Zabytkiem to ja już jestem, tylko nie mam na to stosownej decyzji administracyjnej. Mimo tego, mogę się upierać, że jako relikt przeszłości, mogę pewne rzeczy robić lub o pewnych rzeczach mówić. Żaden purysta językowy nie zakaże mi napisać o używaniu chapciów. Inni mogą se siadywać w pantofelkach, a nawet w laćkach, ja mam chapcie.
Język to część dziedzictwa kulturowego, są zatem strażnicy czuwający nad jego zachowaniem. Sęk w tym, że język – jak i całe dziedzictwo kulturowe – jest tworem sztucznym, ulegających stałemu przetworzeniu. Mówi o tym nawet zastosowany zwrot „sęk w tym”, komunikat zrozumiały tylko dla tych, których pewne dziedzictwo ukształtowało. Dzieci używały zwrotu „kamerować”, jako odpowiednik mojego: „nakręcić film”. Ale jak mam przekonać do poprawności mojego zwrotu, skoro nikt już nie kręci korbką, by przesuwać rolkę z taśmą filmową. Z sękami też już nikt nie ma do czynienia, podobnie jak z pogrzebanymi psami, albo tarczami, gdzie trzeba było w sedno trafić. Mowa, spocona z wysiłku, biegnie za czasem, próbuje nowymi zwrotami utrzymywać ogólną komunikatywność. Nad tym potocznym wysiłkiem czuwa strażnik-purysta-rasista, który w łeb wali za grzech niepoprawności językowej. Ta dintojra profesorska z sadystyczną przyjemnością gotowa jest wysłać mnie do obozu pracy za niepoprawność w używaniu określenia miękkiego obuwia pokojowego.
A ja nie ustąpię. Mnie, albo mojej osobie, milej się siedzi na kanapie w chapciach, są to moje chapcie i tak jak kota nazywam Mruczkiem, tak mam prawo nazwać je tak, jak chcę. Kumpel z Boronowa na swoje dzieci mówi bajtle, zwrócisz mu uwagę, to się obrazi, wytknie rażące naruszenie jego prawa do używania języka „rodowego”, regionalnej ślonszczyzny. Rolnik z Chmielna bebla coś po kaszebsku, to szanujemy, chronimy, szczycimy się zachowaniem oryginalnej gwary tych „bebłoków”. Oni mogą, a ja nie… Chapcie to moja gwara regionalna, mam podobne prawa jak Ślązak, Kaszub czy Karaim, by ją zachować!!!
Niby tak, ale rasista-purysta ma swoją rację: z moich papierów i miejsca zamieszkania wynika polska „czystość” rasowa, prawdziwy Polak ma obowiązki polskie, a do nich należy używanie mowy w sposób ustalony przez Najwyższą Radę Języka Polskiego. Najwyższa Rada nie uznała „chapci” za element godny języka ojczystego, zatem – no, no, no – uważaj, jak i z kim, gadasz. Na szczęście rasiści-puryści nie dysponują policją, wyroki za naruszenie poprawności politycznej czy językowej są dość niskie, podobnie jak liczba chętnych donosicieli. Mogem se w chapetkach siąźć przed telewizorkiem, a nawet wskoczyć do tramwajki.
Teraz mogę przejść do rzeczy. Jednym z najczęściej pokazywanym w wiadomościach TVN-u posłem PiS, jest nasz Szymon Giżyński. Taki, jak mówią młodzi: celebryta. Siedzi na teleobrazkach w ławie rządowej, nic nie mówi, czasem przysypia, nie podpisują go, więc odbiorca nie wie, kto zacz i jaką funkcję w tym rządzie pełni. To akurat nieistotne – kto go zna, to go pozna. Skąd ta łaskawość amerykańskiej telewizji wobec posła spod Jasnej Góry? Otóż, Szymon jest tak duży i obszerny, że może swym ciałem zasłonić posadzonego za nim Prezesa. Niby nic, ale sprawdza się reguła: rozmiar ma znaczenie.
Więc jak zobaczyłem, to mi chapcie spadły i musiałem tramwajką pojechać po rozum… Jak wróciłem z zakupem doszedłem do wniosku, że czas bym ja, by Szymon, by Prezes, by TVN, by to wszystko przeszło w stan spokojnego szacunku, jakim otacza się zabytki.