Regionalna Izba Przemysłowo-Handlowa w Częstochowie (RIPH) kilka dni temu uraczyła nas… listem. Była to odpowiedź na opublikowany 18 kwietnia na łamach Tygodnika felieton Jarka Kapsy „Brzyd dominujący”. Niestety, pismo zostało opatrzone informacją: „do wyłącznej wiadomości Pana Redaktora i Redakcji”, w związku z tym nie możemy go przedstawić naszym Czytelnikom. Nadmienić jedynie możemy, że ocena RIPH, dotycząca inwestycji przy Al. NMP 49, jest zgoła odmienna od tezy wysuniętej przez Jarka Kapsę. Co prawda autorzy listu: Tadeusz Szymanek – Prezydent Rady RIPH oraz Andrzej Broniewski – Prezes Zarządu RIPH zastrzegli treść pisma do wyłącznej wiadomości adresatów, to nie oznacza, że Redakcja zgadza się ze stanowiskiem RIPH. Na tę okoliczność pozwalamy sobie rozpocząć polemikę na tematy zabudowy historycznej, architektury i estetyki naszego miasta.Renata R. Kluczna
Odpowiedź Jarka Kapsy na pismo RIPH
Bardzo rzadko się zdarza, by formą polemiki z felietonem było oficjalne pismo RIPH. Mogę być więc wdzięczny za poważne potraktowanie przedstawionego półżartobliwie problemu, dodając, że w żaden sposób nie ujmowałem w nim zasług częstochowskich przedsiębiorców i wysiłku lokalnej branży budownictwa. Z przyjemnością pokazuję i wychwalam szereg innych obiektów powstałych wysiłkiem lokalnych firm. Pozytywnym kontrastem do projektu przebudowy budynku przy Alei 49 jest np. renowacja kamienicy przy ul. Śląskiej, gdzie w umiejętny sposób wydobyto jakość architektoniczną funkcjonalistycznego obiektu powstałego w latach 30-tych XX wieku. Ten przykład mógłby być wskazówką dla architekta, jak wpisać nowy obiekt w zabytkowy układ Alei.
Każdy produkt może być subiektywnie oceniany przez odbiorcę, dlatego przyjmuje się, że gusty indywidualne nie powinny podlegać dyskusji. Produkt architekta ma jednak dla ogółu znaczenie większe niż dzieło krawca lub szewca, architekt definiuje odbiór przestrzeni publicznej w perspektywie nie tylko naszego, ale i przyszłych pokoleń. Inwestor musi kierować się własnym interesem, dbać by wybudowany obiekt przynosił dochody, by zapewnił wygodę użytkownikom (najemcom lokali) i ich klientom, a także, by owych klientów i najemców przyciągał. Architekt pracujący na zlecenie inwestora powinien jednak mieć poczucie odpowiedzialności za wartość szerszą, za estetykę ładu przestrzennego, dzięki której nie tylko ten „jego” budynek, ale całe centrum miasta wygląda piękniej. Gdy tego brakuje rodzą się konflikty estetyczno-przestrzenne, przykładem tego spór o „Puchatka”, kontrast „torciku” USC z sąsiedztwem „pudełka” supermarketu, itd.
Główne ulice w każdym większym mieście stanowią swoistą wizytówkę decydującą, czy miasto to uznamy za ładne czy brzydkie. Dotyczy to tak samo Alei w Częstochowie, jak i ul. Piotrkowskiej w Łodzi, Sienkiewicza w Kielcach, Świdnickiej we Wrocławiu. Dlatego w każdym mieście nieprzemyślana, niedopasowana do otoczenia inwestycja na głównej ulicy budzi żywe głosy protestu. Nas już w Częstochowie doświadczono kopiowanym modernizmem stawiając przy Alejach supersamy czy wieżowce. Naturalna jest obawa, że projektowana „szklana stodoła” (tak to wygląda na wizualizacji) „ubogaci” Aleje podobnie jak eks-Merkury czy Megasam. Nie jest i nie może to być sprawa obojętna dla mieszkańców.
Inwestor musi się kierować własnym interesem, tego nikt nie powinien negować. Ale każda wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność i godność innych ludzi. Możemy wybudować najpiękniejszy dom mieszkalny dla siebie, ktoś może jednak zniszczyć nasz wysiłek zabudowując otoczenie szkaradami. Poczujemy się wówczas okradzeni z własności, mimo, że owa sąsiadująca przestrzeń publiczna nie należy do nas. Dlatego cnotą dobrego projektanta jest dążenie do kompromisu, wpisywanie się własnym dziełem w otoczenie, a nie narzucanie mu płodu własnej pychy. Niestety, co widać na Alejach, cnota jest rzadkością w naszym mieście.
I najważniejsze na koniec. Jeżeli kłócimy się o kształt przestrzeni publicznej, nie tylko o Aleje, ale i o zieleń na Alei Pokoju, o klinkier na ul. Olsztyńskiej, o barwy sklepu na Rynku Wieluńskim, o zachowanie architektury przemysłowej, to jest to bardzo optymistyczny sygnał dla RIPH i całej, naszej branży budowlanej. Kłócą się ludzie, którym kształt miasta nie jest obojętny, bo chcą tu mieszkać i chcą by tu mieszkały ich dzieci i wnuki. Obojętność w takich sprawach oznaczałaby, że dla mieszkańców Częstochowa to tylko przystanek kolejowy w drodze z miejsca niechcianego w miejsce wymarzone. A nie ma sensu inwestować w miasto, z którego ogół chce wybyć…