NASZ TEMATPółtoraroczna dziewczynka, o której pisaliśmy tuż przed wakacjami, w ostatni czwartek opuściła Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Blanka przebywała tam 6 tygodni. Niebawem będzie poddana operacji poszerzenia przełyku. O zdarzeniu poinformowaliśmy po tym, gdy do Redakcji zgłosiła się kobieta z relacją o perypetiach w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie. Jej opowieść zmroziła Czytelnikom krew w żyłach. Niemal dwa tygodnie po publikacji odezwał się szpital z poważnymi zastrzeżeniami, co do rzetelności relacji babci małej pacjentki.Tekst o małej Blance, która połknęła baterię przeczytało prawie milion Czytelników:http://www.7dni.com.pl/Aktualnosci/?id=3748&addComment=no
Po ukazaniu się materiału – internet oszalał. Zarówno na nasze stronie www, jak i na facebookowym profilu 7 dni pojawiły się setki komentarzy. Jedni krytykowali babcię, pod opieką której dziewczynka została pozostawiona feralnego dnia, inni – Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Częstochowie i pracujących w nim lekarzy. Jeszcze inni obwiniali rodziców o beztroskie pozostawianie drobiazgów w zasięgu małego dziecka. Nie zabrakło też licznych przykładów, zwłaszcza niezadowolonych z usług medycznych pacjentów szpitala na Parkitce w Częstochowie.
By rzetelności stało się zadość publikujemy sprostowanie, nadesłane przez szpital:
„1. „Przyjęto nas na SOR-ze dziecięcym. Zrobiono podstawowe badania z krwi, niestety bez moczu i RTG, o co lekarkę kilkakrotnie prosiłam. Podczas rozmów z personelem medycznym sugerowałam, że dziecko mogło coś połknąć, bo te duszności i wymioty dawały właśnie takie objawy – przynajmniej moim zdaniem, ale przecież nie jestem lekarzem. Doktorka, która zajmowała się dzieckiem twierdziła uparcie, że to raczej rotawirusy lub nieżyt żołądka. Ja mówiłam swoje, ona swoje. Dziecko dostało jakieś leki i podesłano nas do domu”.
Dziecko na SOR trafiło 17 maja br. Wg informacji od opiekunów powodem zgłoszenia się były wymioty. Opiekunowie dziecka nie informowali personelu o możliwości połknięcia ciała obcego ani też o występowaniu duszności. Przeprowadzono badania: lekarskie, laboratoryjne, w tym USG jamy brzusznej. Zlecono wykonanie badania rtg klatki piersiowej. Badanie nie zostało zrealizowane. Opiekunowie dziecka uznali, że nie będą czekać na badanie. Dziecko wypisane zostało z zaleceniem „kontrola lekarska jutro, natychmiast w razie niepokojących objawów”. Opiekunowie nie zgłosili się ponownie do SOR przy ul. Bialskiej. Dopiero 23 maja br. zgłosili się z dzieckiem do Izby Przyjęć WSzS przy ul. PCK 7. W rtg stwierdzona była obecność ciała obcego w okolicy gardła.
2. „Pytania w sprawie małej Blanki Redakcja 7 dni przesłała do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Do dziś, mimo że ustawowy termin już minął, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.”
Na adres Dyrekcji Szpitala, rzecznika prasowego ani kancelarii Szpitala nie wpłynęły żadne pytania z redakcji Tygodnika „7 dni”. Tym samym Szpital nie miał możliwości ustosunkowania się do stawianych w tekście zarzutów.”
***
Wyjaśniając kwestie punktu 2: szpital do dziś dnia nie udzielił nam odpowiedzi na nasze pytania, a jedynie poinformował Redakcję odrębnym pismem, po kolejnych kilku dniach, że „wszelkie wyjaśnienia zostały zawarte w sprostowaniu”.
Otóż nie wszystkie. Pytaliśmy m.in. o ogólne zasady, np. o to czy na prośbę rodziny dziecka, szpital wykonuje inne badania, oprócz samych podstawowych. Chcieliśmy też wiedzieć w jakich przypadkach dziecko zostaje zatrzymane w szpitalu. Wnioskując z tonu pism, pewnie już się nie dowiemy.
Ponieważ prawo prasowe nie wyklucza wyjaśnień drugiej strony zapytaliśmy babcię, dlaczego – jak utrzymuje szpital – kłamie.
„Jestem oburzona tym, co mówi szpital. Normalnie mnie zatkało…
[Rozmowę musieliśmy przerwać, bo kobieta zaczęła płakać. Gdy wzięła się w garść mogliśmy kontynuować rozmowę]
…owszem, były zrobione badania krwi i USG jamy brzusznej. Nie wykonano badań moczu ani najważniejszego RTG. Szpital pisze, że nie chcieliśmy czekać na badanie. Nieprawda! Przecież przez ponad dwie godziny wnuczka miała podawane kroplówki, więc jak nie czekaliśmy…? To mieliśmy czas na USG, a na RTG nie? O RTG kilkakrotnie prosiłam…
Nie wiem co mam robić, bo teraz jest słowo przeciw słowu. Kto nam uwierzy, chociaż przy wszystkich rozmowach nie byłam sama, był też mój mąż i córka?
Prawda jest taka, że lekarze z Parkitki nie wykonali swojej pracy rzetelnie. To przecież oni odesłali nas do domu i dali nam kartę informacyjną z rozpoznaniem: „nieżyt żołądka”. Nie mam siły z nimi walczyć, ale to moja jedyna wnuczka.
Niech mi ktoś podpowie, co mam robić?
Nie mogę dalej mówić…”
[Kobieta rozpłakała się.]
Do tematu powrócimy.