Wydarzenia z 15 listopada ubr. a związane z referendum i odwołaniem Tadeusza Wrony z funkcji prezydenta miasta Częstochowy, przyćmione zostały przez te, które zdarzyły się później. Nierozłącznym elementem jest oczywiście upływający czas. Już zapomnieliśmy, nieco ochłonęli, bo i życie toczy się dalej. Co o sądnym dla siebie dniu referendalnym mówi Tadeusz Wrona? Jak dziś widzi swoją przyszłość? Czy zamierza powrócić na polityczną scenę Częstochowy? – Częstochowa lat 90-tych – wówczas rozpoczął pan działalność polityczną, a Częstochowa dziś… – Życie społeczne w takim mieście jak Częstochowa zmienia się, tak jak zmienia się świat. Występują różne wydarzenia, napięcia, problemy, nie istnieją jakieś proste rozwiązania ani stabilność w wielu aspektach społecznych.Gdy przed 20 laty kandydowałem do Rady Miasta z Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” nie miałem żadnych planów związanych z wielką polityką. Wówczas musiałem, podobnie jak i wielu moich innych kolegów, wybrać zmiany polegające na współuczestnictwie w zarządzaniu miastem, po to by doszło do zmian jakościowych w życiu mieszkańców. Na początku lat 90-tych Częstochowa była miastem szarym, przeciętnym, podobnie jak wiele, innych polskich miast tamtego czasu, pozbawionych prawa do samorządności. Samorząd oznaczał przywrócenie suwerenności mieszkańców. Wybrani przez nich, gotowi byliśmy służyć ich dobru.Polityka nie jest celem samym w sobie, jest narzędziem do uzyskiwania pewnych efektów, do pozostawienia po sobie konkretnych osiągnięć. Głównym celem mojej działalności jest możliwość dokonywania rzeczy, które są przydatne ludziom i działać w ich interesie. – Przyzna pan, że w ostatnich latach władza nie cieszyła się powszechnym uznaniem częstochowian… – Nałożyło się kilka elementów. Po pierwsze, kryzys ogólnoświatowy, który dotknął też Częstochowę. Spowolnienie gospodarcze i duży spadek społecznej satysfakcji, poczucie zagrożenia, co z miejscami pracy i utrzymaniem rodziny. Władza w takim kontekście dużo traci, chociaż nie odpowiada za sytuację firm rynkowych, to jednak obawy mieszkańców rodzą nastroje niechętne władzy. Po drugie, okres 2008-2009 to trudny ale niezbędny okres przygotowywania i realizacji inwestycji, których pełny efekt dostrzec będzie można dopiero po zakończeniu. Po trzecie, kwestia niezrozumienia przez niektórych naszych zamierzeń, w tym remontu III Alei oraz I i II wraz z Placem Biegańskiego. Wiele naszych projektów oponenci wykorzystywali do celów politycznych. Gra polityczna, która szkodzi miastu, bo jeżeli zostawimy aleje niewyremontowane to stracą wszyscy – przedsiębiorcy, mieszkańcy i miasto. – Jednym z najczęściej podnoszonych zarzutów jest właśnie remont alej i innych ulic miasta oraz sposobu zarządzania – czy też jego braku – przez dyrekcję Zarządu Dróg Miejskich… – Zadania realizowane przez Zarząd Dróg są bardzo trudne. W Częstochowie jest dużo dzielnic peryferyjnych, które zostały dołączone do miasta w latach 70-tych i nie było w nich infrastruktury. Dyrektor dróg był obecny na każdym spotkaniu Rad Dzielnic, starał się sprostać oczekiwaniom w tych dzielnicach, gdzie są ulice o nieutwardzonej nawierzchni. Pamiętajmy, że takich dróg gminnych jest jeszcze blisko 100 km, na ogólna ilość ok 650 km dróg w mieście. Dyrektor Zarządy Dróg wypracował najwięcej pieniędzy z Unii dla Częstochowy. – Odnoszę wrażenie, że zlekceważył pan siłę referendum… – Nie bagatelizowałem referendum, natomiast mieszkańców prosiłem, żeby nie uczestniczyli w nim. Uważam, że nie było żadnego uzasadnienia do przeprowadzenia referendum. Można powiedzieć, że ci co doceniali moją pracę na referendum nie poszli. To był moment, w którym różne środowiska miały swój interes aby włączyć się do tych działań przeciwko mnie, a kto jest beneficjentem – to wiemy. Wszelkie spekulacje pozostawiam dziennikarzom i analitykom. – Jak ocenia pan swojego następcę, Piotra Kurpiosa pełniącego funkcję prezydenta miasta Częstochowy? – Ocenę wystawią dziennikarze, mieszkańcy, korzystający z usług urzędu miasta. Za najważniejsze uważam, by nie utracić pozyskanych pieniędzy, a inwestycje były kontynuowane. Myślę, że gdy Piotr Kurpios dostał propozycję był zaskoczony, że może objąć funkcję Prezydenta Miasta, jego zaskoczenie trwa do dziś. – Niedługo po naszej rozmowie, którą publikujemy nastąpiła straszna tragedia, która pana też szczególnie dotknęła… – W sobotę, rano, 10 kwietnia, podobnie jak wszyscy Polacy, z bólem odebrałem informację o strasznej katastrofie. Zginął mój Prezydent Rzeczypospolitej, Prezydent, dla którego pracowałem jako doradca. Zginęła Jego Małżonka, którą miałem szczęście poznać, lubić i szanować. Zginęli moi bliscy koledzy i koleżanki z pracy w Kancelarii Prezydenta RP, z wcześniejszej pracy w Sejmie, z pracy dla samorządu. Byli także wśród nich Częstochowianie: Honorowy Obywatel Miasta Prezydent RP na emigracji Ryszard Kaczorowski, Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski, znakomity prawnik Stanisław Mikke… Ostatnie dni to dla mnie pielgrzymka, towarzyszenie Zmarłym w ich ostatniej drodze.Ta największa katastrofa w dziejach Polski zmienia postrzeganie polityki. Żegnamy ludzi, którzy swoje życie poświecili dobru ogółu. Odkrywamy prawdziwe wartości służby publicznej. Naszym obowiązkiem jest przechowanie i kontynuowanie tych wartości.Musimy zatem przestać widzieć w polityce tylko grę o stanowiska. Dostrzeżmy w niej moralny obowiązek służby dobru i ludziom.