W najnowszym cyklu Tygodnika „” odpowiemy na pytanie: kogo i za jaką cenę (spośród radnych) kupił prezydent Matyjaszczyk?
Podczas wyborów, teoretycznie, wybieramy radnych z różnych opcji politycznych. W interesie ekipy rządzącej jest przekonanie do siebie tzw. radnych opozycyjnych. Dzięki ich głosom władza może przeforsować każdy swój pomysł. W dość nieskomplikowany i bezbolesny sposób prezydent eliminuje opozycję, tworząc własne koalicje. Dziś trudno powiedzieć, który radny reprezentuje jaką opcję.
Dziwnym trafem w Polsce nie ma zakazu łączenia mandatu radnego, z pracą w spółkach należących do samorządu. I chociaż większość częstochowian nie ma pewności jutra, rajcowie prócz diety korzystają z licznych przywilejów finansowych niedanych pospólstwu. Sprawa dotyczy nie tylko radnych, ale także członków ich rodzin, dla których z łatwością znajdują się wolne wakaty lub tworzone są nowe stanowiska w instytucjach samorządowych i pokrewnych.
Znana to prawda – w czasach kryzysu miejskie etaty są na wagę złota, a raczej… głosu radnego.
Lech Małagowski (Wspólnota Samorządowa)
Wiek: – A musi być ten wiek? No dobrze – 53.
Wykształcenie: – Przyjmijmy, żeby nie było żadnych niedomówień, bo mam niepełne wyższe. Przyjmijmy średnie techniczne.
Stan cywilny: – Żonaty i mam jedną córkę.
Zawód małżonka: – Małżonka w żaden sposób nie jest związana z Urzędem Miasta Częstochowy i nigdy nie była.
Radny z okręgu: Mirów, Północ, Wyczerpy-Aniołów, Zawodzie-Dąbie.
Miejsce zamieszkania: Wyczerpy.
Skąd zainteresowanie polityką? – Ha! Ha! Powiem tak, że generalnie nigdy nie uważałem się za – może wydawać się to dla niektórych dziwne – polityka i się nie uważam. Samorządowiec tak, ale nie polityk. Między innymi nigdy nie należałem do żadnej partii. Do Rady Miasta wszedłem, ale nie z ugrupowania partyjnego, tylko ze Wspólnoty Samorządowej.
Zainteresowania: – Myślę, że generalnie całe życie to jest sport. Moja małżonka mówi, że sport to nie druga, a pierwsza moja miłość. Zawsze żonie tłumaczę, że ona jest pierwsza, a później sport, ale zupełnie inaczej rodzina do tego podchodzi.
POZA RADĄ
Gdyby nie był radnym…: – Generalnie myślę, że to, że jestem radnym, to w niczym chyba tak naprawdę mi nie przeszkadza i nie przeszkadzało. Lubię się angażować w sprawy związane z miastem. Na pewno bym się inaczej angażował, ale może nawet pośrednio. Pewnie działałbym gdzieś tam w jakichś radach dzielnicy, czy powiedzmy w jakichś stowarzyszeniach, w których i tak od lat działam. Nawet powiem, że widzę, że moje bycie radnym nie bardzo wpłynęło na moje działania na rzecz miasta.
Źródło utrzymania: – Jestem etatowym pracownikiem Stowarzyszenia Włókniarz i to jest podstawowe.
Dodatkowe dochody: – Prowadziłem z małżonką firmę (branża: kserokopiarki, komputery). W tej chwili małżonka, że tak powiem, zajmuje się wychowaniem wnuczki i generalnie jesteśmy na etapie podjęcia jakichś tam powiedzmy decyzji.
Organizacje pozarządowe: – No oczywiście, że należę. Należę do różnych stowarzyszeń, m.in. ileś lat należę do Stowarzyszenia Częstochowa. Również działam w środowisku Betel, w środowisku osób niepełnosprawnych. Na pewno tych organizacji jest sporo i nie chciałbym, powiem uczciwie, wymieniać, bo przecież nie o to chodzi. Takim moim największym sukcesem jest to, że gdzieś tam ktoś to docenił i otrzymałem Nagrodę Ecce Homo za pomoc dla niepełnosprawnych.
Awans zawodowy podczas kadencji: – Zależy w jakich kategoriach to rozpatrywać, myślę, że jest to ogromna duma z tego, że ktoś zaufał, konkretni mieszkańcy z danych dzielnic, tej osobie, a nie innej. Natomiast ja myślę, że wielu z nas nie podchodzi do tego, czy to jest awans społeczny, czy nie, ja myślę, że w jakimś stopniu na pewno.
Języki obce: – Znam bardzo dobrze rosyjski. Natomiast zdecydowanie słabiej język niemiecki, bo kiedyś pracowałem ponad dwa lata, ale jak się nie obcuje na co dzień, to się zapomina.
