Stłucz pan termometr, nie będziesz miał gorączki. Unikaj lekarzy, zdrowy umrzesz. Proste jak cep ludowe zalecenia sprawdzają się w każdej sytuacji. Zwłaszcza wtedy, gdy zewsząd straszą nas katastrofą: zmianami klimatycznymi.
Konferencję w Glasgow podsumowała młoda panna Greta słowami o powtarzalności politycznego bla, bla, bla. Wzajemnie można mówić o podobnej powtarzalności oj, oj, oj przez tzw aktywistów: oj, oj, oj, nic nie robicie, a nas czeka zagłada i katastrofa. Dla nas, częstochowskich mieszczuchów, Glasgow było niezauważalne, bo nam tu rząd i samorząd funduje codziennie inne strachy i inne rozrywki. Mamy krajowe tematy, ot chociażby węgiel w Turoszowie, by sobie pośpiewać bla, bla, bla lub oj, oj, oj. Do tego Turoszów, Kuźnica Białostocka, a nawet, utrwalona tragedią śmierci 30-latki, Pszczyna, są na tyle daleko, by nie odczuwać bezpośredniego związku z własnym bytowaniem.
Możemy się pocieszać, że bez względu na politykę rządu lub UE, nadmiar alarmu smogowego zimą nam nie grozi. Mamy tu rozwiązanie: umieściliśmy urządzenia pomiarowe na północnych wzgórkach, zanim tam pył zawieszony ze Śródmieścia doleci, rozgonią go dobre wiatry. Wzrost korków ulicznych, efekt kumulacji rozmaitych remontów, też jest nieodczuwalny w zanieczyszczeniach atmosfery: bo nikt nie mierzy. Z tego samego powodu nie martwimy się nadmiernym hałasem. Instytut „klimatyczny” PAN w ostatnim komunikacie zwrócił uwagę na złowrogie zjawisko „wysp ciepła”, jako skutku „betonowania” miast. Ale co nas to obchodzi, skoro nikt w Częstochowie temperatury nie sprawdza. Mówi się o niebezpieczeństwie wahań między odczuwalnym deficytem wody (suszą), a jej nadmiarem (powodzią), ale nikt nie wie jak jest zdolność retencyjna obszaru miasta Częstochowy, czy ta zdolność zatrzymywania wody maleje czy rośnie…
Oj, oj, tam… A komu potrzebny termometr? Pierwszą zasadą demokracji jest myślenie o najbliższych wyborach. W dalszej perspektywie i tak się umrze, ważne by wygrać co jest do wygrania w najbliższym ludowym głosowaniu. Zasada druga: problemy, o których się nie mówi, nie istnieją. Nie ma termometru, nie ma gorączki, czego tu nie rozumieć. Zasada trzecia: rozwiązujemy tylko takie problemy, które jesteśmy w stanie rozwiązać. W ten sposób zawsze możemy się pokazać jako skuteczne mięśniaki, tego podobno nawet nauczył się Marcin Neumann. Zasada czwarta: o sobie mówmy tylko dobrze, bo jak się sami nie chwalimy, to kto nas pochwali. Zasada piąta: skoro jest super, a może być jeszcze lepiej, bo jesteśmy super, to brak poprawy wynika tylko z tego, że jakiś s…syn nie chce nam dać pieniędzy. Z tym termometr też nie ma nic wspólnego, przydatniejsza byłaby lokalna mennica.
Władza uzależnia, czasem nawet mocniej niż inne używki (alkohol, dragi, nikotyna). Mając władzę, chcemy jej coraz więcej, na coraz dłużej. Tak jak alkoholik gotowy jest ostatni garnek wymienić na wódkę, tak władza, by trwać, gotowa jest zmarnować naszą przyszłość. Alkoholika można leczyć, ale trzeba kontrolować. Uzależnionego od władzy leczyć się nie da, zatem przynajmniej go kontrolujmy. I po to jest termometr, po to trzeba urządzenia pomiarowe postawić na pl. Biegańskiego, by mieć świadomość, że sami sobie niszczymy warunki dobrego życia.
Zamiast śpiewać bla, bla, bla, oj, oj, oj, zacznijmy, jak dorośli, być odpowiedzialni za siebie i najbliższych.