Gdy dochodzi do tragedii, dostrzegany jest siew tzw. mowy nienawiści. Wtedy odbywa się zaklinanie rzeczywistości, przekonywanie się wzajemne nigdy więcej itd. Ale czy po śmierci Johna Kennedy’ego lub Martina Lutera Kinga Ameryka stała się lepsza? Nic nas nie nauczyła tragedia w Łodzi, śmierć pracownika Biura Poselskiego, nic nas nie nauczy tragedia w Gdańsku… Bo nie da się uczyć ludzi przekonanych, że już wszystko wiedzą.
Niezauważalnie od głośnych słów i czynów, rośnie popularność zboczonego ekshibicjonizmu w sieci internetowej. Żeby być dobrze zrozumiały, wyjaśniam: za zboczenie (dewiacje) nie uważam tylko zachowań związanych z seksem; dewiacja to tak dalekie odejście od podstawowych norm moralnych, że nie powinno być przez ogół tolerowane. Fetyszyzm jest zachowaniem dziwnym, odbiegającym od normy, ale skoro nikogo nie krzywdzi, nie warto go piętnować jako zboczenie. Zboczeniem za to, dewiacją, jest znęcanie się nad zwierzętami, choćby w tym nie było seksualnego podtekstu. Ekshibicjonizm może występować bez związku z seksualnością, nie zawsze też jest formą nieakceptowanego zboczenia. Ekshibicjonizm to nie tylko publiczne obnażanie narządów płciowych, to także obnażenia się psychiczne, potrzeba ujawniania spraw intymnych, czasem drastycznych. Taka właśnie forma ekshibicjonizmu pojawia się w licznych programach telewizyjnych, wzorowanych na amerykańskich tok-szołach, wylewa się z kolorowych tabloidów. Czasem, taki rodzaj obnażania psychicznego, owocuje wielkimi dziełami sztuki. Ale to, że w piasku rzecznym znaleźć można ziarnko złota, nie zmienia faktu, że szlam to szlam.
Tabu znika, pojawia się społeczne przyzwolenie na tzw. patostreamerów, zboczonych ekshibicjonistów upowszechniających siebie przez sieć internetową. Rośnie oglądalność takich dewiantów, którzy czerpią satysfakcję z upubliczniania scen znęcania się, poniżania i bicia własnej matki. Czasem tego typu dewianci podkręcają świadomie patologiczność zachowań, by przyciągnąć więcej oglądaczy zboczeń. Wciągają w obłęd swojej dewiacji innych, robiąc im wodę z mózgu swoim tłumaczeniem „wolności kultury”. O jaką „wolność” chodziło zboczeńcowi przekonującego dziewczęta z naszego miasta, by przed kamerą pluły na groby?
Dewiacje nie pojawiły się wraz z internetem, one istniały i funkcjonowały w kulturze codziennej „od zawsze”, od kiedy określone zostały pierwsze normy zachowań społecznych. Tam gdzie istnieje norma, musi pojawić się jej przekroczenie. Zachowania patostreamerów nie są nowatorskie, zazwyczaj powielają eksperymenty znane z XVIII w. literatury libertyńskiej. Nie jest rzeczą nową atrakcyjność dewiantów, we wspomnianym okresie masowo upowszechniano dzieła markiza de Sade. Cenzura i zakazy prawne nigdy nie okazywały się skuteczną zaporą. Batem nie ukształtuje się świadomości.
Potrzebna jest cierpliwa praca wychowawcza przekonująca, że normy społeczne nie są represją ograniczającą wolność, lecz ochroną wolności i godności słabszych przed okrucieństwem i chamstwem silniejszych. Ludzie mogą wierzyć lub nie wierzyć w takiego czy innego Boga, ale porządek społeczny wymaga fundamentu moralnego, bo tylko wtedy dobrze się będzie żyło wszystkim.