Już wiemy, kto z całą pewnością nim nie będzie.
Najgorszy wynik osiągnął Grzegorz Więciorkowski – “Nowa Częstochowa”, na którego zagłosowało zaledwie 1.486 mieszkańców Częstochowy (1.94 proc.). Najwyraźniej atut kandydata o jego bezpartyjności nie przekonał wyborców. Więciorkowski przez większość częstochowian nie kojarzy się z niczym – ani złym, ani dobrym. Taki kandydat wyjęty z jakby kapelusza, o którym nikt nie słyszał przez ostatnie 4 lata. Więciorkowski to idealista lokalny, którego głównym problemem jest artykułowanie własnych, może nawet i genialnych pomysłów na nową Częstochowę, o których wie tylko Grzegorz Więciorkowski.
Przedostatni okazał się Jerzy Kocyga z Bloku Obywatelskiego „Częstochowianie”. Do oddania głosu na siebie namówił niewiele ponad 3 tysiące osób (4.02 proc.). Rozstawione w mieście CV sugerowało, że kandydat pilnie poszukuje pracy. Z drugiej jednak strony wydawać by się mogło, że Kocyga i jego komitet „skazani byli na sukces” po udanej rewolcie obalającej Wronę. W opinii mieszkańców, ktoś jednak musiał zapłacić za brak konkretnych działań tuż po listopadzie 2009 roku. Skryci wspólnicy (SLD, PO, PiS) pytani dziś o bierność w porewolucyjnym okresie ostatnich kilku miesięcy, milczą jak grób, z czego wynika, iż Blok Obywatelski od początku był jedynie narzędziem i miał zostać złożony w ofierze, co zresztą się stało.
Trzecim od końca jest Artur Warzocha z PiS. Przekonał do siebie prawie 10 tysięcy wyborców (12.91 proc.). Jego wynik jest największą niespodzianką wyborów samorządowych. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż sam kandydat miałby niezły zgryz, gdyby niechcący wygrał. Od lat ślepo wykonuje polecenie guru częstochowskiego PiS-u, Szymona Giżyńskiego. To dzięki uległości, po wieloletniej tułaczce zawodowej nareszcie dziś cieszy się spokojem, jako pracownik NIK-u. Do sukcesu Warzochy nie przyczynił się sam kandydat, lecz talent łebskiego sztabowca oraz niezłe wyniki PiS-u w całej Polsce.
Wydawałoby się, że trzecie miejsca w rozgrywkach sportowych nie jest złą pozycją, jednak nie w przypadku walki o fotel prezydenta miasta. Największym przegranym wyborów samorządowych 2010 jest Tadeusz Wrona ze Wspólnoty Samorządowej, na którego zagłosowało aż, czy raczej tylko, 10.179 wyborców (13.31 proc.). Apetyty komitetu i samego kandydata były znacznie większe. Wyborcy nie potrafią Wronie zapomnieć błędów ostatnich lat – prohibicji przy Dekabrystów, koncentrowaniu się na kolejnych pomnikach i krzyżach, nadmiernej opieki, jaką otaczał Jasną Górę, obsadzaniu na stanowiska nie zawsze kompetentnych pracowników. Najgorszym jednak z jego grzechów uznaje się ślepą wiarę we własną nieomylność.
Dziś w wyścigu o fotel prezydenta naszego miasta, kandydaci z I tury wyborów samorządowych już się nie liczą.
A kto ewentualnie będzie prezydentem Częstochowy?
Czytaj: Karawana jedzie dalej…