Znów zrobiło się głośno na temat kwestii likwidacji części połączeń kolejowych. Jeszcze w marcu z tras województwa śląskiego zniknąć może aż 30 proc. połączeń regionalnych. Nie znaczy to, że pozostałe 70 proc. wyjedzie, bo kolejarze grożą strajkiem.
Województwo śląskie jest jednym z niewielu, które jeszcze nie zawarło na ten rok umowy na prowadzenie przewozów kolejowych. Nic nie wskazuje na to, że takowa zostanie w najbliższym czasie podpisana. Dlatego pociągi kursują według tzw. umowy ramowej. Oznacza to, że Urząd Marszałkowski płaci Przewozom Regionalnym zaliczki. Corocznie “dokłada” 110 mln zł na finansowanie deficytowych kursów. Przewoźnik chce dodatkowe 50 mln, ale województwa na to nie stać. W związku z tym Przewozy Regionalne ogłosiły, że od 21 marca będą zawieszać połączenia w sumie 70. Oznacza to, że pracę stracić może nawet 600 kolejarzy. “Solidarność” spodziewa się decyzji o zawieszeniu pociągów w najbliższych dniach. Zaraz po tym planują rozpoczęcie działań protestacyjno-strajkowych.
Adam Matusiewicz, marszałek województwa śląskiego zaproponował, by Przewozy Regionalne przekazały połowę połączeń Kolejom Śląskim, należącym do regionu. Oznaczałoby to, że do kasy Przewozów Regionalnych trafiłoby 80 mln zł. Pierwotnie mowa była o przejęciu przez województwo jedynie linii Gliwice – Katowice – Częstochowa, jednak Koleje Śląskie będą w stanie obsłużyć większą liczbę połączeń. Koleje Śląskie mają już komplet pozwoleń, przewóz pasażerów rozpoczną 1 czerwca. Pojawił się jednak kolejny problem – tym razem z taborem. Koleje Śląskie mają przejąć najlepsze składy – pociągi typu Flirt, których i tak jest niewiele, bo tylko cztery, z czego jeden jest uszkodzony. Dwa lata temu zamówiono osiem pojazdów, pierwsze mają dotrzeć na początku czerwca. Marszałek Matusiewicz planuje zakup szynobusu i wydzierżawienie od Przewozów Regionalnych około 20 pociągów.
