Starsi ludzie (no, powiedzmy, tacy w moim wieku) obawiają się, że ich latorośle zejść mogą na złą drogę. Malkontenci złośliwie ich uspokajają: i tak w Częstochowie dobrych dróg nie znajdą, wszędzie dziura na dziurze. Sam na ten temat nie mam zdania. Jako krajoznawca-amator wałęsając się po Polsce z pomocą rowera lub buta, często zbaczałem w złe drogi, pasałem się na manowcach, omijałem wydeptane szlaki i opisane w przewodnikach atrakcje. Po prostu: to co znane, mniej mnie interesowało, od tego co nieznane.
Ale, ale, ale… o czym Pan piszesz (zdenerwuje się Czytelnik)? Obawy o zejście na złą drogę dotyczą metafory, takiego wykolejenia bez udziału PKP i szyn żelaznych. Tak wiem. I co z tego. Z jakiego powodu mam wierzyć, że droga, którą sam wybrałem lub którą wskazuje mi przewodnik, jest lepsza od tej wybranej przez moje latorośle. Oczywiście są pewne ramy, „nie czyń bliźniemu co tobie niemiłe” itd., ale ocena, która droga jest lepsza, która gorsza, jest sprawą tak subiektywną, że musi być prawem wolnego wyboru. Wszelkie poprzednie bunty młodych przeciw starym dotyczyły właśnie owej wolności wyboru własnej drogi w poszukiwaniu szczęścia. Czasem ten wybór młodych był głupi, czasem mądry, uczyli się na własnych błędach, na własnych głowach zyskując guzy.
Zauważyć jednak można zmianę. Współczesny bunt młodych, widoczny np. w ruchu „klimatycznym” ogniskuje się na pretensji do starych, że świat przez nich stworzony jest niedoskonały. Przedstawicielka owego buntu nie domaga się wolności, lecz krzyczy „jak śmiecie” zostawiać nam taki bałagan. Spokojnie, jako piętnowany „stary”, mogę odpowiedzieć: „śmiemy”, bo i nam ten świat przekazywano w stanie jeszcze większego bałaganu. Pokolenie naszych rodziców musiało odbudowywać kraj po szaleństwach wojny, nasze pokolenie borykało się ze spuścizną po „socjalistycznym eksperymencie”. Jeśli ktoś z młodych piętnuje nas za doprowadzenie do „klimatycznej katastrofy”, to mógłby poznać nasz punkt startu. Zmiany klimatyczne to zagrożenie potencjalne, które może być odczuwalne w przyszłości. Fakt, że w 1990 r. 80% dzieci w Miasteczku Śląskim dotknięte było ołowicą, że poziom zasiarczonego pyłu węglowego w powietrzu Katowic przekraczał normy przewidywane dla konia kopalnianego, że ponad połowa mieszkańców wsi w województwie częstochowskim pozbawiona była dostępu do wody nadającej się do picia, to nie było potencjalne przyszłe zagrożenie, ale realne „tu i teraz”.
Zmiany na gorsze są wpisane w logikę rozwoju świata. Nie da się skonstruować systemu dającego gwarancję, że teraz będzie już tylko lepiej. Nie nazywajmy więc katastrofą tego, co jest tylko pogorszeniem, w ten sposób bagatelizujemy doświadczenia przeszłych rzeczywistych katastrof: wojen, zabójczych epidemii, śmiertelnego głodu. Dajemy młodym ludziom wykształcenie, przekazujemy im doświadczenie, gwarantujemy wolność umożliwiającą różnorodną kreatywność. Zamiast wrzeszczeć na nas staruszków, korzystajcie z tego. Jeśli ktoś załamuje ręce, bo boi się, że pod wpływem zmian klimatycznych grozi nam susza, ekstremalne huragany, powodzie itd., to niech się rozejrzy. Są krainy np. Kalifornia, Islandia, Australia, Japonia o nieporównywalnie gorszych warunkach klimatycznych. I jakoś mimo tego rozwój tych obszarów, jakość życia ludzi, postęp techniczny i społeczny, jest nieporównywalnie wyższy niż u nas.
Trzeba tylko chcieć i mieć odwagę dojrzałych, odpowiedzialnych ludzi. A nie poprzestać na dziecinnych pretensjach, że starzy nie dali nam cukierków.
2 komentarzy
Wystarczy wyjechać z Cz-wy na drogę gminną. Różnica w klasie drogi b.duża.
Kpiną jest remont ul. Łódzkiej i brak przedłużenia Małopolskiej.Do sąsiedniej dzielnicy trzeba dojeżdżać przez Okulickiego co powoduje niepotrzebne korki i opóźnienia.
Wystarczy wyjechać z Cz-wy na drogę gminną. Różnica w klasie drogi b.duża.
Kpiną jest remont ul. Łódzkiej i brak przedłużenia Małopolskiej.Do sąsiedniej dzielnicy trzeba dojeżdżać przez Okulickiego co powoduje niepotrzebne korki i opóźnienia.