Częstochowskie cmentarze z reguły pracują bez przeszkód, choć pogrzebów jest więcej niż w ubiegłym roku. Na razie nie było też problemu z przechowywaniem ciał zmarłych, nawet tych, którzy odeszli z powodu COVID-19. Jak twierdzi magistrat, na wszelki wypadek, zakupiono kontener-chłodnię, która właśnie stanęła na cmentarzu komunalnym. I chociaż wielkiego wzrostu zmarłych częstochowski USC nie odnotował, to rodzime zakłady pogrzebowe mają sporo pracy, a to za sprawą rozszerzonych, lecz niesprecyzowanych procedur pochówku Ministerstwa Zdrowia.
Na początek garść statystyk. Częstochowski Urząd Stanu Cywilnego największą śmiertelność odnotował w miesiącu październiku – 402 osoby, a ostatni tydzień października był najtragiczniejszy, od poniedziałku do piątku – zmarło 118 osób.
Od marca do października 2020 zanotowano 2.502 zgony. W analogicznym okresie roku 2019 było ich 2.403, czyli porównując rok pandemii z rokiem wcześniejszym zmarło o 99 osób więcej. Oczywiście nikt nie jest w stanie potwierdzić, na ile wzrost śmiertelności ma związek z koronawirusem.
Dyrektor Cmentarza Komunalnego w Częstochowie przyznaje, że wzrost pogrzebów jest widoczny, ale wszystkie usługi są wykonywane systematycznie i na bieżąco.
– Ciała osób zmarłych z innych powodów niż korona wirus, są oddzielone od tych, którzy odeszli z powodu COVID-19. Niestety pożegnanie ze zmarłym odbywa się przy zamkniętej trumnie, zwłaszcza że są one trwale zamknięte, w przypadku osób zakażonych. Taki znak czasu. Przestrzegamy wszystkich zasad, więc jak na razie nie mieliśmy większych problemów – mówi Jarosław Wydmuch, dyrektor Cmentarza Komunalnego.
Co poniektórzy przedstawiciele branż, które z powodu epidemii musiały zamknąć swoją działalności, spoglądają na branżę pogrzebową – ze swego rodzaju zazdrością.
– Tak, tak… Słyszałem takie pogłoski, że jakoby zarabiamy teraz krocie. Rzeczywiście pracy mamy więcej, ale zarobki wcale nie są wyższe. W przypadku zmarłych na COVID-19 musimy być odpowiednio ubrani. Każdy pracownik chodzi w kombinezonie, rękawiczkach, maseczce i przyłbicy.
Nikt z rządu nie pomyślał o dodatkowych środkach finansowych na ochronę osób, zatrudnionych w zakładach pogrzebowych. Pomagamy ludziom, naszym klientom, bo wielka tragedia ich dotknęła, ale my wciąż żyjemy, mamy rodziny, dzieci, a ponosimy ogromne ryzyko zakażenia. Żadna instytucja państwowa nie wypowiedziała ani jednego zdania o narażaniu się i zachorowaniach wśród pracowników zakładów pogrzebowych. Dla mnie, jako przedsiębiorcy stanowi to kolejne obciążenie, nie tylko finansowe, ale psychologiczne. Fakt wydłużenia procedury pogrzebowej, czego czasami rodzina zmarłego nie rozumie, wynika z daleko idącej ostrożności z naszej strony. Jeden chory pracownik oznacza zamknięcie całego zakładu, nie wspominając już o narażeniu go na niebezpieczeństwo oraz jego bliskich. Nie mogę pojąć, dlaczego nikt z rządu o tym nie pomyślał… – stwierdza właściciel jednego z zakładów pogrzebowych w Częstochowie.
Potrzebna, choć zapomniana przez rząd branża
Zdaniem pracowników branży funeralnej, nie wiadomo, jak długo przeżywa wirus po śmierci osoby, którą zabił. Bezsprzecznie wiadomo, że przebywa w kontakcie z ciałem zmarłego na SARS-CoV-2 i może dojść do zakażenia. Dlatego kontakt z nieboszczykiem powinien nastąpić w pełnym reżimie sanitarnym. Badania z 2003 roku przeprowadzone podczas wybuchu epidemii SARS (ciężki ostry zespół oddechowy), którą również spowodował koronawirus sugerowały, że w płynach ustrojowych, takich jak krew, mocz i kał, wirus może pozostawać zakaźny od 72 do 96 godzin.
W rozporządzeniu Ministra Zdrowia z kwietnia tego roku jest zapis „odstąpić od standardowych procedur mycia, a w przypadku zaistnienia takiej konieczności zachować szczególne środki ostrożności”. Dopisano również: „unikać ubierania zwłok do pochówku oraz okazywania zwłok”. Co znaczy odstąpić albo unikać, w przypadku pracowników zakładu pogrzebowego?
