Wybory są świętem demokracji. A po nich przychodzi proza codzienności. Chcący być wybrani zapewniają: z nimi będzie lepiej. Potem wybrani i niewybrani przyznają skromnie: lepiej już było.
Nie doszukujmy się w tym złej woli, ani świadomego kłamstwa. Nie można jednak tłumaczyć się brakiem doinformowania, bo ten, kto chce być reprezentantem ogółu, musi umieć wyszukać i skorzystać z ogólnie dostępnych informacji. Raczej tłumaczyłbym optymizm przymykaniem oczu, nie przyjmowaniem do wiadomości faktów nam nie miłych.
Ekonomiści mówią czasem o determinantach, zjawiskach, które określają przyszłość. W Częstochowie pływają dwa duże czarne łabędzie. Rośnie koszt zarządzania miastem, równolegle zmniejsza się podstawa opodatkowania. To drugie jest skutkiem demografii, zmniejsza się liczba osób w wieku produkcyjnym, tym samym mniejsza staje się liczba płacących na utrzymanie miasta podatników. Pierwsze zjawisko wynika poniekąd z ignorowania drugiego. Władzę w demokracji można utrzymać, jeśli wyborcy wierzą, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Wizualnym świadectwem „będzielepszości” są „inwestycje”, zwłaszcza przynoszące efekt „łoł”. Było kretowisko teraz jest hala sportowa, nie było nic – jest aquapark, ciemności Rakowa rozjaśni nowy stadion itd. Gdy zarządzamy własną firmą wiemy, że nietrafiona inwestycja to zbędny koszt otwierający drogę do bankructwa. Jeśli nie starcza nam pensji do pierwszego, to nie kupujemy nowego samochodu, bo ubezpieczenie i benzyna to wydatek przewyższający nasze dochody. Jakimś dziwnym trafem, kosztów utrzymania nowych inwestycji tzw. „samorządowcy” nigdy nie biorą pod uwagę. Kto z nas wie, ile kosztować będzie nasza DK-1 po modernizacji? Pewnie nie wie tego nawet dyrektor MZD, odpowiedzialny za owo utrzymanie.
Prywatny biznesmen inwestując, liczy na zmniejszenie kosztów produkcji. Inwestor publiczny odrzuca przyziemny rachunek kupiecki, bo dla niego liczą się efekty społeczne. Termomodernizuje się szkoły, by ratować klimat. Gdyby robiono takową inwestycję licząc na zmniejszenie opłat za energię, pewnie efekt ekologiczny byłby większy. Wizja zmniejszenia kosztów transportu publicznego nikogo nie kręci, większość tych kosztów nie widzi ani nie czuje, za to publika klaszcze na widok elektrycznego autobusu… Zainwestowaliśmy setki milionów złotych w tzw. “zbiorkomy” (publiczną komunikację zbiorową), a jednocześnie wrasta ilość samochodów osobowych, a zmniejsza się liczba pasażerów w “zbiorkomach”. Coś więc z naszymi inwestycjami idzie nie tak… Jak miasto rośnie, zwiększa się liczba mieszkańców, zwiększa się ilość przedsiębiorstw płacących podatki, zwiększają się dochody – to można sobie pozwolić na nieprzemyślane inwestycje. W Warszawie nie mają z tym problemu, dzięki temu prezydent nie musi być najmądrzejszy, wystarczy – efekciarz. Ale Częstochowy nie stać na naśladowanie stolicy. Wkrótce na nic nas nie będzie stać, bo nas koszty przygniotą.
Wybory to święto. Rządzenie – proza życia. Obowiązkiem prezydenta, wybranego na nową kadencję, jest przedstawienie nowej Radzie i mieszkańcom raportu o stanie miasta. Niech to będzie raport prawdziwy, a nie ulotka reklamowa. Bądźmy w tych sprawach poważni, bo chcąc być miastem wolnych ludzi, musimy unieść odpowiedzialność za Częstochowę.
Jarosław Kapsa
1 Komentarz
Brawo Jarku, też lepiej bym tego nie ujęła. Najwyższy czas aby częstochowscy urzędnicy w co miesięcznych sprawozdaniach dla Prezydenta zaczęli pisać prawdę, wskazywać rzeczywiste dane i analizować problemy, a nie wystawiać powierzchowne laurki na zasadzie „ kopiuj-wklej”.