Doświadczenie: – W moim przypadku każdy dzień, miesiąc bycia radnym, pracowania, angażowania się cały czas, to coraz większa wiedza i w moim przypadku tak jest. Bycie dobrym radnym… – na to potrzeba sporo czasu. To nie jest tak, że ktoś wchodzi do Rady Miasta i przez pół roku wie, że wszystko wie. Tak nie jest. Ja powiem tutaj bez jakiejkolwiek skromności, myślę, że cały czas się wiele uczę.
W RADZIE
Kadencja: Druga kadencja (2006-2010, 2010 – 2014).
Członek komisji: Komisja Kultury, Sportu i Turystyki, Komisja Skarbu, Komisja Zdrowia i Pomocy Społecznej.
Działania dla swojej dzielnicy: – Na pewno ważne w moim życiu, ale chyba nie tylko, bo poczynając od mieszkańców i uczniów, było to, co swego czasu obiecałem – oddanie boiska ze sztuczną nawierzchnią przy szkole 24 na Wyczerpach. Jest to bardzo odczuwalna inwestycja w dzielnicy. Nie ukrywam, że niewątpliwie to był duży mój sukces. Powiem tak, to nie jest tylko moja zasługa, ale koleżanek, kolegów z Rady, którzy rozumieli tę potrzebę i to, że poparli te wnioski. Ale też i rzeczy prozaiczne, jak naprawa dróg, chodników. Każdy radny jakiś udział ma, mniejszy lub większy. Trudno jest, powiem tak uczciwie, siebie samego oceniać. Ostatnio prezydent Matyjaszczyk, ja i radny Gawroński, otrzymaliśmy statuetki Samorządowiec Roku. Nie ukrywam, że bardzo zaskoczony jestem, bo myślę, że wielu radnych też na to zasługuje.
Spotkania z mieszkańcami: – Generalnie staram się bywać na posiedzeniach rad dzielnic, te, które się odbywają i na które mam powiadomienia. I myślę, że jest to regularny kontakt. Ale generalnie, jeśli tylko mogę, to oczywiście jestem na każdym spotkaniu. Poza tym na zasadzie przyjęć każdy radny tak jak jest rozpisany w każdy wtorek, mam przyjęcia interesantów. Czasami zdarza się, że ludzie starsi proszą o spotkanie w domu i też staram się tam podjechać. Pytam wówczas, w czym mogę pomóc i na ile?
Priorytet budżetowy radnego: – Przede wszystkim ja to już od dłuższego czasu podkreślam i mówię nie tylko ja, że najważniejsze dla naszego miasta jest zrobienie wszystkiego, co tylko jest możliwe, aby znalazły się miejsca pracy. Bo przerażające jest to, że bezrobocie nam wzrasta, nie ma nowych miejsc pracy, a te które są, niestety z różnych przyczyn tracimy i to jest najgorsze w tym wszystkim, co ja widzę. Według mnie bez rozwiązania tego problemu nie ma żadnych szans rozwoju. Tylko miejsca pracy i gospodarka są w stanie, w jakiś sposób, pobudzić miasto do rozwoju.
Wady i zalety prezydenta Matyjaszczyka: – Największa wada …? Ha! Powiem, że jeśli chodzi o wady czy zalety, to my jako radni możemy mieć różne zdanie i zaraz to będzie podkreślone, że to nie oceniamy merytorycznie, czy nie oceniamy powiedzmy uczciwie, tylko bierzemy pod uwagę powiedzmy politykę. Ja jestem w opozycji, to mógłbym, że tak powiem, nic nie robić, tylko krytykować, a myślę, że nie o to chodzi. To, jak jest prezydent Matyjaszczyk oceniany, pokażą wyborcy najdalej za dwa lata.
Koalicja, zależności, układy…: – I tu, przy całym szacunku dla pani redaktor, zupełnie się z panią nie zgodzę. Ja wiem, że zagrała pani trochę na mojej nucie, ale powiem tak: na pewno my jako Wspólnota jesteśmy opozycją. I myślę, że my nikomu nie będziemy tu udowadniać, bo to nie o to chodzi i myślę, że w jakiś sposób przemyślany z jednej strony, a z drugiej mocnymi argumentami przedstawiamy z niektórych działań niezadowolenie. Jeszcze raz: nigdy nie układaliśmy się i nie układamy się w żadnym, nawet najmniejszym stopniu z prezydentem. Jeśli jednak dochodzi do sytuacji takich, że dana propozycja wysuwana przez władze czy pana prezydenta i uważamy również, że to jest dobre dla miasta, to głosujemy. Natomiast nie jesteśmy zacietrzewioną opozycją, która na wszystko, co się wokół dzieje, mówi: „nie, nie, nie”, bo jesteśmy opozycją. Nie! Trudno też, abyśmy cały czas bili pianę, tak jak było w przypadku in vitro, gdzie tak naprawdę widzieliśmy, że nasza siła, ta opozycyjna, jest na tę chwilę zbyt słaba i że wielu radnych w jakiś tam sposób, taki czy siaki…, ale nie będę do szczegółów dochodził. Ja nigdy nie powiedziałem, że układów nie ma. Natomiast jeszcze raz panią zapewniam na 200 procent, nigdy nie było, nie ma i z mojej strony nie będzie żadnych, ale to żadnych układów z rządzącymi.
