„Proszę przez chwilę się zastanowić: kto przy zdrowych zmysłach weźmie do swojego domu obce dziecko, często chore i nierzadko z zaburzaniami psychicznymi, by je wychowywać do 25 roku życia za około 3.000 złotych miesięcznie wraz z własnym wynagrodzeniem?” Rzeczywiście tak postawione pytanie zmusza do refleksji. A zadał je doktor Arkadiusz Kamiński (Uniwersytet Wrocławski), analizując trudną sytuacją częstochowskich placówek opiekuńczo-wychowawczych, po kontrowersyjnej decyzji naczelnika Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Miast Częstochowy Adriana Starońka.
W poprzednim numerze Tygodnika 7 dni zapowiedzieliśmy temat o placówkach opiekuńczo-wychowaczych. Problem – jak nietrudno się domyślić – dotyczy ich finansowania.
By materię zgłębić, do Redakcji zaprosiliśmy przedstawicieli częstochowskich placówek opiekuńczo-wychowawczych, radną i jednocześnie przewodniczącą Komisji Zdrowia i Pomocy Społecznej Monikę Pohorecką (PiS), radną Krystynę Stefańską (Wspólnie dla Częstochowy) oraz asystentkę posła Tadeusza Cymańskiego Monikę Fajer (Solidarna Polska). Te osoby przyjęły nasze zaproszenie. Na spotkanie nie stawili się: radny Zdzisław Wolski (SLD) oraz radny Jacek Krawczyk (PO). Skoro problem dotyczy niewłaściwych – zdaniem przedstawicieli placówek opiekuńczo-wychowawczych – działań miasta Częstochowy, uznaliśmy za stosowne zaprosić także naczelnika Wydziału Polityki Społecznej Adriana Starońka, bezpośrednio odpowiedzialnego za zaistniałą sytuację. On podobnie jak radni SLD i PO, odmówił, co obnaża stosunek naczelnika do problemu i ludzi.
– Proszę zwrócić uwagę, do czego urzędnicy prezydenta Matyjaszczyka nas doprowadzili… Socjotechniczne metody naczelnika Starońka robią z nas głupców. Zabiegaliśmy o zwiększenie zryczałtowanej kwoty na utrzymanie dziecka, która w ubiegłym roku wynosiła 900 złotych. Pod koniec roku naczelnik Staroniek pisemnie poinformował nas o zmniejszeniu tej stawki na ponad 600 złotych. Teraz zrobiła się wielka burza i proszę zauważyć do czego wracamy, o co teraz walczymy… O to, by przywrócono nam chociaż to, co mieliśmy w grudniu, a przecież w grudniu walczyliśmy o kilka złotych więcej. Świetnie zadziałał urząd miasta, bo teraz będziemy szczęśliwi, że znowu mamy 900 złotych. Będziemy się cieszyć jak dzieci, że nam przywrócili to niewiele ponad 200 złotych, czyli tak naprawdę od lat jesteśmy w punkcie wyjścia – mówi jeden z przedstawicieli placówki opiekuńczo-wychowawczej z Częstochowy.
A co na to przewodnicząca Komisji Zdrowia i Pomocy Społecznej Monika Pohorecka (PiS)?
– Jestem przewodniczą Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej, czyli komisji resortowo odpowiedzialnej za ten obszar. Nie wiedziałam o tym, że placówki opiekuńczo-wychowawcze mają zmniejszoną kwotę o ponad 200 złotych na każde dziecko. Wiedziałam natomiast, że w budżecie miasta na ten cel środki są zabezpieczone – twierdzi radna Pohorecka.
Wynika z tego, że decyzję podjął albo naczelnik Wydziału Adrian Staroniek albo resortowy zastępca prezydenta Ryszard Stefaniak, który powinien – przynajmniej tego należałoby się spodziewać – mieć w takich sprawach znacznie więcej empatii niż naczelnik. Więc jak to, o obcięciu pieniędzy na dzieci nie poinformowano radnych, a przede wszystkim Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej?
