Dlaczego olewacie? Czemu nie chcecie zostać? Z jakiego powodu nie kochacie Częstochowy? Młodzi odpierają starym: “nie daliście nam dobrego przykładu. Skąd mamy wiedzieć, jak poruszyć miastem? Skąd mamy wiedzieć, co ze sobą zrobić i jak żyć?”
Młodzi o dorosłych
Nieobecni i nienadążający za dziećmi rodzice, niereformowalni i niedouczeni nauczyciele, zacofani teoretycy zwani wykładowcami, na co dzień niezainteresowani młodymi (prócz okresów przedwyborczych) politycy – świat zobojętniałych, pozbawionych ambicji i bezinteresowności na rzecz ogółu, „dojrzałych” ludzi. Tak częstochowian charakteryzują młodzi. Ogłupiały tłum nastolatków wkracza w dorosłe życie, kompletnie nieprzygotowany. Z jednej strony dorośli budują latami ekstremalnie negatywne wzorce, z drugiej – po zakończeniu edukacji – oczekują zaangażowania w pracy, w domu, w działalności społecznej. – Na każdym kroku słyszę kłamstwa, począwszy od nauczycieli, kończąc na władzy. Pracowałem na czarno w wakacje, ale i tam pracodawca mnie oszukał na stawce. Po co mam udzielać się dla miasta, skoro miasto ma mnie gdzieś – mówi Radek, student pedagogiki.
Dorośli o młodych
– Młodzi myślą, aby się „ustawić”, od razu zarabiać 5 tys. na rękę. Mają wysokie oczekiwania, a żadnych umiejętności i chęci ich zdobycia. Co gorsza, uważają, że skoro skończyli szkołę, studia – to im się należy: lekka praca i wysoka pensja. Nie wiem skąd się to bierze – mówi pani Barbara Nocuń, pedagog szkolny. Jak świat światem dorośli nigdy nie rozumieli młodych. Częstochowa doszła do punktu kulminacyjnego – można by rzec – do perfekcji „w produkcji” nieprzystosowanej życiowo młodzieży. – Nie wiem co będę robić po studiach… Nie myślałam jeszcze o konkretnym zawodzie. Może pójdę do urzędu, chociaż tam podobno pracy nie ma. Nie wiem… będę się zastanawiać za rok – mówi Ania Sośniak, studentka Politechniki, Wydział Zarządzanie i Marketing.
Jednym z poważniejszych problemów Częstochowy jest emigracja młodzieży. Według danych ostatniego spisu powszechnego z 2002 roku nasze miasto liczyło prawie 260 tysięcy mieszkańców. W roku 2011 jest nas już tylko 220 tysięcy. Oznacza to, że w okresie zaledwie kilku lat zniknęło z Częstochowy 40 tysięcy ludzi – niemałe miasteczko.
W czym tkwi problem
Jawna nienawiść młodzieży do miasta w dużym stopniu ma związek z jego pielgrzymkowym charakterem. I nie dlatego, że młodzi nie lubią „gości”. Od dziesięcioleci każda władza, niezależnie od barw partyjnych myśli przede wszystkim o potrzebach pielgrzymów, marginalnie traktując mieszkańców. Młodzi nie chcą być „świętymi”, chcą być wolni od oazowej etykiety. – Nie potrzebujemy nowych pomników, z całym szacunkiem dla Błogosławionych. Nie interesują nas chore podatki dla pielgrzymów, zwłaszcza, że większość częstochowian nie ma ani zawodowych ani osobistych związków z ruchem pielgrzymkowym. My żyjemy tu i teraz! Chcemy mieć miasto dla siebie, bo tylko wtedy damy siebie miastu – mówi Przemek, student Akademii im. Jana Długosza.
Nie lepiej od władzy w oczach młodych wypadają lokalne uczelnie. – Zaraz po obronie licencjatu muszę wyjechać, bo tu nie mogę dokończyć nauki – żali się Julia, studentka anglistyki. Julia nie jest wyjątkiem. Po wielu kierunkach licencjackich nie ma magisterki. – Niczego się nie nauczyłem. Gdy byłem na praktykach studenckich okazało się, .że ten chłam teoretyczny do niczego mi się nie przyda. Szczerze? Wydaje mi się, że jestem głupszy – mówi Kamil, student Politechniki.
