Dla podniety rządzących organizowane są różne, mądrzejsze i głupsze, rankingi porównujące miasta. Według jednego z nich Częstochowa znalazła się w czołówce miast „przyjaznych kierowcom”. W innym, subiektywnie oceniającym, gdzie mieszkańcom żyje się dobrze, tradycyjnie już znaleźliśmy się na szarym końcu.
Przestrzegałbym przed wyciąganiem wniosków. O tym, że Częstochowa jest przyjazna kierowcom prawdopodobnie przekonani są piesi i rowerzyści. Ponieważ samochodów przybywa więcej niż dzieci, możliwe jest, że to kierowcy są największymi malkontentami. A może, po prostu, silna jest u nas tradycja chłopska, a chłop, który nie narzeka, jest nieboszczykiem. Władza, widocznie, wzięła sobie do serca wynik pierwszego rankingu, na złość kierowcom budując kolejną szykanę na ul. Nowowiejskiego. Krucha, jednakże, jest moja wiara w to, że kolejne szykany, światła uliczne, wypukłe jezdnie na przejściach itd., zmniejszą liczbę wypadków. Pewnie skutkiem będzie „wielki zator”, a wkurzony staniem w korku kierowca to element groźny dla pieszych.
Miasto inwestycyjnie dało odpór przypuszczeniu o przyjazności kierowcom, licząc, że spieszeni przesiądą się do miejskiego autobusu, a wówczas poziom ich szczęścia wzrośnie. Fakt, znam kilku mieszkańców Mirowa i Gnaszyna, odczuwających co kilka dni przypływ szczęścia, że ich autobus, tym razem, przyjechał, i to prawie punktualnie. Mieszkając w centrum takich przypływów euforii nie miewam, wszędzie, gdzie muszę docierając pieszo. Nie przymuszony potrzebami wybrałem się zobaczyć jak wygląda kulminacyjny punkt uszczęśliwiania mieszkańców komunikacją publiczną, czyli Centralny Punkt Przesiadkowy (CPP) na ul. Marszałka Piłsudskiego. Rzeczywiście, robi to miejsce wrażenie. Nowy beton kontrastuje ze starym wapieniem rozpadających się frontonów, niegdyś reprezentacyjnych kamienic. Ciepło bijące od nagrzanego betonu, uzupełnione jest „szklarniowym” grzaniem przez szkło w „neogotyckim” sklepieniu palmowym. Zieleń miejska występuje tu głównie w postaci malunków na autobusach, podpisanych „jestem eko”. Jeśli ktoś nie wie, czym jest „miejska wyspa ciepła” – zapraszam do CPP. Takich, na szczęście lub nieszczęście, amatorów przesiadania się, było tu mniej niż autobusów, choć obserwacje prowadziłem w godzinach szczytu komunikacyjnego.
Trudno się dziwić. Jeśli ktoś rzeczywiście chciałby się przesiąść z miejskiej komunikacji na podmiejską, regionalną, ogólnopolską, autobusową, mikrobusową czy kolejową, nie znalazłby tu żadnej wskazówki informacyjnej. Zapytany w tej sprawie tubylec machnąłby ręką wskazując na konieczność przejścia na drugą stronę torów. Przejście jest bezpłatne i bezpieczne, dołem i górą, ale jego walor zanika, gdy się zobaczy „drugą stronę”. Chyba tam wczoraj Ruskie byli, bo to niemożliwe by, bez artylerii, tak doprowadzić do ruiny miejsce w ścisłym centrum dużego miasta.
Ogląd nie wyjaśnia, dlaczego zdecydowana większość mieszkańców Białegostoku uważa, że dobrze im się tam żyje, a zdecydowana większość częstochowian mówi: nie bardzo… Ot, po prostu, tacy z nas malkontenci. Mnie się zdarzyło, nawet parę razy, poczuć się dobrze w Częstochowie, więc nie narzekam.
I nie powtarzam promocyjnej bajki o ukrytym orzeszku: „o żesz, ku….często….chowa…”