Najlepsi strażacy w Polsce wspinali się, a raczej wbiegali na ściany, na drabinach wykonywali oszałamiające skoki, niemal jak o tyczce, pędzili po stromych skośnych dachach, balansowali na równoważniach i dodatkowo obsługiwali mnóstwo ratowniczych urządzeń. Na początku lipca odbyły się w Centralnej Szkole Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie XXXI Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w Sporcie Pożarniczym.
Strażacy pokonywali pożarnicze tory przeszkód indywidualnie i w sztafetach, popisywali się iście małpią zręcznością i ogromną odwagą. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Obserwujący zmagania widzowie porównywali wyczyny strażaków do pokazów parkouru, do popisów cyrkowców, zgadywali, że to sport wymagający bycia i lekkoatletą, i akrobatą i kaskaderem jednocześnie.
– Nic podobnego – śmieje się młody krakowianin Bartłomiej Siepietowski, zwycięzca krajowej klasyfikacji indywidualnej. – Trenowanie żadnych innych dyscyplin nic tu nie pomoże – mówi nam wesoły sportowiec. – Do konkurencji pożarniczych trzeba się przygotowywać za pomocą specjalistycznych ćwiczeń, Trzeba to kochać, trzeba bez przerwy trenować, i w trakcie służby, i w czasie wolnym, tylko wtedy można się spodziewać przyzwoitych wyników.
Jego zdaniem wszystkie konkurencje są bardzo spektakularne i kibicowanie to przyjemność, ale bez wątpienia wspinaczka za pomocą drabiny hakowej jest najbardziej dynamiczną konkurencją. Jest ona także najniebezpieczniejsza.
Strażak dobiega do trzypiętrowej ściany z drewnianymi parapetami w oknach, zahacza o najniższe okno zębatym hakiem na szczycie drabiny i czterema susami, jak spiderman, znajduje się piętro wyżej, błyskawicznie sięga drabiną wyżej i wspina się znowu. Wejście na III piętro zajmuje najlepszym około 15 sekund!
Pędzący przez wymyślne przeszkody strażacy rozwijają w trakcie konkurencji węże, przykręcają gwinty, obsługują rozdzielacza, motopompy i prądownice. Jest na co popatrzeć!
W klasyfikacji międzynarodowej nasi zawodnicy zajęli drugie miejsce, za reprezentacją Ukrainy, a wyprzedzając Białoruś.