Nie dotarłem do jego schronienia na końcu Polski; odkładałem plan podróży z roku na rok. Aż z tego zaśnieżonego zakątka, na styku granicy Polski, Rosji, Litwy nie przyszła wiadomość: Marian odszedł.
Był twórcą niezależnego dziennikarstwa w Częstochowie; o tym pamiętać powinni wszyscy obecni rzemieślnicy pióra i ich następcy, jeśli chcą wiedzieć co to jest niezależność i co to jest dziennikarstwo. Dziennikarstwo to nie zawód, to charakter; warto mieć litewski upór w poszukiwaniu obiektywnej prawdy, warto wyznaczyć sobie nieprzekraczalną linię możliwych ustępstw; wiedzieć, że lepiej odejść niż podpisać się pod tekstem, z którym się nie zgadzasz.
Litwin z natury, do Częstochowy trafił w połowie lat 70-tych, rozpoczynając pracę w wojewódzkiej bibliotece publicznej. W 1980 r. był jednym z założycieli „Solidarności” w bibliotece, a poprzez to inicjował niezależny ruch związkowy także w innych instytucjach kultury. Uczestniczył w proteście w klubie „Ikar” w listopadzie 1980 r., po nim współtworzył niezależne pismo: Biuletyn Informacyjny ZR NSZZ „Solidarność” w Częstochowie. Ta niezależność nie uznawała kompromisu; dowiódł tego tekstem „Kalosze demokracji”negliżującym zjawiska karierowiczostwa w demokratycznym ruchu „S”. Od sierpnia do grudnia 1981 r., pracowałem wspólnie z Marianem w Biurze Informacji Zarządu Regionu „S”: wydawaliśmy biuletyn, jednodniówki informacyjne, „gazetki mówione” na kasetach itd. Po wprowadzeniu stanu wojennego, uniknąwszy internowania, Marian przystąpił do organizowania „konspiry”i wydawania „Gazety Wojennej”. Aresztowany w kwietniu 1982 r, skazany został za to na 4 lata więzienia. Wyszedł po amnestii w 1983 r, nie zrezygnował z konspirowania, pisał teksty i pomagał w redagowaniu pism „podziemnych”, m.in. „Wytrwamy” i „Dyskursu” . Oczywista była także jego aktywność w Komitecie Obywatelskim, choć świadomie zrezygnował z możliwości kariery politycznej: bycia radnym lub urzędnikiem w nowych strukturach wolnego państwa.
W 1991 r. narodził się pomysł tworzenia niezależnej prasy regionalnej; dzięki Juliuszowi Braunowi powstał kielecko-częstochowski dziennik „24”; od 1992 r. z odrębną redakcją ukazywał się „Dziennik Częstochowski 24 godziny”. Marian był szefem redakcji, z niczego, przy braku doświadczeń i wzorów, tworzył rzecz nową: gazetę nie urzędową, nie partyjną, nie wyznaniową, ale prawdziwie niezależną, obiektywną i pluralistyczną; gazetą dla czytelników, nie dla władzy i polityków. Dziennikarzem mógł zostać każdy, liczyły się wrodzone zdolności weryfikowane ołówkiem naczelnego i głosami czytelników. Formuła dziennika narzucała dyscyplinę, ale nie ograniczała demokracji i wewnętrznej rywalizacji. Pod okiem naczelnego Mariana kształtowała się plejada wybitnych ludzi pióra, wymieńmy tu: Annę Migalską, Marię Nowakowską, Dorotę Steinhagen, Igę Bazan, trio Wi-Fi-Fi z Wojtkiem Kowalskim, Artura Witoszka i Janusza Pawlikowskiego; byli także „doświadczeni zawodowcy” Sławomir Węglewski, Ryszard Rotaub, Andrzej Kryształowski, grono „nestorialne”: Tadeusz Gierymski, Andrzej Kalinin, Andrzej Grądman, fotografowie: Andrzej Zembik, Grzegorz Skowronek itd.,itd. Nie sposób wszystkich wymienić, dość zauważyć, że większość nagradzanych i znanych poetów i prozaików częstochowskich miało swój epizod w „Dzienniku Częstochowskim”; bo Tadeusz Gierymski wspólnie z Andrzejem Kalininem stworzyli tam „hodowlę talentów”.