Studenci studentami, nie wszyscy młodzi muszą się uczyć, a nawet jeśli, to edukację kiedyś kończą. Średnia płaca w Częstochowie wynosi 3 tysiące złotych. Oczywiście wchodząca na rynek pracy młodzież nie może liczyć na taką stawkę. Nierzadko jest zatrudniania na czarno lub na „śmieciowych” umowach (o dzieło, na zlecenie). – Rodziców nie było stać, aby mnie dłużej utrzymywać. Pracuję, starcza mi na bieżące wydatki, ale po robocie to mam siłę tylko mecz obejrzeć. Nie widzę dla siebie perspektyw w tym mieście – dodaje Sebastian. Mimo wszystko Sebastian ma szczęście. – Studia skończyłam w ubiegłym roku. Od tego czasu szukam pracy. Chciałam uczyć w szkole, ale nie ma wolnych etatów. Póki mieszkam z rodzicami jest ok., ale przyszłość widzę czarno – mówi Angelika, absolwentka pedagogiki.
Skoro nie nauka czy praca to może chociaż rozrywka. Punktem zapalnym jest prohibicja na Dekabrystów. – Prezydent Krzysztof Matyjaszczyk przed wyborami obiecał obudzić Częstochowę, obiecał zniesienie prohibicji. Nie tylko nas nie obudził, ale sam wciąż drzemie. Jak tak dalej pójdzie to referenda zastąpią nam wybory – twierdzi Kamil. Do starcia: mieszkańcy osiedla „Nasza Praca” kontra młodzież dojdzie już przy konsultacjach społecznych zapowiadanych przez Matyjaszczyka w najbliższych tygodniach. – Częstochowę kocha się miłością trudną. Jako miasto studenckie źle wypada na tle innych – z przykrością dodaje Przemek.
W Częstochowie funkcjonują ośrodki kultury wysokiej, a młodzi ludzie chcą układać hiphopowe rymy i jarać się gitarowymi riffami. Eventów jest niewiele, wszelkich imprez także. – Mało słyszę o imprezach w naszym mieście. Z czego to wynika? Są słabo nagłośnione. Skoro o tym nie wiem, to podejrzewam, że inni też nie wiedzą. Koło się zamyka – mówi Adrian, 22- letni mieszkaniec Częstochowy.
Siła w młodych
– Nie rozumiem dlaczego młodzi ludzie nie angażują się w życie miasta. Mogę założyć, że na 200 osób, z którymi miałam styczność jedynie dwie są aktywne społecznie. To jest straszne – mówi Renata Kluczna, częstochowska dziennikarka. Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy z siły, która w nich drzemie. A siła to niemała – prawie 80 tysięcy. Pokazali to przy referendum w sprawie Tadeusza Wrony. – Przypuszczam, że gdyby odcięli się od miernych stowarzyszeń, krępujących układów z dorosłymi, fikcyjnych zależności i sami zorganizowali się, przy akcjach społecznych od sportowo-rozwywkowych nawet po politykę, byliby w stanie potrząsnąć lokalnymi VIP-ami, zmienić Częstochowę na lepszą. Jedna duża inicjatywa, a potem pójdzie siłą rozpędu. Mierzyć wysoko, żyć szybko i… po coś – dodaje Renata Kluczna. Bez względu na wiek wszyscy przyznają: Częstochowa jest bez wyrazu, charakteru i klimatu, a przecież miasto tworzą ludzie. – Młodzi mogą zmienić Częstochowę, muszą jednak mieć tego świadomość. Aktywność na pewno zaprocentuje w przyszłości – podsumowuje pani Renata.
Od redakcji
Materiał prasowy powstał na życzenie i przy wsparciu merytorycznym częstochowskiej młodzieży. Jednym z pomysłów, nad którym warto się pochylić, jest wprowadzenie w szkołach pogadanek o miejskich problemach i sukcesach – jak sobie z pierwszymi radzić, a jak drugie osiągać. Podczas spotkania młodzież sama wymyślałaby rozwiązania, między innymi poprzez organizację życia kulturalnego w mieście. W ten sposób młodzi ludzie nauczyliby się planowania i przeprowadzania własnych inicjatyw, a nawet pozyskiwania zewnętrznych środków finansowych. Dziś nie wiedzą jak, nie wiedzą, że mogą…