***
Problem z radnym Małagowski polega na tym, że nie da się go nie lubić, co zaburza nieco obiektywizm. Pan w słusznym wieku, z poprószonym licem, z racji pokojowego nastawienia do świata, nie wadzi nikomu. Tyle pochlebstw, przejdźmy do faktów.
Radny Małagowski, podobnie jak pozostali jego trzej wspólnotowi koledzy, jest – bez zbędnej złośliwości – po prostu nijaki: „jakim mnie Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz”. Być może dlatego, niepodzielnie i poza zasięgiem konkurentów, Wspólnotą Samorządową rządził jedyny charakterny, choć kontrowersyjny – Tadeusz Wrona. Pozbawiona wyrazistych osobowości Wspólnota dziś pikuje, a dla rządzącej obecnie elity sldowskiej nie liczy się w ogóle. Jak dalece lekceważeni są radni Wspólnoty, pokazuje przykład właśnie Lecha Małagowskiego. Po piętnastu latach pracy w Stowarzyszeniu Włókniarz, kilka dni temu zmuszony był do rezygnacji ze stanowiska dyrektora. Od lutego 2013 będzie bezrobotnym.
Wydawać by się mogło, że radny Małagowski nie pomoże nam odpowiedzieć na pytanie: jak kupić rajcę? Nic bardziej mylnego. Utrata posady nie obudziła w nim ducha opozycjonisty, choć pozornie nie ma już nic do stracenia. Czyżby sen z powiek spędzała mu kariera zawodowa córki, zajmującej stanowisko inspektora w magistracie?
2 komentarzy
I tu mam kłopot, bo czy można napisać sensowną „lamentację” – ów krzyk żałosny – o radnym „nijakim” – jak celnie to określiła Autorka RRK. A jeszcze do tego zwolnionym z pracy w Stowarzyszeniu i pełnym obaw o dalszy los córki – inspektora w magistracie…?
Czy „dobroduszność” jest dostateczną kwalifikacją na radnego średniego miasta?
Śmieszą te wyznania radnego Małagowskiego Lecha tchnące „bezradnością” : „ … i generalnie jesteśmy [z małżonką] na etapie podjęcia jakichś tam powiedzmy decyzji…” albo „… bo mam niepełne wyższe. Przyjmijmy średnie techniczne.” – to o swoim wykształceniu, albo „…Ja nigdy nie powiedziałem, że układów nie ma…” – czyli co? te układy są…?
Nie, to nie jest śmieszne… Czy utoniemy w tej nijakości? Czy pozycja radnego nie powinna być demokratyczną nobilitacją najlepszych z obywatelskiej wspólnoty? Czy oczekiwanie samokrytycyzmu od kandydatów na radnych jest naiwnością? Czy kiedykolwiek jeszcze przywrócimy słowu „radny” jego pierwotne znaczenie i rangę (radny = ‘roztropny, mądry, rozważny doradca’)?
I tu mam kłopot, bo czy można napisać sensowną „lamentację” – ów krzyk żałosny – o radnym „nijakim” – jak celnie to określiła Autorka RRK. A jeszcze do tego zwolnionym z pracy w Stowarzyszeniu i pełnym obaw o dalszy los córki – inspektora w magistracie…?
Czy „dobroduszność” jest dostateczną kwalifikacją na radnego średniego miasta?
Śmieszą te wyznania radnego Małagowskiego Lecha tchnące „bezradnością” : „ … i generalnie jesteśmy [z małżonką] na etapie podjęcia jakichś tam powiedzmy decyzji…” albo „… bo mam niepełne wyższe. Przyjmijmy średnie techniczne.” – to o swoim wykształceniu, albo „…Ja nigdy nie powiedziałem, że układów nie ma…” – czyli co? te układy są…?
Nie, to nie jest śmieszne… Czy utoniemy w tej nijakości? Czy pozycja radnego nie powinna być demokratyczną nobilitacją najlepszych z obywatelskiej wspólnoty? Czy oczekiwanie samokrytycyzmu od kandydatów na radnych jest naiwnością? Czy kiedykolwiek jeszcze przywrócimy słowu „radny” jego pierwotne znaczenie i rangę (radny = ‘roztropny, mądry, rozważny doradca’)?
Mam zupełnie inne zdanie na temat tego pana, myślę, że znalazłoby się jeszcze wiele osób, którym ten pan zalazł za skórę
Mam zupełnie inne zdanie na temat tego pana, myślę, że znalazłoby się jeszcze wiele osób, którym ten pan zalazł za skórę