Jak poinformował prezes Częstochowskiego Alarmu Smogowego Hubert Pietrzak, od kilku miesięcy trwa batalia o uprzątnięcie z terenu Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a dokładnie w rejonie Góry Ossona, kilku beczek niewiadomego pochodzenia zawierających – to już ustalono – niebezpieczne substancje.
– Podczas corocznego ekopatrolu na Szlaku Orlich Gniazd, zaledwie w odległości 15 metrów od szlaku, zlokalizowałem porzucone beczki z płynną zawartością chemiczną. Przyznam się, że nie trudno było pojemniki wykryć, bo drażniący swąd chemikaliów roznosił się po całej okolicy. Jedna z beczek była przewrócona i zniszczona, tym samym jej zawartość przedostała się do gruntu. Znalezisko postanowiłem sfilmować dla udokumentowania sytuacji. Dodam, że Częstochowski Alarm Smogowy już wielokrotnie apelował o założenie w tym miejscu fotopułapki, z uwagi na ogromne ilości porzucanych śmieci i to w tempie ekspresowym. Dokładnie w 2020 roku organizowaliśmy w tym samym miejscu akcję zbierania śmieci, a zaledwie rok później ktoś prawdopodobnie doprowadził do skażenia terenu, pozostawiając niezabezpieczone substancje trujące. Ten skandaliczny proceder potwierdza konieczności montażu fotopułapki – stwierdza prezes CzAS,
Hubert Pietrzak.
Pod koniec 2021 roku Państwowa Straż Pożarna w Częstochowie podjęła działania ratownicze, zabezpieczając na leśnym terenie porzucone w beczkach odpady. Straż ustaliła, że w sześciu 200-litrowych pojemnikach znajduje się najprawdopodobniej chemiczna substancją, która co prawda nie wydostaje się na zewnątrz, więc brak jest skażenia terenu, ale chemikalia nie mogą pozostawać niezabezpieczone. Prokuratura w Częstochowie wszczęła postępowanie i szybko ustaliła, że właścicielem działki jest spółka Skarbu Państwa Operator ARP. I w tym momencie wkracza urząd miasta Częstochowy – co potwierdza naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa, Andrzej Szczerba.
W połowie stycznia 2022 roku magistrat wezwał właściciela terenu do uprzątnięcia odpadów. Niestety sprawa usunięcia beczek okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Zanim bowiem dojdzie do utylizacji chemikaliów należy ustalić, z jaką substancją mamy do czynienia. Próbki zawartości beczek pobrano jednak dopiero w połowie lutego.
W między czasie jedna z beczek uległa rozszczelnieniu, przewróciła się, co oznacza, że teraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska musi zbadać glebę, by ustalić, czy nie doszło do skażenia gruntu.
Ekolodzy i miłośnicy przyrody liczyli, że sprawa usunięcia przez spółkę Operator „chemicznych” beczek nastąpi bardzo szybko. Jednak na początku kwietnia pojemniki z niebezpieczną substancją nadal pozostają na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Co więcej, właściciel terenu będzie musiał ponieść wszystkie koszty, tak związane z utylizacją, jak i ewentualnym naprawieniem szkód spowodowanych skażeniem gleby, bo jak na razie, sprawcy porzucenia niebezpiecznych odpadów w rejonie Góry Ossona nie są znani. Przypuszczać można, że beczki podrzuciła albo mała firma, albo wręcz osoba prywatna, ponieważ sześć beczek nie świadczy raczej o skali przemysłowej. Z nielegalnymi składowiskami odpadów niebezpiecznych mieliśmy już do czynienia w Częstochowie, jak chociażby przy ulicy Filomatów, gdzie zorganizowana grupa przestępcza zwiozła ponad 900 ton cieczy oraz ciał niewiadomego pochodzenia.
Teren Jury Krakowsko-Częstochowskiej to szczególne miejsce, tym bardziej pozostaje mieć nadzieję, że prokuratura wykryje sprawców.