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby naczelnik reprezentujący pana prezydenta podejmował autonomiczną decyzję, która w skutkach wygląda tak, a nie inaczej. Nie umiem więc odpowiedzieć na pani pytania. Pan naczelnik reprezentuje interesy prezydenta miasta i działa w jego imieniu i na mocy jego pełnomocnictwa. Ja mogę dziś jedynie domniemywać, że wszystkie pisma muszą być aprobowane przez pana prezydenta i za jego zgodą i wiedzą – odpowiada radna Pohorecka.
Innego zdania była radna Krystyna Stefańska, która z kolei stwierdziła, że prezydent Matyjaszczyk, podobnie jak radni, zapewne o sprawie nie został poinformowany.
Stosownym więc będzie pytanie: o czym jeszcze radni i prezydent nie wiedzą?
– To co urzędnicy z nami wyprawiają jest nieludzkie, nam się należy szacunek i pomoc. Nie tak dawno była u nas na kontroli osoba z MOPS-u. Pani przyszła do nas i od progu zaczęła: „tak narzekacie… to wy to dla pieniędzy robicie?” Pracownica MOPS-u ubliżała nam przy dzieciach… Po prostu brak słów, nawet się gadać nie chce… Wychodzi na to, że my mamy pracować bez pieniędzy, bo piecza zastępcza ma być naszą życiową misją. Tak traktują to urzędnicy prezydenta Matyjaszczyka – mówi przedstawicielka jednej z placówek.
Niekompetencja rodzi niezrozumienie. 24-godzinna praca z dziećmi nierzadko sprawiającymi trudności wychowawcze, traktowana jest przez urzędników jako rodzaj hobby, a nie pracę, za którą należy się wynagrodzenie i zapewnienie niezbędnych narzędzi do jej wykonywania.
Czy osoby, w tym naczelnik Staroniek, całkowicie pozbawione współczucia, życzliwości i zrozumienia dla osób potrzebujących pomocy, mogą zajmować się pomocą społeczną, pomocą osobom potrzebującym? Odpowiedź zdaje się być oczywista.
– Podobno robimy na dzieciach złoty biznes! Skoro to jest taki świetny interes, to dlaczego nikt tych dzieci nie chce? No chyba z jakiegoś powodu. Nie jest nim przecież to, że chętni do otwarcia tego typu ośrodka walą do magistratu drzwiami i oknami. Jakoś nikt do tego złotego biznesu za bardzo się nie garnie. W ciągu ostatnich 8 lat prezydent Matyjaszczyk nie otworzył ani jednej placówki takiej jak nasze – twierdzi reprezentant jednej z placówek.
Tuż przed tym, gdy w Redakcji Tygodnika 7 dni doszło do dyskusji na temat placówek opiekuńczo-wychowawczych i ich problemów, podobne spotkanie zorganizował naczelnik Staroniek. Na podstawie zebranych przez niego informacji oraz naszych zapytań prasowych powstała konkluzja, którą naczelnik Staroniek przesłał do naszej Redakcji.
„W odniesieniu do kwestii dotyczących „bardzo trudnej sytuacji rodzinnych domów dziecka w Częstochowie” informujemy, że takie sformowanie nie jest zgodne ze stanem faktycznym. (…) Należy zauważyć, że częstochowskie placówki typu rodzinnego mają najwyższe średnie miesięczne wydatki przeznaczone na utrzymanie dziecka wśród wszystkich placówek wychowawczych tego typu w województwie śląskim.”
O ignorancji władzy świadczą właśnie takie odpowiedzi. Trudna sytuacja częstochowskich placówek nie dotyczy wydatków na placówkę, ale jest wynikiem zmniejszenia o ponad 200 złotych środków finansowych zryczałtowanej kwoty, która przysługuje placówkom zgodnie z art. 115 ustawy o pieczy zastępczej. Naczelnik „pomylił” pieniądze na utrzymanie placówki, czyli wydatki na prąd, gaz, wodę, opał, wywóz śmieci, a nawet remonty itd., z pieniędzmi na utrzymanie dziecka, czyli na jego wyżywienie, ubranie, zakup środków czystości, podręczników, zabawek, leków, nie wspominając nawet o dodatkowych kosztach np. korepetycji czy zajęć kulturalnych, rekreacyjnych i sportowych etc.
