Nowy rok zaczął się na Wyspach pogodnie, w miarę ciepło nocą i pięknie, słonecznie w ciągu dnia. A skoro już się zaczął, to biorąc pod uwagę fakt, że ma ten rok „13” na końcu i, co oczywiste, nie chcąc niczego zapeszyć, trzeba przynajmniej postarać się, by potraktować go poważnie. Ponieważ wspomniałem o liczbie, to trzeba powiedzieć, że liczby zawsze wraz z początkiem nowego roku mają na Wyspach szczególne znaczenie, ale o tym za chwilę.
Brytyjskie media biły 1 stycznia na alarm. Dziennikarze i fotoreporterzy spędzili ostatnią noc starego roku na podpatrywaniu zachowań uczestników licznych imprez w największych miastach na Wyspach. No i w fotoreportażach pokazali, że te zachowania dalekie są od normalnych, a mówiąc wprost – powiało grozą. Czy to w Londynie, czy w Liverpoolu, Manchesterze, Newcastle czy Swansea, bo głównie na tych miastach dziennikarze skupili swoją uwagę i aparaty fotograficzne, wszędzie dokładnie to samo. Pijani młodzi ludzie (w większości młodzi, choć nie brakowało i starszych) leżący na ulicach, wymiotujący, załatwiający swoje potrzeby fizjologiczne, pobici, zakrwawieni i – z drugiej niejako strony barykady – zapracowane wszelkie służby, zwłaszcza medyczne i porządkowe – oto obraz ostatniej nocy 2012 roku. To już nie są sporadyczne przypadki – grzmią media. – To już wzrastająca co rok tendencja. A ponieważ brytyjskie media są bezlitosne, to i bez żadnych zahamowań upubliczniają dziennikarski rekonesans tej nocy, publikując wszystko, co trafiło do ich aparatów fotograficznych, najbardziej nawet drastyczne zdjęcia, z „bohaterami” w pełnej krasie. Nie ma problemu z identyfikacją, co jest być może, a w każdym razie może się okazać, wielką zasługą mediów w walce z podobnymi sytuacjami, co słusznie zauważył dziennikarz z jednego z programów informacyjnych. No bo przecież trudno spodziewać się, że osobom pokazanym na zdjęciach może towarzyszyć cokolwiek innego poza wstydem.
By szybko zmienić przykry temat na nieco przyjemniejszy, wróćmy do liczb. Ttrzeba wpierw powiedzieć, że na Wyspach każdy komuś kibicuje – chodzi o futbol oczywiście. A 1 stycznia otwiera się tzw. okno transferowe, nie tylko zresztą tutaj, ale w całej Europie. W największym skrócie: chodzi o to, że począwszy od 1 stycznia przez kilka kolejnych tygodni kluby mogą kupować i sprzedawać piłkarzy, co wyzwala tutaj niebywałe emocje. Każda gazeta musi (!) publikować w tym czasie bieżące notowania, jak na giełdzie papierów wartościowych, kto kogo kupuje, kto sprzedaje i oczywiście za ile. Spekulacji nie brakuje, liczby, czasem zawrotne dla przeciętnego człowieka, krążą w powietrzu, tworzy się rankingi chcianych i nie chcianych futbolistów, pełno wszędzie wypowiedzi ekspertów i fachowych debat w programach sportowych. Pełne ręce roboty mają wszystkie firmy bukmacherskie, bo, rzecz jasna, można obstawiać kto, kogo i za ile. Ponieważ jednak nie samym futbolem bukmacherzy żyją, to jest i specjalna oferta. Można bowiem zakładać się, czy 2013 rok będzie bardziej deszczowy od poprzedniego. Niestety, nie mam dobrej wiadomości. Najnowsze notowanie wynosi 100 do 1, że będzie.
Wszystkiego najlepszego w 2013 roku!