„Życie trenera jest jak tramwaj: jeden wsiada, drugi wysiada. Ja właśnie wysiadam” – to słynny cytat selekcjonera reprezentacji Polski Wojciecha Łazarka po przegranym 0:3 meczu eliminacji mistrzostw świata z Anglią w 1989 r. Dziś te słowa mógłby powtórzyć zwolniony z funkcji trenera Rakowa Częstochowa, Radosław Mroczkowski.
Odważny krok
Decyzję włodarzy klubu z Limanowskiego należy uznać za co najmniej odważną. Po 11 kolejkach II ligi, Raków w tabeli zajmował bowiem piąte miejsce, tak więc był w czołówce. Prawdą jest jednak, że gra częstochowian, którzy przed sezonem przez wielu wskazywani byli jako „pewniak” do awansu, bynajmniej nie rzucała nikogo na kolana. I tak też decyzję o zwolnieniu trenera Mroczkowskiego skwitował właściciel Rakowa Michał Świerczewski – Słabe wyniki i styl w jakim grała drużyna, a właściwie brak stylu – czytamy na łamach oficjalnej strony klubu. Wśród kibiców pojawiały się nawet głosy, że jedynym pomysłem piłkarzy Rakowa na rozwiązywanie akcji ofensywnych, są długie zagrania na szybkiego Piotra Malinowskiego, który potrafi zrobić „coś z niczego”.
W meczu 10 kolejki ze Zniczem Pruszków, nowy-stary skrzydłowy Rakowa, pod koniec pierwszej połowy musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. Druga odsłona była dla częstochowian drogą przez mękę. Od 65 minuty rywale grali w dziesięciu, po tym jak za dwie żółte kartki z boiska „wyleciał” Arkadiusz Górka. Wydawało się zatem, że będzie tylko łatwiej, a było wręcz odwrotnie. Kwadrans przed końcem zawodów, Znicz przeprowadził ładną akcję, którą skutecznie sfinalizował Marcin Rackiewicz. W 88 minucie honor częstochowian uratował obrońca Łukasz Góra, który doprowadził do remisu 1:1 precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego.
Z tego „wyszarpanego” w samej końcówce punktu, nikt przy Limanowskiego się jednak nie cieszył, było to bowiem trzecie kolejne spotkanie, w którym Raków nie zdobył kompletu punktów. W dwóch wcześniejszych meczach tracił je z zespołami z dołu stawki: Puszczą Niepołomice (1:1) i Polonią Bytom (0:2). Na konferencji prasowej po meczu ze Zniczem nie zjawił się Radosław Mroczkowski i tym samym stało się jasne, że jego dni w Rakowie zostały policzone.
Szatnia, kibice – trenerskie trudne życie
Decyzja o zwolnieniu Mroczkowskiego bardzo ucieszyła kibiców, którzy już od kilku kolejek domagali się jego „głowy”. Zresztą nawet właściciel klubu nie zaprzecza, że głos fanów miał tutaj znaczenie – Na pewno negatywne relacje trenera z kibicami dopełniły czarę goryczy, jednak nie były główną przyczyną – mówi o powodach zwolnienia trenera Michał Świerczewski w wywiadzie dla oficjalnej strony klubu.
