Dywagacje polityczneZmieniła się krajowa scena polityczna. Niektórzy twierdzą wręcz, że od 25 października żyjemy w nowej rzeczywistości. Wielu Polaków, sympatyzujących z konkretnymi partiami politycznymi, emocjonowało się przez wiele tygodni walką o władze w Polsce pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością, a Platformą Obywatelską wespół z mniejszymi ugrupowaniami, tworzącymi tak zwany front przeciwko PiS-owi.
Na ile polityka krajowa będzie miała wpływ na politykę lokalną, częstochowską?
PiS rządzi
Na początek kilka słów o zwycięskiej partii, o PiS-ie. Poseł Szymon Giżyński (ponownie dostał się do Sejmu), przez lata niepodzielnie dzielił i rządził w lokalnym PiS, jako szef tychże struktur. Wbrew niepodważalnemu sukcesowi jego partii na arenie krajowej, poseł wcale nie ma powodów do radości. Wraz z Giżyńskim w ławach poselskich zasiądzie jeszcze trójka posłów ziemi częstochowskiej. Analizując dotychczasowe dokonania tych osób, lokalny PiS nie ma szans stworzenia silnej drużyny. Konrad Głębocki (jeszcze obecny radny Miasta Częstochowy, a za chwile poseł) wielokrotnie w przeszłości ostro krytykował posła Giżyńskiego, na co zapewne miał wpływ rodowód Głębockiego. Jako wychowanek Tadeusza Wrony (zagorzałego przeciwnika Giżyńskiego i vice versa) przejął po nim dowództwo w strukturach Wspólnoty Samorządowej. Przed wyborami samorządowymi (jesień 2014 r.), dla skonsolidowania wyborców prawicowych, Giżyński zawiązał pakt z pomniejszymi środowiskami prawej strony sceny politycznej. Wszyscy, jak jeden mąż poparli PiS w wyborach samorządowych. Za tę przysługę Giżyński musiał się zrewanżować, dzieląc się z koalicjantami miejscami na liście PiS-u do Sejmu. Tak Konrad Głębocki (Wspólnota Samorządowa) znalazł się na pisowskiej karcie do głosowania, a teraz w parlamencie. Giżyńskiego i Głębockiego dzieli przepaść. Pierwszemu nie przeszkadzają kompromisy np. z SLD (poprzednia kadencja samorządowa była tego ewidentnym przykładem) – Głębocki z kolei nie uznaje żadnych odstępstw nawet w sprawach, które by tego wymagały. Giżyński nie toleruje wybitnych jednostek w swoich szeregach, bo są nad aktywne, a to wiąże się z dodatkową pracą lokalnego PiS-u i konfliktuje go z politykami innych partii – Głębocki natomiast tak daleko posunął się we własnym indywidualizmie, że już nie potrafi pracować w grupie, chociaż pracowitości „własnej” nie można mu odmówić. Pomiędzy Giżyńskim, a Głębockim już zaiskrzyło, a to przecież dopiero początek. W najlepszym wypadku spodziewać się należy chłodnej, zdystansowanej znajomości.
Trzecią osobą w Sejmie z listy PiS jest Lidia Burzyńska, powszechnie uznawana za kandydatkę protegowaną przez eurodeputowaną Jadwigę Wiśniewską. Ta ostatnia kilka lat temu przebojem wdarła się na salony polityczne PiS-u, najpierw jako posłanka w sejmie RP, a potem jako reprezentantka Polski w Parlamencie Europejskim, czym zaskoczyła posła Giżyńskiego. Wiśniewska zaburzyła błogi spokój lokalnego PiS-u i stała się realną konkurencją dla Giżyńskiego, a tym samym nie mogła liczyć na jego przychylność. Burzyńska, dyrektorka Zespołu Szkół w Skrzydlowie w gminie Kłomnice, powiela drogę do kariery politycznej Jadwigi Wiśniewskiej. Z uwagi na tę ostatnią, ale i na wcześniejsze relacje pomiędzy Giżyńskim, a Burzyńską, wiadomo, że „chleba z tej mąki” nie będzie.
Czwartym posłem PiS-u został Andrzej Gawron z powiatu lublinieckiego. Tu również o współpracy pomiędzy szefem struktur częstochowskich, Szymonem Giżyńskim, a nowym posłem należy zapomnieć. Lubliniec nigdy nie identyfikował się z Częstochową, więc i poseł z tego terenu nie będzie szukał u nas sojuszników, bo i po co.
