Wojna się skończyła, trzeba teraz posprzątać… A gdzie tam! Wojna trwa, jak ram-pam-pam, jeszcze nie czas na porządki, czekają wybory Prezydenta RP, prezydenta i Rady Miasta, europosłów… Będzie odwet za porażkę, czy dorżnięcie watahy?
Przydałaby się odrobina spokoju, bo kraj rozhuśtany emocjami. Nawet idioci z nożami po ulicach biegają. Rozumiem, że wart Pac pałaca, ale ambicje Paców nie mogą mi psuć humoru przed świętami. Polska, w której jedna partia zarzyna drugą, by zająć wygrzane przez nią stołki, nie jest krajem dla mnie interesującym. Raczej staje się ordynarną podróbką demokracji, ustawioną w pięknej przestrzeni. Czyli czymś w rodzaju bilbordu z mordą obleśną, zawieszonego na starym dębie.
Spokój wymaga pokory. Zwycięstwo tzw. opozycji demokratycznej nie jest dziełem geniuszu partyjnego aparatu. Nie można też tego interpretować jako przechył nastrojów na lewą stronę. Radykałów, tych zwących się lewicą lub prawicą, odstawiono do kąta, poparło ich ledwie kilka procent głosujących. Podejrzewam, że część głosów oddanych na PiS związana była z lękiem przed tymi lewymi i prawymi radykałami. Moim prywatnym zdaniem, o wyniku wyborów zdecydowała kwestia smaku. Ludzie dość mieli arogancji, bezczelnej propagandy i równie bezczelnego kłamstwa. Zamiast spójnych programów i sensownych dyskusji nad nimi, ludzie dostali obraz kłótliwego staruszka w otoczeniu goryli, któremu się wydaje, że może wszystko, bo mu się należy.
Pamiętać jednak należy, że 1/3 wyborców była równie zniesmaczona obrazem krzykaczy opozycyjnych, przeświadczonych o własnej mądrości. Był taki, obecnie już eksposeł, doktor nauk, co jako socjolog trafnie zdefiniował niechęć mieszkańców miasteczka do mędrkujących wielkoświatowców z wielkich miast. Po czym, już w roli posła, zgodnie z „lewicowym etosem” robił wszystko, by tych mieszkańców w uczuciach niechęci utwierdzić. W efekcie trudu tych udoktorowanych, a nawet uhabilitowanych mądrali, były wybory masowym negatywem: głosowano przeciw, a nie za.
Potrzeba więc trochę pokory, by wrócić do normalności. Może nawet trzeba będzie znów mobilizować siły społeczne, by ową pokorę na politykach wymusić. Może trzeba powiedzieć wyraźnie: rozliczenia, tak i owszem, bo nikt, kto złamał prawo nie może być bez kary, ale odwetu nie chcemy. Nie życzę sobie, by ktoś stracił pracę, tylko dlatego, że nosił w kieszeni legitymację PiS. Nie życzę sobie, by moje – podatnika – pieniądze, były znów wydawane na obrzucanie błotem politycznych przeciwników. W mojej definicji normalności takie chamstwo się nie mieści.
PiS przegrał przez własną arogancję. To powinno być nauczką dla kolejnych partii rządzących. KO dysponowała nieporównywalnie mniejszymi zasobami materialnymi, nie mogła korzystać z zasobów instytucji państwa. Widzieliśmy, że wybory nie były demokratyczne, bo nie było równości szans. Pomimo tego KO wygrało, bo pan Tusk miał odwagę spotykać się i bezpośrednio rozmawiać z ludźmi. Nie odgradzał się od nich kordonem policyjnym. To też warto zapamiętać. Władza, która boi się własnego społeczeństwa, nie przekona go, że jest silna.
Można raz okłamać wszystkich, można drugi raz okłamać niektórych, ale nie da się stale wszystkich okłamywać. To amerykańskie przysłowie zadedykować mogę kozłowi ofiarnemu wyborów, panu Mateuszowi Morawieckiemu. Jako chłopiec dobrze się zapowiadał, a teraz tylko wstyd po sobie zostawił.
Jarosław Kapsa
1 Komentarz
Bardzo dobry artykuł.Niech to będzie przestroga dla wszystkich krzykaczy