Wzruszyło mnie wyznanie lokalnego „samorządowego polityka”, inaczej – byłego radnego, że ludzie lewicy i prawicy dogadują się poza salą obrad. Czy to źle? Szkoda, że tylko poza salą obrad, bo może jeszcze nie rozumieją, ci dorośli, że samorząd nie ma nic wspólnego z polityką i powinien łączyć ludzi w działaniu na rzecz miasta, a nie dzielić ich według przykazań partyjnych.
Ciągle jeszcze na sali obrad okopani są w swoich partiach i próbują pod osłoną swych organizacji realizować rozszerzenie jej władzy. A nam, mieszkańcom, wydaje się, że ci dla których interesy partii, czy ich samych jest ważniejszy niż interes ogółu, powinni zostać automatycznie wykluczeni z samorządu.
Nasz były radny z żalem rozmyśla o dawnym, wygodnym miejscu i ciągle ma nadzieję tam wrócić z pomocą organizacji. Ale kto pcha się do samorządu i po co? Jaki gatunek ludzi? Czy tacy przeciętniacy, którzy sami niewiele osiągnęli a teraz to wreszcie się dorobią? Czy też ludzie z polotem, odważni i przedsiębiorczy pragnący coś dla innych zrobić? Tacy o których wiemy, że są szlachetni? Czy oni odważą się zmieszać z karierowiczami?
Zawsze sporo było nauczycieli, słabych lekarzy, sklepikarzy i wielu innych takich, którzy coś chcieli zrobić, ale jeszcze nie bardzo wiedzieli co. Może mają potrzebę być kimś kim nie są. Czy to skrzywienie psychiczne? Chęć władzy dla samej władzy?
Na ostatniej stronie Waszego tygodnika wyjątkowa postać. Halina Rospondek. Poseł. Przykład kariery bibliotekarki. Aktywna, lubiana. Doczytałem się jak wiele inicjatyw wspierała. Chluba jej za to , chociaż to jej obowiązek wspierać rozwój swojego regionu. Wspierała, ale nie inicjowała. Byli zatem inni, wyrastający ponad przeciętność, którzy inicjowali. Zaczytałem się o tylu jej dokonaniach, że prawie zrozumiałem, że dla reszty posłów naszej Ziemi Częstochowskiej już nic nie zostało. Czy zatem potrafi pani współpracować z posłami innych orientacji dla dobra naszego regionu? Czy tylko sama. Bo w kupie siła przecież.
Inny poseł – pan Giżyński. Przez samo „ż”. Swego czasu Wasz tygodnik podsumowując aktywność posłów w Sejmie zakwalifikował tego pana na dalekim miejscu. Ot jest sobie w Sejmie cichutki i skromny. Również w środowisku częstochowskim jest cichutki. Niektórzy zaglądają mu przez ramię i mają pretensje, że on też za często zagląda gdzieś… Gdyby Prezes Jarek wiedział, że jego pupil jest osobą bardzo skutecznie osłabiającą jego organizację, zniechęcając chętnych do zasilania jej szeregów, to pewnie by zapłakał. To, że był wojewodą z nominacji AWS, po latach nie ma już znaczenia.
Z tej samej organizacji był też pan Buzek, który czym zasłynął u nas? Tym, że w ostatnich chwilach premierowania przekazał czek dla Akademii Polonijnej. Czek na 20 ml co wypominała mu prasa ogólnopolska. To dobrze? Dla kogo? Zasilił tym organizację pana (nie księdza) Kryńskiego, który zatrudnił żonę darczyńcy. Zresztą nie na długo. Ale Akademia rozwijała się ku chwale zainteresowanych.
Kryński znał się na interesach i dlatego dziwnym trafem dostał się jego organizacji, na drodze darowizny, od znikającej firmy, wielki plac należący do klubu piłkarskiego. Ale to był tylko błąd wojewody Guły, też z AWSu, który nie przyjrzał się dobrze przepisom prawnym. To nic, że społeczeństwo naszego miasta oburzało się. Poszkodowany klub Skra nie liczył się.
Nasz były radny podkreśla znaczenie układów. Ale one pewnie zawsze były. I nie wiadomo czy to dobrze czy źle. Czy ten pan, liczący na to, że jeszcze może wrócić do samorządu jest z innej gliny?