W dalszej części pisma do Redakcji, Staroniek chętnie wymienia kwoty – częstochowskie placówki dostają ponad 3 tysiące złotych na dziecko miesięcznie. Nie wspomina jednak o tym, że są to pieniądze na utrzymanie domu jednorodzinnego – dodajmy prywatnego – wraz z wynagrodzeniem personelu, w tym dyrektora placówki.
W odpowiedzi do nas naczelnik Staroniek rozwodzi się nad własną szczodrością. Załącznikiem, który rzekomo miałby przekonać opinię publiczną o szczerych intencjach naczelnika, była 13-stronicowa tabela z informacjami o finansowaniu ponad 120 placówek pieczy zastępczej w innych miejscowościach województwa śląskiego. I pomijając już nawet fakt, że naczelnik Staroniek do jednego worka wrzucił różnego rodzaju placówki, to najciekawszym wydaje się przykład Rudy Śląskiej, na który Staroniek chętnie się powołuje. W Częstochowie średnie miesięczne wydatki na utrzymanie dziecka, a tak de facto placówki, w której dziecko mieszka, to około 3.300 złotych – w Rudzie Śląskiej natomiast to tylko 2.800. I znowu naczelnik Staroniek „pomylił” fakty. Owszem kwota jest mniejsza, ale wszystkie placówki tego typu, które działają na terenie Rudy Śląskiej zajmują budynki będące własnością miasta. W Częstochowie jest inaczej. Wszystkie 3 placówki mieszczą się w domach prywatnych osób, które owe placówki prowadzą.
Redakcja 7 dni pozwoliła sobie zadać pytanie magistratowi w Rudzie Śląskiej. „Na terenie Rudy Śląska działa 11 placówek opiekuńczo–wychowawczych, w tym 3 placówki opiekuńczo–wychowawcze typy rodzinnego, czyli te o które pani pyta. Średnie miesięczne wydatki przeznaczone na utrzymanie wychowanka w placówce wynoszą średnio 4.000 zł. Rzeczywiście w placówkach opiekuńczo–wychowawczych typu rodzinnego te koszty są niższe, ale dlatego, że to miasto jest właścicielem wszystkich budynków. Dyrektorzy placówek nie opłacają niczego, co jest związane z eksploatacją obiektów, w ogóle tych pieniędzy nie widzą. Miasto bezpośrednio opłaca wszystkie rachunki.”
Na potrzeby tej publikacji postanowiliśmy też podpytać u wojewody śląskiego w Katowicach, który pełni nadzór nad tego typu placówkami. „Zgodnie z rejestrem wojewody na terenie województwa śląskiego funkcjonuje 12 placówek opiekuńczo-wychowawczych typu rodzinnego. Na terenie miasta Częstochowa funkcjonują 3 tego typu placówki. Zgodnie z art. 115 ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej na utrzymanie dziecka przebywającego w placówce opiekuńczo-wychowawczej typu rodzinnego przysługuje zryczałtowana kwota nie niższa niż 660 zł miesięcznie. W przypadku dziecka legitymującego się orzeczeniem o niepełnosprawności lub orzeczeniem o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności przysługuje zryczałtowana nie niższa niż kwota 860 zł miesięcznie.
Rada powiatu, w drodze uchwały, może zwiększyć wysokość środków finansowych na utrzymanie dziecka oraz bieżące funkcjonowanie placówki.”
I właśnie z taką sytuacją dotychczas mieliśmy do czynienia w Częstochowie. Uchwałą rady miasta zwiększono kilka lat temu kwotę na utrzymanie dziecka z 660 złotych (o czym mówi ustawa) na 900 złotych miesięcznie. Od tego roku jednak zmniejszono tę kwotę na 694 złote. Oczywiście sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Zapędy naczelnika Starońka może poskromić prezydent Matyjaszczyk we współpracy z radnymi już podczas lutowej sesji rady miasta, na co liczą częstochowskie placówki opiekuńczo-wychowawcze.
