„Jakoś – niestety – rozminęliśmy się w naszych wizjach. Jednak nie było żadnej iskry zapalnej, której niektórzy niepotrzebnie się doszukują” – tak swoje powody odejścia z Rakowa wyjaśnia Krzysztof Kołaczyk.
– Na początek proszę o krótki rys historyczny…
– Hm, tu musimy się cofnąć w przeszłość… Do Rakowa trafiłem po raz pierwszy mając 8 lat, kiedy to rodzice zapisali mnie do tego klubu. Gdy miałem lat 16, jako junior odszedłem do pierwszej drużyny Górnika Zabrze. Potem ze względu na zdrowie było różnie. Grałem w reprezentacjach Polski juniorów, budowałem między innymi drużynę na Olimpiadę w Barcelonie w 1992 roku. Niestety ze względu na kontuzję kręgosłupa na Olimpiadę w końcu nie pojechałem. Kiedy się wyleczyłem, grałem w innych klubach i jakiś czas później wróciłem do Rakowa. Niestety w klubie działy się różne niepokojące dla mnie rzeczy, przez co nie do końca czułem się tu dobrze i w 2007 roku postanowiłem założyć Akademię Piłki Nożnej APN Częstochowa. W 2009 roku Raków popadł w bardzo duże problemy finansowe. Wtedy właśnie z Jurkiem Brzęczkiem, Grzegorzem Lelonkiem, Cezarym Suchanem i Patrykiem Podwysockim stworzyliśmy taką ekipę, która chciała klub ratować, ponieważ to był „nasz” klub, tu się wychowaliśmy i chcieliśmy o niego walczyć. Potem pojawiła się firma X-kom i otworzyła się szansa na odbudowę Klubu RKS Raków. Pomysł powstania Klubu Biznesu powstał 6-7 lat temu. Chodziło o to, by zrzeszać przedsiębiorców, dla których ważny jest sport i którzy chętnie ten sport wspierają.
– Sponsorzy i zaangażowani kibice plotkują na temat Pana odejścia z Klubu Biznesu, działającego przy RKS Raków Częstochowa. Chcielibyśmy o powodach usłyszeć z pierwszej reki…
– Raków zawsze był, jest i będzie w moim sercu. To kawał mojego życia. Wszystko jest z nim związane: kiedyś moje granie, treningi, ludzie, znajomości, kontakty, miejsce spotkań – dlatego decyzja o odejściu była najtrudniejszą, jaką do tej pory w życiu musiałem podjąć. Była tym bardziej niełatwa, że przez ostatnie dwa i pół roku całkowicie poświęciłem się stworzeniu od podstaw jednej z gałęzi klubu RKS Raków Częstochowa – Klub Biznesu, który zrzesza przedsiębiorców, będących sponsorami klubu. Jest to jakby odrębna komórka marketingu klubu, zajmująca się pozyskiwaniem sponsorów i budowania budżetu.
Powody mojego odejścia nie są jednoznaczne i dotyczyły między innymi różnic w widzeniu Klubu Biznesu i podejściu do niego. Dla mnie w życiu zawsze szacunek do ludzi, zbudowane z nimi relacje są na pierwszym planie. I to pomogło mi w tworzeniu Klubu Biznesu. Możliwe, że moja historia, to że grałem w piłkę i wiele razy się przeprowadzałem, bo zmieniałem kluby sprawiła, że musiałem szybko odnaleźć się w nowych sytuacjach i dawać sobie z nimi radę. I tego właśnie, w ostatnim czasie brakło mi w Klubie. Bardzo szanuję Michała Świerczewskiego [właściciel firmy X-kom, główny sponsor RKS Raków], że zdecydował się na wsparcie Rakowa, że wydaje na jego działalność pieniądze, że się angażuje, nadzoruje, zresztą ma do tego absolutne prawo. Jakoś – niestety – rozminęliśmy się w naszych wizjach. Pragnę jednak podkreślić, że to nie zadziało się nagle, ale narastało powoli. Więc nie było tu żadnej iskry zapalnej, której niektórzy niepotrzebnie się doszukują.
– A na jakiem obecnie etapie jest Klub?
– Bardzo dobrym. Klub zrzesza około 130 firm, choć ta liczba jest ruchoma. Poza tym, w dalszym ciągu funkcjonuje program spotkań, który ja zbudowałem i który jest cały czas realizowany. Przez dwa i pół roku podpisałem około 140 umów sponsoringowych, więc ta liczba broni się sama.
– Skoro nie Raków Częstochowa, to jakie ma Pan teraz plany zawodowe?
– Nie ukrywam, że trochę martwiłem się, czy te kontakty, które mam, pozwolą mi na kontynuowanie pracy zawodowej i czy ten trud nie poszedł na marne. Natomiast, zaraz po ostatnim spotkaniu ze sponsorami byłem już spokojny o swoją przyszłość.
Poza tym, że dostałem kilka propozycji pracy, ale to co chyba nawet ważniejsze, to mnóstwo słów uznania, podziękowań, gratulacji. Były nawet owacje na stojąco i łzy wzruszenia. Bardzo mnie to uskrzydliło. Reakcja ludzi, z którymi i dla których pracowałem bardzo mnie uspokoiła. Oczywiście, że jest mi żal i szkoda, że już nie będzie mnie przy Rakowie i że dalej tego projektu już nie będę tworzył.
– Będzie Pan pracował nad nowymi projektami, czy tak?
– Już wyjaśniam, bo narosło sporo pogłosek w tej sprawie. Po pierwsze nie jest to absolutnie kwestia żadnego wyboru – reprezentacja albo klub. Dostałem propozycję pracy jako trener asystent reprezentacji Polski U-16. To było jakieś trzy tygodnie przed ogłoszeniem mojej decyzji o odejściu z Rakowa. Od razu mówię, że nie jest to żadna umowa o pracę na stałe. Tu chodzi o dosłownie parę zgrupowań, wyjazdów. Z pewnością nie kolidowałby to z moją pracą w Klubie Biznesu, a dostarczyłoby mi sporo „tlenu”. Poza tym stwierdziłem, że praca z U-16 dałaby mi dodatkowy bodziec i pewnie nowe możliwości oraz kontakty do dalszego, może nawet lepszego, rozwijania Klubu Biznesu Rakowa, natomiast rozbieżności w widzeniu przyszłości klubu sprawiły, że podjąłem decyzję o zakończeniu pracy w Klubie. Pragnę, by opinia publiczna wiedziała, że to była tylko i wyłącznie moja decyzja. Ze wszystkimi współpracownikami, przedsiębiorcami i władzami Rakowa rozstałem się w absolutnej zgodzie i przyjaźni. Mam do klubu szeroko otwarte drzwi, gdybym chciał wrócić. I bardzo to szanuję i bardzo za to Rakowowi dziękuję.
– Jakie plany na przyszłość?
– Niedawno wróciłem z Kołobrzegu, gdzie przygotowywałem drużynę U-16, gdzie graliśmy z Turcją dwa mecze. Prowadziłem rozgrzewkę, treningi, coś z czego wyrosłem i do czego wróciłem, więc jestem pełen nowej dobrej energii do działania. Ale na razie czekam cierpliwie. Przez te dwa tygodnie od odejścia z Rakowa miałem sporo telefonów z propozycjami pracy, w tym około sportowymi, ale jeszcze nie podjąłem żadnej wiążącej decyzji.