Nie traktujmy rozmaitych aberracji jako niegroźne ciekawostki…
Rezolucja Parlamentu Europejskiego, która wskazuje na konieczność wzmocnienia walki ze zmianami klimatycznymi poprzez upowszechnienie feministycznej ideologii „gender”, jest tylko pozornie śmieszna. Pamiętajmy, że to na naszych oczach trudna do udowodnienia teza o wpływie człowieka na zmiany klimatyczne stała się obowiązującym dogmatem. Cenę tego odczuwamy w postaci lawinowego wzrostu kosztów energii.
W podobny sposób coś, co uważamy za śmieszny manifest ideolożek, jutro może być kosztownym dogmatem. Narzucona klimatycznym dogmatem akcyza na energię ze spalania węgla będzie – dzięki wspomnianej rezolucji – wykorzystywana twórczo na rozwój kursów gender, by na nich wykształcone ideolożki mogły zmieniać świat z jeszcze większym zapałem. Socjalistyczna utopia zna wypróbowane technologie wymuszania na kapitalistach haraczów na zakup sznurka do ich wieszania. A feminizm jest jedną z popłuczyn owej utopii. Utopii, w której nie chodzi o dobro kobiet. Skoro – zgodnie z filozofią gender – płeć wynika ze społecznego kontekstu, to kreatorzy postępu mogą odmówić kobiecych praw takim wstecznym osobnikom jak Beata Kempa czy Elżbieta Radziszewska. Prędzej do rangi kobiety, której przysługuje awans z parytetu, podniesiony zostanie poseł Palikot. Jest on przecież świetnym przyczynkiem do dyskusji o europejskiej konwencji chroniącej kobiety przed przemocą.
Konwencje międzynarodowe w swej zdecydowanej większości są w chwili poczęcia jedynie martwym zapisem. Sam papier z natury nie ochroni kobiet przed biciem, gwałceniem czy znęcaniem psychicznym. Tu jest konieczna konkretna odpowiedzialność organów państwa, stanowiących i wykonujących prawa. Wspomniana konwencja nie zwiększa tej odpowiedzialności, ani też nie tworzy narzędzi współpracy międzynarodowej dla skuteczniejszego ścigania przestępstw. Zawiera jednak marksowskie wierzenia, że z chwilą wprowadzenia postępowych zmian w otoczeniu społecznym przestępczość sama zaniknie. W komunizmie złodziej nie będzie musiał kraść, bo wszystko dostanie według potrzeb. Opisywana konwencja przyjmuje, że przemoc wynika z tradycji, więc jeśli zniszczymy (przez indoktrynację edukacyjną) obyczajowe stereotypy, to i przemoc zaniknie. Logiczne: w komunizmie gwałciciel nie musi gwałcić, bo wszystko dostanie według potrzeb.
Akurat tradycja polska, ukształtowana religią katolicką, stworzyła szereg stereotypów określających sposób traktowania kobiet. Przyjęło się u nas sformułowanie „słabsza płeć”, z niego zaś wynika ciążący na każdym facecie obowiązek ochrony i opieki nad kobietami. W imię tego stereotypu akceptujemy nierówności wobec prawa: uważamy, że sprawca pobicia kobiety powinien być surowiej karany. Tradycyjny stereotyp powodował, że odmawialiśmy honoru i godności temu, kto targnął się na nietykalność niewiasty. Nietykalność rozumianą szeroko, także jako cześć, godność, prawa majątkowe. Ten sam stereotyp sprawiał, że złamanie danego kobiecie słowa uznawano za niehonorowe.
Można się zastanawiać nad życiowością lub nieżyciowością tych tradycyjnych stereotypów; nie da się jednak zaprzeczyć, że miały one na celu ochronę kobiet przed przemocą. Rozbijmy wsteczne tradycje, zniszczmy je zgodnie z eurokonwencją. Co jednak damy w zamian? Pana Palikota? Ten facet rzeczywiście jest dobrym przykładem niszczenia tradycyjnego stereotypu: puścił kantem żonę i ograbił ją z majątku. Ale czy dzięki temu zyskał kwalifikacje, aby być wyrocznią w sprawach przemocy wobec kobiet?