W ubiegłym tygodniu ruszył proces w sprawie dwóch kobiet oskarżonych o bestialskie zabijanie zwierząt oraz handel zwierzęcym smalcem. Oskarżone nie przyznają się do winy. Grozi im do dwóch lat pozbawienia wolności.
Sprawa wyszła na jaw w lipcu zeszłego roku. Powiadomieni przez ekologów z częstochowskiego oddziału Fundacji For Animals policjanci, odkryli w gospodarstwie Agaty G. i jej matki Alfredy P. kilkadziesiąt pozostających w zamknięciu psów, zwierzęce szczątki oraz kilkanaście pojemników, słoików i butelek z nieustaloną początkowo zawartością. Po ekspertyzach okazało się, że niektóre zawierały tłuszcz świński z domieszką psiego. Pomimo zleconych aż czterech ekspertyz sądowych, nie udało się ustalić wieku smalcu. Znalezione w gospodarstwie szczątki zwierząt też nie mogły jednoznacznie świadczyć o tym, że to one zabiły nieokreśloną liczbę psów.
Prokuratura oskarżyła matkę i córkę o to, że wprowadzały do obrotu między październikiem 2006 a lutym 2009 środek szkodliwy dla zdrowia i życia w postaci tłuszczu zwierzęcego, niebadanego weterynaryjnie. Kobiety handlowały smalcem na na rynku, na Zawodziu w Częstochowie. Produkt cieszył się sporym zainteresowaniem. – Była to mieszanina tłuszczu świńskiego i psiego. Zgodnie z przepisami unijnymi, psy nie są uznawane za zwierzęta hodowlane w celu spożywania ich tkanek. Zwierzęta na tej posesji hodowane były w warunkach skrajnie niehigienicznych. Mogły one być chore i zagrażać zdrowiu osób, nawet jeśli z własnej woli wchodziły w kontakt z tą substancją – mówi Romuald Basiński, rzecznik częstochowskiej prokuratury. Choć Agata G. przyznała wcześniej w zeznaniach, że uśmiercała zwierzęta wieszając je na sznurku, wymiar sprawiedliwości nie mógł zaliczyć ich jako dowód w sprawie. Kłobucczanka występowała bowiem w charakterze świadka, a nie podejrzanej. – Polskie prawo nie przewiduje samooskarżenia się. Wszystkie zeznania świadka, gdy zmienia się jego status na osobę podejrzewaną uznawane są za niebyłe – wyjaśnia rzecznik. Według opinii biegłych psychiatrów nie stwierdzono u Agaty G. zaburzeń psychicznych ograniczających poczytalność.
Starsza z kobiet przyznawała, że sprzedawała tłuszcz za 20-30 złotych za butelkę. Jej córka zeznawała na początku, że procederem wytwarzania psiego smalcu zajmowała się matka, sama jednak twierdzi, że nigdy nie widziała tego i tylko są to tylko jej przypuszczenia. Zaprzecza ponadto swojemu udziałowi w jakimkolwiek z zarzucanych jej czynów. Później Agata P. winą za uśmiercanie zwierząt próbowała obarczyć swojego zmarłego w 2006 r. ojca, Józefa P. Mężczyzna prowadził działalność gospodarczą polegającą na wytwarzaniu futer lisich, prowadził także punkt rakarski a także hodowlę psów. Po jego śmierci ?interes? przejęła żona, Alfreda P. Kobieta przyznaje się do handlu smalcem, twierdząc że sprzedaje smalec wytworzony jeszcze przez jej męża. Stanowczo zaprzecza jednak zabijaniu zwierząt. Kobieta przekonuje, że kocha zwierzęta, a do do handlu zmusiła ją trudna sytuacja finansowa.
1 Komentarz
podłość ludzka nie zna granic gdyby to o demie zależało dostali by 25 lat pozbawienia wolności potwory a nie ludzie:(