może więc łatwo wybrać gdzie, komu i po co dołożyć, by rozładować tłumione emocje. Należy jednak uważać, ponieważ ograniczona jest liczba osób, których nazwiska i adres są łatwo dostępne, każdy może się znaleźć na jakiejś liście (wystarczy nieopatrzenie dać komuś wizytówkę). Niektórzy mogą nawet jednocześnie okazać się Żydami, katolami, faszystami, lewakami a nawet zgejowanymi feministkami. Ponieważ rzadko mamy czas na śledzenie nowości w sieci, nie będziemy mieli pewności za co, konkretnie, nałożono nam po gębie.
Cóż zrobić, życie wymaga ofiar, a polityka tym bardziej.
W teorii obywatel będący ofiarą ma prawo oczekiwać od swojego państwa jakiś form ochrony własnego bezpieczeństwa. Ale nie przesadzajmy, państwo ma poważniejsze problemy, nie wie jak się samo obronić. Forsy z podatków brakuje na wynajmowanie firm ochroniarskich strzegących bezpieczeństwa naszego wojska, policji i służb specjalnych. Nie ma kto nawet bronić BOR-u, a to powoduje konieczność łatania dziur poprzez wybieranie do Sejmu ludzi od „sportów walki” (boks, karate, szermierka sztachetami). Jest więc jak jest i nie oczekujmy niczego więcej.
Może więc słuszna jest recepta katoli, by powtórzyć doświadczenie sprawdzone w przeszłości, ponownie Polskę ochrzcić i mozolnie ucywilizować nasz słowiański naród.
Ale czy zwykły katolik, nawet wierzący, sprosta sile argumentów chama?