Niezależność, to nie była tylko „marka”, trzeba było jej bronić, bo nawet „nowa”, „nasza” władza nie była przyzwyczajona, że jakiś „pismak” patrzy jej na ręce i ośmiela się krytykować. Rolą naczelnego było „brać na klatę” różne ataki. Wspomnę tu oskarżenie i sprawę sadową, w której Marian został skazany za dopuszczenie do druku felietonu, w którym żartobliwie opowiadając o nieporadności pewnej instytucji konkludowano: warto ją wysadzając w powietrze wysłać w kosmos. Sąd rejonowy uznał to za nawoływanie do aktów terrorystycznych. Obronę niezależności Marian przepłacił utratą stanowiska naczelnego i wymuszonym odejściem z pisma, które stworzył.
Był potem korespondentem PAP, współpracował z Telewizją Polską Katowice, imał się innych, rzemieślniczych zajęć. Autorytet jakim się cieszył w środowisku czynił z niego „jednoosobowy” sąd koleżeński i syndykat obrony praw dziennikarzy. W 1996 r zgodził się firmować nowy, szalony pomysł: powstanie w Częstochowie niezależnego periodyku kulturalnego „Aleje III”. Tam znów mogła rozwijać się plejada gwiazd, od tych starych, doświadczonych ( Gierymski, Kalinin, Grądman, Elżbieta Jeziorkowska – Wróbel, Marian Panek) po młody narybek, który wkrótce był uznany nie tylko w naszym mieście ( Krystian Piwowarski, Arkadiusz Frania itd.). Z niczego powstało jedno z najciekawszych pism kulturalnych w Polsce. Stłamszone, niestety, jak wiele innych częstochowskich inicjatyw wybijających się nad przeciętność.
Wrodzony talent literacki pozwolił Marianowi znaleźć nowy sposób na życie. Stał się „zawodowym” pisarzem sprzedającym czytelnikom interesujące czytadła. Spróbował już tego w latach 80-tych, gdy pod pseudonimem pisał kryminały. Potem do kryminałów dołożył się opowieści historycznych „Sagę rodu z Lipowej” (36 tomów) i „Dworek pod Malwami” ( plan zakładał 50 tomów). Powodzenie tych książek pozwoliło Marianowi obronić własną niezależność. Dziesięć lat temu porzucił Częstochowę, przeniósł się w swoje rodzinne litewsko-podlaskie strony. Zamieszkał na wielkim odludziu, w pięknej krainie wzgórz i jezior, z oddalenia oglądając polsko-polskie spory.
Nie zastanę już go tam, nie będzie na mnie czekał na ławeczce przed domem, nie wdamy się w kolejną dyskusję o rzeczach ważnych i nieważnych.
Mogę tylko w imieniu wszystkich częstochowskich „pismaków” powiedzieć słowo: dziękuję.
Żegnaj, Marianie.
2 komentarzy
Ja też dziękuję, z znałem Go niemal pół wieku; szkoda tylko tego błędu, który chochlik drukarski sprawił – MPR pewnie by się uśmiechnął, że się go o rok wysłało na wieczną warte wcześniej, a tym samym … skróciło życie!?
Ja też dziękuję, z znałem Go niemal pół wieku; szkoda tylko tego błędu, który chochlik drukarski sprawił – MPR pewnie by się uśmiechnął, że się go o rok wysłało na wieczną warte wcześniej, a tym samym … skróciło życie!?
Zapewne MPR nie obraziłby się na Jarka, ale oczywiście błąd poprawiliśmy.
Zapewne MPR nie obraziłby się na Jarka, ale oczywiście błąd poprawiliśmy.