Teoretycznie więc, lokalny PiS wprowadził do Sejmu stosunkowo sporą drużynę, ale już dziś widać, że każdy z nowych posłów ciągnie kołdrę w swoja stronę.
Wychudzona Platforma
W lokalnej Platformie Obywatelskiej mamy zmianę warty. W zapomnienie odchodzą: Andrzej Szewiński i Grzegorz Sztolcman, na znaczeniu straciła Halina Rozpondek na rzecz Izabeli Leszczyny (obie panie zostały posłankami nowej kadencji Sejmu).
“Koleżanka” Leszczyna (tak mawiają o niej w lokalnym PO, dodając, że jest koleżanką każdego i nikogo) będzie teraz w nie lada kłopocie. Jeśli utrzyma kurs w lewą stronę, ramie w ramie z SLD – przynajmniej na najbliższe lata – grozi jej śmierć polityczna, a tegoroczne wybory do parlamentu byłyby z pewnością jej ostatnimi. Nikt, nawet wyborcy Platformy, nie będą glosować na „farbowanego lisa” – niby z PO, a tak naprawdę z Sojuszu. Elektorat bywa naiwny, ale wbrew temu co myślą politycy w zdecydowanej większości, nie jest głupi. Nadal internet i wielu częstochowian pamięta, gdy lewica, w tym były już poseł Marek Balt (SLD) kpili z Leszczyny, m.in. przypisując jej podobieństwo do Fiony z bajki Shrek lub też wypominali jej nadwagę. Dziś posłanka udaje przed sobą, że wtedy „padał deszcz” i bez skrępowania popiera częstochowskie SLD. Ponieważ w polityce nie ma nic za darmo, posłanka Leszczyna zapewne ugrała (przy restauracyjnym stoliku) niejeden interesik, zwłaszcza przed wyborami do Sejmu, gdy kapryśny los mógł rzucić ją z powrotem do Częstochowy na łaskę lewicowych władz lokalnych. Udało się – na szczęście dla Leszczyny – została posłanką kolejnej kadencji, ale z pewnością po wejściu rządu PiS-u, stołka ministerialnego (wiceminister finansów) nie utrzyma.
A co się stanie z Platformą częstochowską? Po sromotnej klęsce szefa struktur lokalnych i jednoczesne koła nr 1 PO w Częstochowie Andrzeja Szewińskiego (nie dostał się do Senatu), zapewne posłanka Leszczyna (koło nr 2) przejmie władzę Platformy w regionie. Ten zwrot sytuacji Leszczyna może uznać za sukces. Spacyfikowaniu koła nr 1 nie będzie przeciwstawiała się niegdysiejsza konkurentka Leszczyny wewnątrz PO Halina Rozpondek (koło nr 1) – wiek nie ten i pary nie tyle. Dla liczniejszej armii koła nr 1 przejęcie lokalnego PO przez Leszczynę oznacza kłopoty. Przemysław Wrona, Jacek Krawczyk, Bartłomiej Sabat i wielu innych muszą podporządkować się dawnej oponentce, albo z partii odejść. Ten scenariusz wcale nie jest niemożliwy, zwłaszcza że mają coraz mniej argumentów za przynależnością do Platformy. Po wejściu rządu PiS-u większość członków PO starci pracę w instytucjach publicznych (Agencjach Rolnych, Wojewódzkich Urzędach Pracy i innych). Być może część osób ulokuje się w jednostkach miejskich, ale dla wszystkich miejsca nie starczy. Poza tym analizując obecne działania lokalnej PO nie należy zapominać o okładzie sił w Radzie Miasta Częstochowy. Decyzja radnego Łukasza Banasia o rezygnacji z członkostwa w Platformie jeszcze kilka miesięcy temu wydawała się nielogiczna, jednak z perspektywy czasu okazała się niezwykle trafna. Nie chodzi tylko o to, że radny w ostatnim momencie opuścił tonący okręt pod banderą PO, ale zmielił też równowagę głosów w radzie miasta. Nie można wykluczyć, że znajdą się naśladowcy wśród pozostałych radnych PO.
Wielki sukces Jaskóły
Największym zwycięzcą tegorocznych wyborów parlamentarnych jest bez wątpienia Tomasz Jaskóła (Kukiz`15). Zdobył 10.952 głosy i pokonał takich tuzów polityki lokalnej jak: Marek Balt (SLD) – 10.679 głosów, Grzegorz Sztolcman (PO) – 6.069, Marta Salwierak (PO) – 3.415, Stanisław Dzwonnik (SLD) – 3.382 czy Stanisław Gmitruk (PSL) – 2.861. Tomasz Jaskóła ma tylu samo zwolenników, co przeciwników. Na ile będzie aktywny nie tylko w Warszawie, ale także lokalnie przekonamy się w ciągu najbliższego pół roku.