„O rządzie można powiedzieć, że jest konsekwentny w niekonsekwencji. Już w czasie pierwszej fali epidemii nie mogliśmy się przebić do opinii rządzących, którzy dosyć pokrętnie próbowali rozwiązać kwestię pochówku osób zmarłych w wyniku zakażenia SARS-CoV-2.
My rekomendowaliśmy prosty ruch, polegający na dopisaniu tej jednostki do wykazu chorób zakaźnych. Co z automatu wprowadzałoby specjalną procedurę pochówku. Ciało osoby zmarłej musiałoby zostać zawinięte w matę nasyconą substancją bakteriobójczą. Dno trumny musi być wyłożone 5% warstwą płynochłonną. I w ciągu maksymalnie 24 godzin od zgonu musiałby odbyć się pochówek. Niestety takiego rozporządzenia nie przyjęto” – w jednym z wywiadów informuje Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego.
Znawcy tematu twierdzą, że rząd bał się proponowanego przez branżę pogrzebową rozwiązania, bo zachodziła obawa, że liczba zgonów będzie tak wysoka, iż machina pogrzebowa się zatnie i będą się rozgrywać sceny jak w Lombardii.
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego obala też mit ogromnych zysków, jakie rzekomo teraz inkasuje branża pogrzebowa.
„Nastąpiła zmiana mentalna i rytualna. Jeszcze na początku wieku czuwanie przy trumnie było czymś naturalnym, a w pewnych regionach wręcz obowiązkowym.
Przez lata zakłady pogrzebowe wypracowały taki model, w którym marża na usługach podstawowych jest niska. Większe pieniądze zarabiało się na kwiatach, lepszych trumnach, ładniejszej oprawie. W małych miejscowościach, gdzie ludzie nie są tacy anonimowi, wręcz licytowano się, kto miał droższy i ładniejszy pogrzeb. I nagle okazało się, że to wszystko dziś nie ma znaczenia. W marcu, kiedy liczba osób uczestniczących w pochówku nie mogła przekraczać pięciu, ludzie masowo wybierali najtańsze trumny, zrezygnowali z wieńców. Średni koszt pochówku zdecydowanie spadł. I co ciekawe, po zniesieniu ograniczeń już nie wrócił do poprzedniego poziomu, ludzie oszczędzają, bo spodziewają się cięższych czasów” – informuje prezes podczas wywiadu dla Polityki.
A co zaleca Ministerstwo Zdrowia?
Resort zdrowia podkreśla, żeby unikać ubierania zwłok do pochówku oraz ich okazywania. Ciało zmarłego na Covid-19 należy umieścić w ochronnym, szczelnym worku wraz z ubraniem lub okryciem szpitalnym. Worki również trzeba poddać dezynfekcji. Zwłoki zabezpieczone w taki sposób powinny trafić do trumny lub kapsuły transportowej, w przypadku przekazywania ich do krematorium. Taka kapsuła musi być wykonana z materiału umożliwiającego jej mycie i dezynfekcję. W przypadku, gdy zmarły jest chowany w trumnie, na jej dnie trzeba umieścić warstwę substancji płynochłonnej o grubości 5 cm.
Gdy zwłoki znajdą się w trumnie trzeba ją zamknąć szczelnie, a następnie spryskać ją płynem odkażającym o działaniu wirusobójczym. Tak samo należy postępować w przypadku transportu do krematorium. Ponadto pomieszczenia, w których przebywała zmarła osoba oraz wszystkie przedmioty, z którymi miała styczność trzeba odkazić. Procedury wykonują osoby zatrudnione przez szpital lub pracujące w zakładach pogrzebowych. Jeśli osoba zmarła w szpitalu to dezynfekcję i zabezpieczenie ciała w szczelnym worku wykonują pracownicy szpitala, a resztę pracownicy zakładu pogrzebowego.
Ponadto osoby, które pracują przy takich zwłokach powinny być zabezpieczone w środki ochrony indywidualnej, jak kombinezon albo długi fartuch ochronny i czepek na głowę, maskę zakrywającą otwory oddechowe, gogle lub przyłbicę ochroną, jednorazowe rękawice nitrylowe.
***
W Polsce jest prawie 14.000 cmentarzy parafialnych i nieco ponad 4.000 cmentarzy komunalnych.
Dokładnie nie wiadomo, ile jest zakładów pogrzebowych. Szacunki podają, że między 2.300 a 2.700 podmiotów, czyli zdecydowanie za dużo jak na kraj, w którym umiera około 1.000 osób dziennie.