Wątków w tej sprawie jest znacznie więcej, ale o tym innym razem.
22 komentarzy
Staroniek … absolutnie do zwolnienia… nędza społeczna…
Staroniek … absolutnie do zwolnienia… nędza społeczna…
Widocznie Staroniek żyje samą miłością i buja w obłokach niewiedzy
ile kosztuje utrzymanie i wyżywienie
dziecka.A dzieci rosną i ich potrzeby
z miesiąca na miesiąc są większe,ale człowiek który nie ma
dzieci tego nie zrozumie.
Widocznie Staroniek żyje samą miłością i buja w obłokach niewiedzy
ile kosztuje utrzymanie i wyżywienie
dziecka.A dzieci rosną i ich potrzeby
z miesiąca na miesiąc są większe,ale człowiek który nie ma
dzieci tego nie zrozumie.
Lewicowa wrażliwość społeczna
Lewicowa wrażliwość społeczna
Bo na dzieciach nie ma geszeftu… to czym się martwić… Zawsze jednak warto oblepić się serduszkami WOSP lub biec ze zniczem dla Adamowicza… prawda Panie Matyjaszczyk ?
Bo na dzieciach nie ma geszeftu… to czym się martwić… Zawsze jednak warto oblepić się serduszkami WOSP lub biec ze zniczem dla Adamowicza… prawda Panie Matyjaszczyk ?
Więcej lampek na Biegańskiego !!!
Więcej lampek na Biegańskiego !!!
“Władza nie głaszcze, tylko patrzy jak Cię zarżnąć”
“Władza nie głaszcze, tylko patrzy jak Cię zarżnąć”
Częstochowa cały czas się wyludnia.Z dużego przemysłowego miasta, stała się rozległą wioską. Zawdzięcza to wszystkim kolejnym władzom i doszczętnie skorumpowanym urzędnikom. Na prawdziwe działania dla dobra mieszkańców, nigdy nie ma pieniędzyn na premie i nagrody dla urzędasów, zawsze kasa się znajdzie.
Częstochowa cały czas się wyludnia.Z dużego przemysłowego miasta, stała się rozległą wioską. Zawdzięcza to wszystkim kolejnym władzom i doszczętnie skorumpowanym urzędnikom. Na prawdziwe działania dla dobra mieszkańców, nigdy nie ma pieniędzyn na premie i nagrody dla urzędasów, zawsze kasa się znajdzie.
Od lat wiadomo, że naczelnik Staroniek-Motylek jest tykającą bombą (co najmniej wizerunkową), która po wybuchu ochlapie mazią o zapachu używanych banknotów rządzące podjasnogórskim grodem LSD-owsko-PO-PiS-owskie elyty !
Od lat wiadomo, że naczelnik Staroniek-Motylek jest tykającą bombą (co najmniej wizerunkową), która po wybuchu ochlapie mazią o zapachu używanych banknotów rządzące podjasnogórskim grodem LSD-owsko-PO-PiS-owskie elyty !
Urzędnik nie kieruje się racjonalnością ekonomiczną ani społeczną, lecz polityczną. Bareja to przewidział…
Urzędnik nie kieruje się racjonalnością ekonomiczną ani społeczną, lecz polityczną. Bareja to przewidział…
Tych bomb to tam jest wiele Wolski, Kapinos i inni …
Tych bomb to tam jest wiele Wolski, Kapinos i inni …
Dorwali się do koryta państwowego i myślą,że cały świat należy do nich,w nosie mają dzieci.Zaoszczędzą na dzieciach a sobie wypłacą większe
nagrody i premie. Matyjaszczyk przyklepie, bo czego nie robi się dla swoich.
Dorwali się do koryta państwowego i myślą,że cały świat należy do nich,w nosie mają dzieci.Zaoszczędzą na dzieciach a sobie wypłacą większe
nagrody i premie. Matyjaszczyk przyklepie, bo czego nie robi się dla swoich.