Między bajki to włóżcie, ale wyobraźnia nie zna granic, mogę sobie na Jasnej Górze wyobrazić dyskusję między Panem Politykiem z Rządu a Plebanem-Katolikiem. Razem P i P tworzą tzw. katoprawicę, znielubianą przez laictwo-lewackie. Nielubienie katoprawicy jest racją bytu „la-lewu”, i odwrotnie, zatem dyskusja między L a P jest niewyobrażalna.
Wyobraźnia może wszystko, więc w usta Pana, wkładam nadal aktualne twierdzenia piłsudczyka Wacława Budzyńskiego: „Nacjonalizm obejmuje całe terytorium państwa, ściśle i dokładnie w tych granicach, które wywalczyliśmy nie dla kogo innego, tylko dla narodu polskiego. (…) Nacjonalizm uważa państwo za narzędzie narodu, za aparat, który ułatwia realizację celów narodowych w każdej dziedzinie życia. Rząd w Polsce musi być polski i przede wszystkim dla Polaków. (…) Nacjonalizm nie służy specjalnie jakiejś teorii, czy doktrynie, czy systemowi gospodarczemu, ma bowiem najpierw na względzie gospodarkę czysto polską, dobrobyt Polaków, siłę i przewagę narodu polskiego. (…) A zatem otwórzmy przed Polakami perspektywy i możliwości w przebudowie gospodarczej, społecznej i kulturalnej. Nacjonalizm musi dbać o szczęście i dobrobyt mas, musi być radykalny. Taki nacjonalizm jest właściwie ochrzczonym socjalizmem.”
Tu przerwa na oklaski, szczególnie mocne w sferach regulowanych przez MEN i MKN. Klaszcze także Prezes, bo zapomniany piłsudczyk, w tych krótkich żołnierskich słowach przedstawił program PiS. Co prawda, trzeba te słowo na „n” wykreślić, bo jest „fe”, ale reszta jak najbardziej. Zwłaszcza to twierdzenie, że nasz program jest „ochrzczonym socjalizmem”.
Jako, że gości, hojnie łożących na utrzymanie kościołów i duchowieństwa, nie wypada urazić, Pleban z miłym uśmiechem wysłuchuje Pana. Po czym mu odpowiada słowami przedwojennego, krakowskiego jezuity ks. Krotowskiego: „Patrjotyzm atoli, nie ogrzany miłością Boga, jako Ojca wszystkich narodów i całej ludzkości, nie opromieniony miłością bliźniego i ludzkości, wobec innych narodów, wyradza się w nacjonalizm, w najstraszniejszą żagiew wojenną, źródło niepokojów i krwawych wojen międzynarodowych, oraz bratobójczych walk domowych, wszelkich waśni polityczno-społecznych.” Kościół nie jest instytucją doskonałą, nie jest także dziełem doskonałym Naród, ale chcąc wypełniać pewną misję, Pleban musi się trzymać zasad. Nie może pochwalić egoizmu, tak indywidualnego jak i grupowego, nie może „ochrzcić” darwinizmu społecznego, musi sprzeciwiać się wszelkim kampaniom nienawiści, deptaniu godności „bliźnich”, tylko dlatego, że mówią innym językiem, modlą się do innego Boga, różnią się od nas obyczajami, albo z zupełnie innych, niezrozumiałych powodów, zostali uznani za „wrogów Narodu”. Taką, niestety, Pleban ma misję…
Misja to jedno, praca to drugie… W pustkę trafiają zarzuty dotyczące moskiewskiego patriarchy Cyryla. Może to nawet porządny człowiek, ale pracę ma wredną. Wybrał go Putin, płaci mu Putin, w Putina musi wierzyć, jak w Boga. Nie podejrzewam go nawet, że jest chrześcijaninem, bo to nie jest cecha wymagana dla kariery w Moskwie. Nie ma więc innej misji, niż ta zlecona przez szefa „w cywilu”. Ale to nie mój problem.
Paulini wykonują pracę zawodową, podobnie, w zakresie obowiązków pracowniczych innych księży, jest goszczenie i hołubienie polityków, hojnie łożących na utrzymanie kościołów i duchownych. Ale gdy wykonując pracę zawodową, zapomina się o misji i zasadach, to trudno potem udawać chrześcijan.