O najsławniejszych parkach rozrywki w Europie pisze nasz człowiek znad Tamizy – Andrzej Kawka.
W jednym z ostatnich numerów miesięcznika „Forbes” ukazał się wywiad z Moshe Greidingerem, właścicielem jednej z największej sieci kin w Europie – Cinema City. Rozmowa dotyczyła jednak nie multipleksów, ale planowanemu na wielką skalę projektowi otwarcia w Polsce parku rozrywki – Park of Poland. Sprawa wygląda poważnie. Greidinger wykupił 600 hektarów gruntów w okolicach Warszawy i obecnie prowadzi już – jak twierdzi – rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Tymczasem na dniach ruszyć mają pierwsze prace, także w pobliżu stolicy, przy konkurencyjnej inwestycji – Adventure World of Warsaw. Oba parki mają być gotowe do 2015 roku. Pierwsi zakładają, że rocznie odwiedzać będzie park 2 mln osób, drudzy przewidują co najmniej 2,5 mln, a docelowo, w ciągu 10 lat – ponad 4 mln. No cóż, życzę powodzenia, ale nie bardzo wierzę w te liczby. Oba parki mają być oddalone od siebie o zaledwie kilkanaście kilometrów i trudno mi sobie wyobrazić te tłumy, przewalające się między jednym a drugim.Zwłaszcza w czasach galopującego kryzysu i wysokich – bo inne przecież nie będą – cen biletów.
Wiem, co mówię, bo od blisko 8 lat pracuję w Legolandzie w Windsorze i funkcjonowanie parku rozrywki, we wszystkich jego aspektach, obserwuję na co dzień. Liczby, jakimi szafują przedstawiciele obu inwestycji, to marzenie, długofalowy cel. By je zrealizować potrzeba gigantycznej pracy i czegoś jeszcze. Legoland Windsor działa już ponad 15 lat (od kilku jest częścią drugiej na świecie w przemyśle rozrywkowym – po Disneylandzie – firmy Merlin, do której należą m.in. wszystkie Legolandy – w Anglii, Danii, Niemczech, dwa w USA i w Malezji, muzea Madame Tussaud, London Eye, atrakcje we Włoszech, Australii, Nowej Zelandii). Swoją pozycję budował Legoland żmudnie przez te wszystkie lata. A jest to pozycja szczególna. To nie tylko – według specjalistycznych opinii – najlepszy na Wyspach park rozrywki dla rodzin, ale i najbardziej bezpieczny. Daje pracę w sezonie około 1000 osób, w większości uczniów i studentów, zapewnia zarówno świetną rozrywkę, jak i najwyższy standard obsługi gości. Ale – jak wspomniałem – do tego dochodzi się latami (lub nigdy). Legoland odwiedza rocznie około 2 mln osób. I choć w ostatnich latach odczuwalne są skutki kryzysu finansowego, to utrzymanie tego poziomu park zawdzięcza najwyższemu profesjonalizmowi pracowników. Czy w Polsce możliwe jest podobne osiągnięcie? Oczywiście. Potrzebne są tylko: cierpliwość, wytrwałość, solidna praca, czerpanie z najlepszych wzorców i jasno określone cele.
Ilekroć znajduję w mediach doniesienia o tego typu zamierzeniach w Polsce, irytuję się niepomiernie, że w Częstochowie nikt nawet nie pomyśli o podobnych inwestycjach. Warunki są znakomite, można zastanowić się nad realnymi zamierzeniami, choćby Madame Tussaud na przykład. Lub czymś większym, jak Legoland. 1000 miejsc pracy każdego roku robi wrażenie. Przynajmniej na mnie.