Demokracja to rządy ludu, a głosem ludu jest referendum. Używając mowy Cicerona, można by rzec: demokracja to vox populi, narzędziem populistów jest referendum. Można w tym powszechnym głosowaniu spytać się o prognozę pogody, prawdopodobieństwo trafnej odpowiedzi jest takie samo, jak w pytaniach o przyszłość Polski.
Praktyk instytucji referendum, pan Adolf Hitler, pytał swój lud w listopadzie 1933 roku dociekliwie: Czy Ty, Niemcze, i Ty, Niemko, aprobujesz tę politykę rządu Twojej Rzeszy i czy gotowi jesteście uznać ją za wyraz waszych własnych zapatrywań i waszej własnej woli i uroczyście opowiedzieć się za nią?
O to samo, zmieniając Niemca w Polaka, chciałaby się spytać władza rządząca Rzeczpospolitą, ale jej nie wypada. Hitler miał uproszczone zadanie, kandydować w wyborach mogli tylko osobnicy zaakceptowani przez NSDAP, a człowiek nie aprobujący polityki rządu trafiał do obozu w Dachau. Z braku takowych argumentów, łączenie wyborów parlamentarnych ze składaniem wiernopoddańczych hołdów, jest dość ryzykowne. Mamy więc mieć referendum, ale nie wiemy o czym…
Gdyby rządzący i rządzeni byli ciut odważniejsi, zaryzykowaliby referendum w sprawie rzeczywiście istotnej. Spytali by się polskich obywateli, czy chcą nadal być obywatelami UE… Proste pytanie, prosta odpowiedź. Nie ma miejsca na kręcenia, że chcemy być w UE, ale nie takiej, chcemy być, ale nie rezygnując z suwerenności, chcemy być, ale nie w towarzystwie Niemca. Nikt nas na siłę nigdzie nie trzyma, możemy być suwerenni jak Białoruś lub Turcja. Stać nas nawet na wynajęcie „wagnerowców”, by chronili tą naszą suwerenność.
Pytanie o UE wymaga jednak odwagi. Bo co w sytuacji, gdy większość opowie się za pozostaniem w UE? Rząd zacznie przestrzegać unijnej Kartę Praw Podstawowych…? Wykasuje antyunijną propagandę w TVP…? Zrezygnuje z suwerennego prawa i monopolu na okradanie, okłamywanie i ogłupianie Polaków…? Pewnie nie. Dolly Parton spać musi na plecach, alkoholik musi pić, a człowiek chory na władzę nie znosi ograniczeń.
Jeśli obawiamy się zadawania pytań dotyczących spraw najistotniejszych, to po co wydawać ogromne pieniądze na referendum. Taniej byłoby skasować demokrację, wsadzić wrogów narodu do obozu, uszczęśliwić lud mocniejszym chwyceniem za mordę. Wśród tych 200 potworków, zwanych suwerennymi państwami, demokracja pojawia się w zdecydowanej mniejszości. Reszta jakoś żyje, a jak nie może, to ucieka… Póki nasze granice są otwarte, póki nas z UE nie wywalili, uciec z Polski jest trudno. Możemy sobie pozwolić na luksus lekceważenia zamordystycznych pokus dysponentów sił uzbrojonych w pałki i Abramsy.
Demokracja to towar zanadto przereklamowany. Jakość naszego życia nie jest wartością zależną od opinii większości mieszkających w naszym kraju obywateli. Jakość naszego życia jest wynikiem naszych, indywidualnych decyzji, podejmowanych w warunkach gwarantujących wolność wyboru.
Referendum w sprawie wyboru dania obiadowego urządziły sobie dwa wilki i jedna owca… Potem narzekano na owcę, że jest wrogiem demokracji…