Zarzucając drużynie Mroczkowskiego brak wypracowanego stylu, pojawiają się też głosy, że szkoleniowiec nie zdołał zjednać sobie „szatni”, a co złośliwsi donoszą jakoby piłkarze w ostatnich meczach mieli zagrać przeciwko trenerowi. Trudno stwierdzić, czy w tych plotkach jest ziarnko prawdy, natomiast faktem jest, że Mroczkowski nie miał wcale łatwego zadania. Co prawda przed sezonem dostał pod opiekę klasowych jak na poziom II ligi piłkarzy, ale byli to piłkarze kompletnie ze sobą niezgrani. W budowanie zespołu z pewnością nie pomogła „afera wałbrzyska”, po której w konsekwencji niesportowego zachowania na obozie, z drużyny wyrzucony został kapitan i lider Rakowa – Wojciech Reiman, a ponadto po pucharowej wpadce z III-ligowym ŁKS-em Łomża, wszystkich piłkarzy ukarano finansowo, zawieszono im premie za wygrane mecze i pieniądze obiecane za ewentualny awans do I ligi. W takich warunkach niezwykle ciężko było zbudować w krótkim czasie team, który „wskoczy za sobą w ogień”. Sam trener nie jest jednak bez winy w całej tej otoczce. Nie jest tajemnicą poliszynela, że nie był on uwielbiany na klubowych korytarzach. Polityka transferowa – sprowadzenie ex-Widzewiaków Mielcarza, Kowala i Warchoła, którzy okazali się „niewypałami”, sadzanie na ławce najlepszego strzelca z poprzedniego sezonu Dariusza Pawlusińskiego czy także nietrafiony pomysł z dwoma kapitanami – to wszystko działało na niekorzyść Mroczkowskiego.
Pamięć krótkotrwała
Krytykując Radosława Mroczkowskiego, kibice jednak jakby zapomnieli, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej piali peany na jego cześć. Z jego przyjściem wiązano wielkie nadzieje – to trener z Ekstraklasy, który pracował także z drużynami młodzieżowymi reprezentacji Polski. I trzeba oddać mu to, że dla Rakowa zrobił niemało. Na Limanowskiego trafił zimą i z drużyny ze środka stawki, zrobił z Rakowa topowy zespół II ligi. Biorąc pod uwagę tylko wyniki z wiosny, RKS nie miał sobie równych w poprzednim sezonie. Częstochowianie pod wodzą Mroczkowskiego awansowali do barażów o awans do I ligi, w których musieli uznać wyższość Pogoni Siedlce. W nowym sezonie Raków znów ma walczyć o I ligę, ale tym razem już skutecznie. I już bez trenera Mroczkowskiego, którego bilans w RKS-ie to 14 zwycięstw, 8 remisów i 7 porażek.
Kto go zastąpi na stanowisku trenera? Na giełdzie nazwisk numerem jeden jest Jacek Magiera, który był już przymierzany do Rakowa przed przyjściem Mroczkowskiego, ale wtedy szkoleniowcem Legii II Warszawa. Teraz jest wolny. Magiera to wychowanek Rakowa, z którym grał w Ekstraklasie. Największe sukcesy święcił w stołecznej Legii, dla której pracował przez 18 lat. Za jego kandydaturą przemawia jeszcze jedno – Magierę popierają kibice. Kiedy oficjalnie poznamy nazwisko nowego szkoleniowca Rakowa? Może za tydzień, a może dopiero po zakończeniu rundy jesiennej. Michał Świerczewski nie wyklucza żadnej opcji. Póki co obowiązki pierwszego trenera przejął prezes Krzysztof Kołaczyk, któremu pomaga Przemysław Cecherz. Ten trenerski duet poprowadził już częstochowian w Stalowej Woli, gdzie RKS zremisował ze „Stalówką” 1:1.
1 Komentarz
Jak głos “fanów” ma znaczenie przy ocenie pracy trenera, to i Magiera się “przejedzie”. A może zwolnić paru nierobów bez talentu biegających za piłką? A może prawdą jest, że zawodnikom Rakowa “wygodnie” jest w tej de facto trzeciej lidze? I nie zależy im na awansie. Po co się przemęczać. Z takimi żaden trener nie “pogra”.
Jak głos “fanów” ma znaczenie przy ocenie pracy trenera, to i Magiera się “przejedzie”. A może zwolnić paru nierobów bez talentu biegających za piłką? A może prawdą jest, że zawodnikom Rakowa “wygodnie” jest w tej de facto trzeciej lidze? I nie zależy im na awansie. Po co się przemęczać. Z takimi żaden trener nie “pogra”.