Zawrzało na sesji rady miejskiej Kłobucka. Powodem było pojawienie się byłego burmistrza Zygmunta Krystka, którego wystąpienie wywołało prawdziwą burzę z piorunami wśród obecnych na sali sesyjnej władz miasta, radnych, sołtysów i pozostałych gości.
Wprawdzie głównym punktem programu wtorkowej sesji miało być udzielenie aktualnemu burmistrzowi absolutorium, lecz siłą rzeczy stało się zupełnie odwrotnie. Wszystko za sprawą byłego włodarza Zygmunta Krystka, który swoim przemówieniem wprawił w konsternację wszystkich przybyłych na wtorkowe posiedzenie kłobuckiej rady. Przepisowe 5 minut na wypowiedź przeciągnęło się do kilkudziesięciu, a to dlatego, że lista Krystka była długa i obszerna i zawierała głównie zarzuty wobec obecnie rządzących, w szczególności burmistrza Nowaka. Wątków było naprawdę sporo, a wśród nich pojawiały się m. in. zarzuty niewiarygodności, niegospodarności i licznych uchybień w temacie inwestycji realizowanych przez obecną ekipę. – Jeżeli komuś się praca w administracji nie podoba, to niech się przeniesie do prywatnego biznesu – mówił Krystek. – Krzywdzące są te oceny (Z. Krystka – przyp. Red.) i to żonglowanie liczbami. Nie wiem kto tu jest bardziej niewiarygodny – oponował Nowak. Zygmunt Krystek podzielił się swoją opinią również na temat polityki kadrowej w urzędzie i jakości pracy urzędników. Nie spodobało mu się to, że kasa była nieczynna, gdy chciał załatwić jedną ze swoich spraw w urzędzie. Oberwało się również jednej z pracownic za błędy w publikacjach zawartych na stronie Biuletynu Informacji Publicznej. – Czy ona jest takim super pracownikiem, że ściągnęli ją z Wręczycy na stanowisko drugiego pracownika sekretariatu? – pytał w temacie zatrudnienia innej urzędniczki. – Barbara Kulej pochodzi z Kłobucka, ale w międzyczasie przeprowadziła się do Wręczycy – tłumaczyła sekretarz Piątkowska. W miarę pojawiania się kolejnych zarzutów, atmosfera na sali robiła się coraz bardziej gorąca. Emocje, jakie wzbudzały słowa Krystka, udzieliły się wielu przybyłym na sesję. Najgłośniej krzyczał Zdzisław Zając, przewodniczący zarządu osiedla Nr 3 w Kłobucku. Jego głos zabrzmiał niczym parafraza słynnych słów Cypriana Norwida. – A co pan uczyniłeś najlepszego dla naszego miasta? – grzmiał Zając. Solidne cięgi zebrały niektóre lokalne media – Gazeta Kłobucka i Dziennik Zachodni. Krystek sugerował, że pierwsza z nich razem z Nowakiem i Serafinem chce go wykończyć, a w swoich artykułach wizerunek gminy i rządzących jest daleki od prawdy. – Nie ma wątpliwości, komu sprzyja Gazeta Kłobucka – stwierdził były burmistrz. Na potwierdzenie swojej opinii przytoczył kilka przykładów nieprawdziwych informacji zawartych w opublikowanych do tej pory artykułach tych tygodników. – Przytoczone wypowiedzi prasowe nie są przeze mnie autoryzowane. Proszę zapytać autora, skąd taka informacja – odpowiadał Nowak. Chodziło m.in. o informację dotyczącą elementów zagospodarowania kłobuckiego rynku.Rzecz jasna najwięcej oberwało się burmistrzowi Nowakowi, który pod ostrzałem skarg i zażaleń zdawał się z minuty na minutę popadać w coraz większą konsternację. Nie udało mu się odeprzeć wszystkich zarzutów przedstawionych przez Krystka, gdyż czas biegł nieubłaganie, a wszyscy obecni na sali tracili powoli cierpliwość. Aktualny burmistrz pozwolił sobie jednak na komentarz końcowy. – Czuję się zaskoczony, rozżalony, że Zygmunt Krystek wyszedł dziś z takimi zarzutami dyskredytującymi moją osobę w oczach radnych. Nigdy nie krytykowałem poczynań mojego poprzednika. Znam go od lat i mogę o nim powiedzieć, że jest dobrym samorządowcem – stwierdził Nowak.
Od autora
Kampania wyborcza ruszyła z kopyta. Jak widać będzie ona ostra i bezlitosna. Ogólnonarodowa, zbawcza refleksja po smoleńskiej tragedii, która ma odmienić obliczę dotychczasowej walki politycznej, nie przyjmie się na naszym kłobuckim podwórku. Wystąpienie Krystka – choć momentami ciekawe – można uznać jako jej pierwszy przejaw. Daleko tu jednak do merytorycznej i wyważonej dyskusji. Nie wiadomo, jaki oręż przywdzieją pozostali kandydaci na burmistrza. Jedno jest pewne. Będzie śmiesznie.