Niepełnosprawna mieszkanka Częstochowy od lat nie może doprosić się od ZGM, wybudowania przed jej klatką schodową niewielkiej pochylni dla wózków. Kierownictwo administracji tłumaczy się, iż doszło do pomyłki przy interpretacji prośby lokatorki. Ich zdaniem chodzi o podjazd na schodach klatki schodowej, a mieszkanka twierdzi natomiast, że o pochylnię przed wejściem do budynku.Tak czy siak, podjazdu nie ma ani w klatce ani na zewnątrz.
Częstochowa nigdy nie była i nie jest, miastem przyjaznym osobom niepełnosprawnym i właśnie pani Zofia jest tego kolejnym przykładem. Mieszkanka bloku przy ulicy Ossowskiego od lat porusza się na wózku inwalidzkim. Od dawna też jej świat ogranicza się do czterech ścian w zasobach ZGM. Problem pani Zofii leży tuż przed klatką schodową – to dwa stopnie przy wejściu do budynku. Wyjście z mieszkania przypomina podróż życia – do zwiezienia niepełnosprawnej angażowani są członkowie rodziny lub znajomi. Ale tak naprawdę dopiero teraz tworzą się schody. Osoba wyprowadzająca panią Zofię musi jej cały czas towarzyszyć, bowiem po zakończeniu spaceru, starsza pani nie może dostać się do domofonu. Dwa schodki przed klatką schodową są barierą nie do pokonania. Czasami umawia się z osobą ją odbierającą na daną godzinę, ale wówczas niezależnie od aury czy chociażby potrzeb fizjologicznych musi czekać na dworze. Gdyby pochylnia była, pani Zofia mogłaby nareszcie poczuć się swobodnie, prawie jak zdrowy człowiek.
O komentarz do bulwersująco – banalnej sprawy poprosiliśmy pracownika ZGM. – Poważniejsze nakłady finansowe musimy uzgadniać z tamtejszą Wspólnotą Mieszkaniową. Jeżeli oni będą skłonni finansować – to dobrze, a jeżeli nie – to zobaczymy – mówi Krzysztof Wójcik, Oddział Eksploatacji. To zdumiewające…, wręcz brak słów, by cokolwiek odpowiedzieć.
Ta wypowiedź potwierdza podejrzenia: większość pracowników ZGM, można by rzecz firmy usługodawczej dla ludzi – nienawidzi ludzi, swojej pracy i przełożonych. Bo przecież w przypadku pani Zofii nie chodzi o koszty pochylni z betonu na dwóch schodków, a o odrobinę dobrej woli.
A tak na marginesie, skoro przy „poważnych kosztach” jesteśmy. Przy ulicy Żareckiej, przy jednym z bloków wybetonowano gigantyczny podjazd dla niepełnosprawnych. Tak się jakoś pracownikom ZGM-u niefortunnie przydarzyło, że inwalida bądź matka z dzieckiem wyjeżdżali wózkami wprost na jednię. Trzeba więc było pochylnię młotami usunąć. Wszystko w ramach oszczędności, które dotknęły też panią Zofię.
1 Komentarz
Zobaczmy, kto tam „zarządza” i ile za to bierze.
Zakład Gospodarki Mieszkaniowej ZGM TBS Sp. z o. o. spółka komunalna.
Konieczny Paweł – prezes zarządu i dyrektor naczelny od 14 maja 2013 (? Nie wiemy jeszcze ile zarabia za pracę);
Rozpondek Sebastian – członek zarządu; dyrektor ds. wspólnot mieszkaniowych; dochody w 2012: 158 926 zł plus kwoty „wypłacane z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych…”;
Matyszczak Mirosław – członek zarządu od 4 września 2012; dochody w 2012: 37 301 zł (za 4 miesiące) plus 97 706 zł z tytułu zatrudnienia w spółce komunalnej CzPK Sp. z o. o. (do 24 września 2012) co daje łącznie 135 tysięcy i 7 złotych.
Tylko tych trzech gości „zbiera” ok. 460 tysięcy rocznie, blisko pół bańki.
Nie ma na zaspokojenie potrzeb mieszkańców-lokatorów i fundatorów.
Biurokracja zżera publiczną kasę, ludziska z nomenklatury na folwarku samorządowym nie narzekają. Biurokracja zżera demokrację.
Zobaczmy, kto tam „zarządza” i ile za to bierze.
Zakład Gospodarki Mieszkaniowej ZGM TBS Sp. z o. o. spółka komunalna.
Konieczny Paweł – prezes zarządu i dyrektor naczelny od 14 maja 2013 (? Nie wiemy jeszcze ile zarabia za pracę);
Rozpondek Sebastian – członek zarządu; dyrektor ds. wspólnot mieszkaniowych; dochody w 2012: 158 926 zł plus kwoty „wypłacane z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych…”;
Matyszczak Mirosław – członek zarządu od 4 września 2012; dochody w 2012: 37 301 zł (za 4 miesiące) plus 97 706 zł z tytułu zatrudnienia w spółce komunalnej CzPK Sp. z o. o. (do 24 września 2012) co daje łącznie 135 tysięcy i 7 złotych.
Tylko tych trzech gości „zbiera” ok. 460 tysięcy rocznie, blisko pół bańki.
Nie ma na zaspokojenie potrzeb mieszkańców-lokatorów i fundatorów.
Biurokracja zżera publiczną kasę, ludziska z nomenklatury na folwarku samorządowym nie narzekają. Biurokracja zżera demokrację.