Grecy chcieli poprzez referendum decydować, czy przyjmują warunki narzucone przez inne państwa UE. Szybko sprowadzono ich na ziemię. Ponieważ też się możemy znaleźć w greckiej sytuacji, więc i u nas ukazało się szereg współczujących głosów, mówiących o deficycie europejskiej demokracji.
Manifestujących Greków lubimy bardziej niż bankierów i niemiecko-francuskich polityków. Ogólnie nie lubimy jak ktoś coś komuś narzuca. A do tego z takim cynizmem lekceważy się głos obywatelski; pozbawienie kogoś prawa współdecydowania w referendum o rozwiązaniach dotyczących jego istotnych spraw, to przecież chamstwo, gwałt i okupacja… Tak i owszem, ale…
Przyznajmy, że świat zwariował. Ludzie brali kredyty świadomi, że nie mogą ich spłacić, dawane przez banki przekonane, że ewentualne ich straty pokryje podatnik, a to gwarantowały państwa zadłużające się bez ograniczeń w tych bankach. Tak to wyglądało, więc nie mówmy, że tylko bankierzy są winni. Pożyczki, zarówno przez zwykłych ludzi jak i wybrane przez nich demokratycznie władze, zaciągane były dobrowolnie. Zyski bankierów nie były tylko zyskami bankierów, lecz wypadkową chęci wielu milionów ludzi, inwestujących swoje oszczędności, tam , gdzie przynosiły największy profit. Kto gra, czasem musi przegrać, nie ma wolności ( także gospodarczej), bez odpowiedzialności.
Czasem się bankrutuje, a to najczęściej oznacza, że zostaje się bez dochodów pozwalających normalnie, godnie żyć. Każdy z nas może się znaleźć w takiej sytuacji (choroba, strata pracy, a czasem lekkomyślnie popełniony błąd). Jeśli staramy się o pomoc publiczną, godzimy się na warunki ograniczające naszą suwerenność. Pracownik MOPS każe nam sprzedać samochód czy telewizor, pracownik PUP wysyła do nieprzyjemnej i trudnej pracy interwencyjnej. My się możemy buntować, robić w tej sprawie głosowanie w rodzinie. Pozbawienie biednej rodziny komputera oznacza ograniczenie edukacji dzieci, konieczność sprzedaży samochodu, ogranicza szanse znalezienia zarobku. Ja to wiem, my to wiemy, ale prawo jest innego zdania. A człowiek proszący o pomoc nie ma możliwości decydowania o sobie, nie ma prywatnej suwerenności.
Dokładnie to samo dotyczy bankrutującej firmy i bankrutującego państwa. Firma ratując się musi się zgodzić na wszelkie warunki postępowania układowego; właściciel oddaje część swojej suwerenności. Państwo podobnie. Zadłużone państwo, zwłaszcza w stopniu przekraczającym możliwości spłaty, nie jest suwerenne. W zamian za uzyskane pieniądze oddało część swojej suwerenności. Oczywiście takie państwo ma prawo podjąć decyzję (legitymowaną demokratyczną zgodą społeczeństwa), że nie będzie płacić bankom. Ja też mogę podjąć taką decyzję (skrzętnie wcześniej ukrywając majątek przed komornikiem). Tylko, że w efekcie tak ja jak i wspomniane państwo trafimy do „rejestru niewypłacalnych dłużników” i dopiero będzie przekichane. Niewypłacalne państwo wypada z globalnego obiegu finansowo-handlowego, rozpoczyna spiralną podróż w dół.
Chcesz być suwerenny. Prosta sprawa. Pisał o tym Dickens w „Klubie Pickwicka”: :Człowiek, który jest w stanie oszczędzić miesięcznie przynajmniej jeden pens, ma szansę być bogatym; kto wydaje jeden pens więcej niż zarabia, ten trafi do więzienia za długi”. Chcesz być suwerenny, wydawaj przynajmniej złotówkę mniej niż zarabiasz… Ta prawda dotyczy także Pana Premiera…
1 Komentarz
Ideolog, który ukształtował dzisiejszą gospodarkę (Keynes,chociaż pewnie przewraca się w grobie) sam zauważył, że jeżeli pozwoli się ludziom wydawać pieniądze jak zwierzętom to tak właśnie będą je wydawać.
Rodzina od państwa różni się jednak tym, że kiedy rodzina odmówi spłaty długu, to idzie do więzienia. Państwo musi jedynie wymienić swoją elitę polityczną (a przykład PRL pokazał, że nawet niekoniecznie).
Grecja została sprowadzona do roli upośledzonego kuzyna, owszem na własne życzenie, ale tak czy inaczej w Unii Europejskiej demokracji nie ma w ogóle, a przykładów dla tej tezy można mnożyć opisując każdą jej instytucję.