Zmiana szyldu?
Rozważając to, co zmieniło się w polityce lokalnej po wyborach parlamentarnych nie sposób nie wspomnieć o Zjednoczonej Lewicy i rządzącym Częstochową Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Rzeczywiście sytuacja się im mocno skomplikowała – nie ma reprezentacji lewicy w parlamencie i jakby tego było mało wybory wygrał przeciwnik polityczny, Prawo i Sprawiedliwość. Samo istnienie SLD – przynajmniej w obecnej formie – stoi pod wielkim znakiem zapytania. Czy wobec tego sensownym jest, by prezydent miasta i jego ekipa występowali pod szyldem Sojuszu? Jako żywa lokalna lewica bije się z myślami, bo już za dwa lata kampania wyborcza do samorządu czas zacząć. Jedna z opcji przewiduje przemianowanie częstochowskiego SLD na ugrupowanie samorządowe. I tu pojawia się przeszkoda – Marcin Maranda i trzech pozostałych radnych („Mieszkańcy Częstochowy”). To oni w wyborach samorządowych szli z hasłem na ustach: „postaw na samorządowców, a nie na polityków”.
Zbyt wiele ugrupowań chełpiących się bezpartyjnością w wyborach samorządowych oznaczać może rozbicie zrażonego partiami elektoratu. Możliwy jest więc scenariusz połączenia sił – „Marandowcy” plus prezydent Krzysztof Matyjaszczyk, występujący w roli byłego już członka SLD. Taka koalicja miałaby szanse zaistnienia, chociaż dla samego Marandy stałaby się gwoździem do politycznej trumny. Oczywiście i SLD nie może mieć pewności, że manewr przemalowania się z sldowców w samorządowców przyniósłby sukces, przecież mieszkańcy nie cierpią na amnezje.
A skoro przy Marcinie Marandzie jesteśmy, snując rozważania o lokalnym krajobrazie po wyborach parlamentarnych, to jako kandydat na senatora RP zasłużył na miano największego przegranego. Niespełna rok wcześniej w wyborach na prezydenta Częstochowy zajął zaskakująco wysokie, trzecie miejsce, za Krzysztofem Matyjaszczykiem (SLD) i Arturem Warzochą (PiS). Zdobył wówczas 12.005 głosów, deklasując – wydawało się – silnego kandydata Platformy Obywatelskiej Andrzeja Szewińskiego (tylko 7.884 głosów). W wyborach do Senatu natomiast notowania Marandy wyraźnie spadły, tym razem Szewiński zdobył 29.755 głosów, a Maranda zaledwie 15.087.
Drodzy Czytelnicy!
Podzielcie się z nami swoimi spostrzeżeniami i przepuszczeniami.
3 komentarzy
Na chwilę obecną ZLEW jest zainteresowany politycznym zamachem na rady dzielnicowe, a potem się zobaczy, jak rozwinie się sytuacja 🙂
Na chwilę obecną ZLEW jest zainteresowany politycznym zamachem na rady dzielnicowe, a potem się zobaczy, jak rozwinie się sytuacja 🙂
SLDowcy kpili z posłanki Leszczyny publicznie? Nie pamiętam takich rzeczy. Pamiętam za to jej bilbordy z niezbyt wyszukanym hasłem: “W Częstochowie czerwony jest tylko Mikołaj”…
SLDowcy kpili z posłanki Leszczyny publicznie? Nie pamiętam takich rzeczy. Pamiętam za to jej bilbordy z niezbyt wyszukanym hasłem: “W Częstochowie czerwony jest tylko Mikołaj”…
To ja CI przypomnę… a kto nazywał ją publicznie Fioną? Albo wypominał, że ma zaciągnięte kredyty, które będzie spłacać prezydencką pensją?
DLa równowagi proponuję zajrzeć do oświadczeń majątkowych obecnego prezydenta, wiceprezydentów i lewicowych posłów i radnych z Częstochowy.
To ja CI przypomnę… a kto nazywał ją publicznie Fioną? Albo wypominał, że ma zaciągnięte kredyty, które będzie spłacać prezydencką pensją?
DLa równowagi proponuję zajrzeć do oświadczeń majątkowych obecnego prezydenta, wiceprezydentów i lewicowych posłów i radnych z Częstochowy.