Niebawem wybory do Parlamentu Europejskiego, więc zapewne na tę okoliczność pojawią się na częstochowskich ulicach plakaty wyborcze, reklamujące kandydatów do Brukseli. Będzie to nie lada wyzwanie, bo na części słupów, tablic ogłoszeniowych, elewacjach budynków nadal wiszą plakaty z jesiennych (2018 rok) wyborów samorządowych.
Powszechnie wiadomo, że politycy nie cieszą się zaufaniem społecznym. Powód: nie wywiązują się ze swoich obietnic, a jedną z nich – choć prozaiczną – jest usunięcie plakatów.
Zgodnie z przepisami Kodeksu Wyborczego „plakaty i hasła wyborcze oraz urządzenia ogłoszeniowe ustawione w celu prowadzenia agitacji wyborczej, pełnomocnicy wyborczy obowiązani są usunąć w terminie 30 dni po dniu wyborów”. Komitety wyborcze powinny więc wszelkie ślady po swoich kandydatach usunąć – z naddatkiem – do końca listopada 2018 roku. Oczywiście od razu pojawią się głosy, że nowelizacja Kodeksu Wyborczego ze stycznia 2018 roku wprowadziła zapis o wyłączeniu spod obowiązku usunięcia w ciągu 30 dni materiałów wyborczych, znajdujących się na nieruchomościach prywatnych, gdzie pozostawienie plakatów następuje za zgodą właściciela.
Może i tak, ale zwykła przyzwoitość nakazuje, by po zakończonej kampanii wyborczej po prostu po sobie posprzątać. Usunięcie własnego wizerunku, z nierzadko wątpliwymi hasłami jest wyrazem dbałości kandydata o ład i porządek przestrzenny w mieście.
Zupełnie inna sytuacja będzie na wsi. Skoro obowiązek usunięcia materiałów wyborczych został ograniczony dla terenów prywatnych, to plakaty, hasła czy różnorodne nośniki będą mogły wisieć wieki całe na płotach, budynkach i działkach, których właścicielem jest każdy rolnik. Ta zmiana przepisów – zdaniem specjalistów, pozwalająca zostawić w przestrzeni publicznej materiały wyborcze godzi w ład przestrzenny.
Porządek nie jest ich mocną stroną
Mamy kwiecień, a tu i ówdzie mieszkańcom Częstochowy wciąż zaglądają z plakatów w oczy kandydaci na prezydenta miasta i radnych. Jacek Krawczyk (PO) od 5 miesięcy wisi, chociaż jako obecny radny z całą pewnością jest zdeklarowanym miłośnikiem czystości miasta. Chyba, że nie…
Z całą pewnością porządek w Częstochowie leży na sercu jego gospodarzowi, Krzysztofowi Matyjaszczykowi (SLD). Z drugiej strony jednak (dzięki czujności naszych Czytelników) można powątpiewać w dobre intencje prezydenta miasta.
„W nawiązaniu do artykułu o bilbordzie Krawczyka z PO… bilbord Matyjaszczyka i Niesmacznego wisi na ul. Focha przy Auchan! W samym centrum miasta i nikt z tym nic nie robi, a już prawie pół roku po wyborach!”