Przyszli do magistratu z transparentami i ostrą krytyką. Otrzymali w zamian kategoryczne – NIE. Mieszkańcy dzielnicy Wielki Bór domagają się zmiany statusu własnych działek z rolnych na budowlane. Urzędnicy szybko i skutecznie pozbawili ich złudzeń.
Do najgorętszych punktów czwartkowej sesji Rady Miasta doszło pod jej koniec. Na sali sesyjnej pojawili się mieszkańcy ulicy Wielkoborskiej i okolicznych. Częstochowianie zamieszkujący dzielnicę Wielki Bór, podobnie jak ostatnio Mirowa czy Lisińca, od dłuższego czasu borykają się z nie lada problemem. – Mam kawałek ziemi i chciałbym coś na niej robić. Ponieważ to 5. klasa, można tam tylko bydło paść. Prezydent Matyjaszczyk, radny Balt i pozostali lewicowi członkowie Rady Miasta oraz części Platformy Obywatelskiej, nie pozwalają mi nic zrobić na moim terenie. Wyszło na to, że władze miasta zmuszają mnie do pasania krów – mówi Ludwik N., mieszkaniec ulicy Wręczyckiej.
Działki są wąskie i długie. Zajmują spory obszar, który według obowiązujących planów lokalnych stanowi dwa rodzaje gruntów. Mniejszy – pod zabudowę – zajmuje zaledwie 60 metrów długości od drogi w głąb działek. Pozostała część to tereny rolne, na których budowa czegokolwiek jest zabroniona.
– Chcemy stawiać domy i budować małe obiekty pod działalność gospodarczą. Dziś jestem bezrobotny, a tak otworzyłbym coś – miałbym pracę ja i może jeszcze zatrudniłbym kogoś – stwierdza Adam Ł. Korespondencja pomiędzy mieszkańcami, a kolejnymi władzami miasta w całości wypełniła by bibliotekę miejską. Trud urzędniczy sprowadza się do kopiowania w odpowiedziach stałej formuły: „Po zapoznaniu się z wynikami ww. oceny, której zakres i sposób przeprowadzenia reguluje art. 32 ustawy z dnia 27 marca 2003 roku o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (Dz. U. Nr 80, poz. 717 z późn. zm.) Rada Miasta Częstochowy będzie mogła podjąć decyzję w sprawie polityki przestrzennej miasta co pozwoli rozpatrzyć wnioski w powyższej sprawie”. – Bełkot urzędniczy, nic więcej. My piszemy do nich, oni odpowiadają, a czas sobie płynie.. – mówi Justyna O., mieszkanka dzielnicy Wielki Bór.
Bo władza wie, co dla ludu dobre
Do poważnej konfrontacji doszło na ostatniej sesji Rady Miasta. Transparent, okrzyki i ostra wymiana zdań, nawet pomiędzy radnymi, skutecznie podgrzewały atmosferę. W ostateczności temat znowu upadł. – Radny Balt dzisiaj na sesji powiedział: „Nie myślcie sobie, że przez najbliższe 20 lat będziecie się budować. To nie możliwe”. Jak radny może powiedzieć tak do ludzi, którzy przyszli tu po pomoc?- mówi pan Ludwik. Wyraźnie oburzeni i rozczarowani mieszkańcy, zapowiadają ostrą walkę z biurokracją i nie przyjmują do wiadomości, że sprawa nie zostanie zakończona dla nich pozytywnie. – Pani naczelnik Elżbieta Grzelak [Miejska Pracownia Urbanistyczno-Planistyczna – przyp. red.] dziś powiedziała, że nowe Studium Uwarunkowań, jakieś tam jeszcze plany zagospodarowania to zbyt duży koszt dla miasta. Mówiła o 60 milionach – mówi Adam Ł. Z kolei ktoś inny z tłumu dodaje kpiąco: – Ludzie… za 60 milionów to ja bym Częstochowę nie do poznania zrobił!
Mieszkańcy nie mają zamiaru odpuścić, bo jak twierdzą żyją w wolnym kraju i mają możliwość decydowania o tym, co do nich należy. Władzy natomiast pozostaje niezły orzech do zgryzienia.