Nie zajmowałbym się w ogóle żenującym widowiskiem pod nazwą obchody Święta Niepodległości w Polsce, gdyby nie oczywisty fakt. 11 listopada jest w Wielkiej Brytanii dniem szczególnym, każdego roku obchodzony jest jako Dzień Pamięci. Pamięci o obu wojnach światowych, ich ofiarach i bohaterach. To dzień, w którym tradycyjnie odbywa się wielka gala w Royal Albert Hall, z udziałem królowej i najważniejszych osób w kraju, a przede wszystkim z udziałem weteranów, ludzi już mocno starszych, zawsze z wielką atencją honorowanych ludzi, którzy przelewali krew, poświęcając życie na frontach wojennych.
Już kilka dni przed 11 listopada wszyscy noszą czerwone maki – symbol tego dnia. To zdumiewające, niezwykłe i powszechne. Wszystkie imprezy sportowe rozpoczynają się w tym dniu od minuty ciszy, a dokładnie o godzinie 11 na dwie minuty całkowicie zamiera jakikolwiek ruch, jak Wyspy długie i szerokie. Pamięć i szacunek. W Londynie, także tradycyjnie, odbywa się parada uliczna, w której udział biorą weterani wojenni. A na trybunie honorowej – politycy. Członkowie rządu Jej Królewskiej Mości i ich polityczni przeciwnicy, czyli opozycja. Obok Camerona i Clegga (rząd) stoi Ed Miliband (opozycja). A za nimi byli premierzy, m.in Tony Blair i John Mayor.
Takie właśnie zdjęcie opublikowały następnego dnia wszystkie gazety na Wyspach. Ale nie jako kuriozum, ale dokumentację oczywistego faktu. Bo to był Dzień Pamięci. Szacunku dla przeszłości, dla historii, dla ludzi. Szacunku, który nie jest wybiórczy – tych czcimy, a tych nie; szacunku, który nie jest polityczny, nie podlega ocenom czy komentarzom.
Jakże prymitywnie wyglądają przy tym polskie obchody. A my szczególnie mamy powód, by świętować, wszak to nasze Święto Niepodległości. No i cóż donoszą media? Ano w Warszawie zorganizowano dwanaście marszów niepodległości!!! Dwanaście!!! I każdy lepszy od drugiego, ważniejszy, prawdziwszy, bardziej polski, bardziej patriotyczny. I zadymy, świętowanie w kominiarkach na głowach, z kamieniami w rękach, kretyńskie teksty tak zwanych polityków, brak jakiegokolwiek szacunku dla historii, dla przeszłości, dla ludzi.
„To o co tam właściwie chodzi u was?” – zapytał mnie znajomy Anglik, po obejrzeniu relacji z Warszawy, nadanej (niestety) przez BBC. Nie mogłem udzielić mu żadnej odpowiedzi. No bo co miałem powiedzieć? Że świętujemy odzyskanie niepodległości? Że oni wpinają w ubrania czerwone maki, a my rzucamy kamieniami? Choć czerwone maki tak wiele przecież znaczą w naszej historii i są treścią jednej z naszych najpiękniejszych pieśni patriotycznych. Że demokracja, że wszystko wolno? No co można odpowiedzieć? Nic. Po prostu wstyd.
Na zdjęciu: obchody Święta Niepodległości w Częstochowie. Fotorelacja z wydarzenia na http://www.facebook.com/tygodnik7dni. Fot. Marek Dziurkowski.
1 Komentarz
Zwyczajnie kurewski kraj od święta.
Pierdel, serdel, burdel – jak mawiał zniechęcony życiem politycznym w Polsce Piłsudski.
Wstyd to mało powiedziane, to hańba…
Antydemokratyczne tęsknoty, polsko-polskie resentymenty napędzane ciemnotą umysłową, zmitologizowaną interpretacją historii i kompleksami wielu z nas…
Zwyczajnie kurewski kraj od święta.
Pierdel, serdel, burdel – jak mawiał zniechęcony życiem politycznym w Polsce Piłsudski.
Wstyd to mało powiedziane, to hańba…
Antydemokratyczne tęsknoty, polsko-polskie resentymenty napędzane ciemnotą umysłową, zmitologizowaną interpretacją historii i kompleksami wielu z nas…