Przeglądam regularnie większość stron informacyjnych na polskich portalach internetowych. Robię to i z obowiązku, i z konieczności i – czasami nawet – dla przyjemności. Jeśli to możliwe, to porównuję doniesienia z kraju z tym, co piszą na jakiś ocierający się o Polskę temat portale brytyjskie, jeśli rzecz jasna piszą, bo zdarza się to jednak niespecjalnie często. Takie porównania są ciekawe i dają sporo do myślenia. Pierwsza i najważniejsza uwaga, jaka nasuwa się po porównawczej lekturze polskich i brytyjskich informacji jest taka, że największymi wrogami Polaków są sami Polacy.
Oto bowiem – dla przykładu – w minioną sobotę piłkarski zespół Southampton grał wyjazdowy mecz ze Stoke. Jak wszyscy oczywiście wiedzą w Southampton występuje nasz reprezentacyjny bramkarz Artur Boruc i jest tej drużyny jednym z liderów. To dzięki fenomenalnej postawie naszego zawodnika zespół z południowej Anglii jest w ścisłej czołówce tabeli Premier League, wyżej niż Manchester United, co komentarza nie wymaga żadnego. No i w tymże właśnie meczu zdarzyło się Borucowi wpuścić bramkę raczej niezwykłą, nie dość, że już w 13. (pechowej) sekundzie, to jeszcze po uderzeniu bramkarza gospodarzy. Innymi słowy piłka przeleciała całe boisko, przefrunęła nad Arturem i wpadła do bramki. Zdarza się. Wiał porywisty wiatr, piłka wyczyniała cuda. I tak też sprawę potraktowali brytyjscy dziennikarze i komentatorzy. Mówiono wyłącznie o strzelcu gola, bośniackim bramkarzu zespołu Stoke Begoviciu, nie mówiono w ogóle o Borucu, bo i po co. Begovic był gościem niedzielnego programu Match of the Day 2 w BBC. Mówił, że nie cieszył się ze strzelonej bramki, co bardzo wyraźnie wyłapały kamery telewizyjne, z szacunku dla Artura Boruca. Bo przecież ostatni mecz nie zmienił w najmniejszym nawet stopniu świetnej reputacji naszego bramkarza na Wyspach, nie zachwiał jego pozycji i nie zmienił faktu, że to Boruc ze wszystkich dwudziestu bramkarzy występujących w angielskiej Premier League wpuścił w tym sezonie najmniej bramek.
Tymczasem w polskich mediach Boruc zrównany został z ziemią, rozszarpany na polskich szablach, wgnieciony w polskie błoto. Tytuł i treść artykułu na jednym z portali nie pozostawiają co do tego wątpliwości: „Koszmarna wpadka Boruca. Polskiemu bramkarzowi gola strzelił …bramkarz. Ta wpadka przejdzie do historii.”
Historii czego? Polskiego kretyństwa? Debilizmu? A może po prostu głupoty i dramatycznego dyletanctwa polskich żurnalistów sportowych. Najbardziej przykre jest chyba jednak to, że swoje trzy grosze wtrącił świetny kiedyś bramkarz Jerzy Dudek, który postanowił oznajmić światu, że Borucowi brakuje czasami koncentracji i stąd biorą się błędy jakie popełnia. Begovic we wspomnianym już programie BBC mówił nie tylko o szacunku dla Boruca, mówił też o nieformalnej unii bramkarzy, której istotą jest niekomentowanie występów kolegów po fachu. Dziwne i przykre, że Dudek, który występował na angielskich boiskach przez parę lat o tym fakcie zapomniał. Najwidoczniej z Polski widać wszystko inaczej.
1 Komentarz
Dudkowi, jak słychać, grozi “kariera” niejakiego Jana Tomaszewskiego, też kiedyś bramkarza, a dzisiaj dyżurnego, zawsze zadowolonego z siebie, pajaca-komentatora nie tylko sportowej rzeczywistości.
Tak, “największymi wrogami Polaków są sami Polacy”, ale winni całemu “złu” i naszym “narodowym” nieszczęściom są przede wszystkim Inni.
Dudkowi, jak słychać, grozi “kariera” niejakiego Jana Tomaszewskiego, też kiedyś bramkarza, a dzisiaj dyżurnego, zawsze zadowolonego z siebie, pajaca-komentatora nie tylko sportowej rzeczywistości.
Tak, “największymi wrogami Polaków są sami Polacy”, ale winni całemu “złu” i naszym “narodowym” nieszczęściom są przede wszystkim Inni.