Zwycięstwem 1 – 0 dla Skry Kocela Czestochowa nad Startem Galmet Bogdanowice zakończyło się spotkanie 9. kolejki o mistrzostwo III ligi śląsko – opolskiej.
Mecz nie był porywającym widowiskiem. Brakowało składnych i szybkich akcji, mnożyły się proste straty i błędy. Po pierwszej połowie w której gospodarze byli stroną dominującą, przyszła druga, w której Skra zupełnie straciła rytm gry i oddała inicjatywę gościom.
Pierwsza połowa przebiegała zgodnie z oczekiwaniami. Gospodarze zepchnęli Start do głębokiej defensywy. Przyjezdni rzadko opuszczali własną połowę boiska. W 17. minucie odważnie w pole karne wbiegł Kozieł, minął defensywę Startu i prawie z końcowej linii dośrodkował do Marozasa, jednak podanie przecięli czujnie grający defensorzy z Bogdanowic. 10 minut później jeden z wielu rajdów Glińskiego mógł zakończyć się golem. Pomocnik Skry po minięciu trzech rywali ostro dośrodkował w pole karne na krótki słupek wprost do Kozieła, któremu zabrakło kilku centymetrów precyzji. W 33. minucie najlepszy strzelec Skry był już bezbłędny. Kolejne dośrodkowanie w pole karne niefortunnie wybijał jeden z obrońców Galmetu, piłka spadła pod nogi Kozieła, który płaskim strzałem pokonał Bąkowskiego. Tym samym było to 4. trafienie tego napastnika Skry w tym sezonie. W końcowych minutach pierwszej połowy częstochowski zespół powinien podwyższyć wynik spotkania. Najpierw strzał głową Marozas, a potem uderzenie Mazura obronił dobrze grający Bąkowski.
Druga połowa meczu miała zupełnie inny przebieg. Zawodnicy gospodarzy sprawiali wrażenie zmęczonych. Z każdą minutą przewagę uzyskiwali goście. Zespół Startu nie potrafił jednak stworzyć klarownej sytuacji bramkowej, a akcje w wykonaniu zawodników z Bogdanowic najczęściej polegały na długim wybiciu piłki w stronę bramki strzeżonej przez Bensza i ambitna walka o piłkę. Największym zagrożeniem były wyrzuty z autu wykonywane przez Kaliciaka, który swoimi długimi i silnymi wyrzutami precyzyjnie obsługiwał kolegów. Jedna z takich akcji w 66. minucie meczu powinna zakończyć się golem, ale strzał Rybaka z kilku metrów od bramki instynktownie obronił Bensz. Skra o tych 45 minutach meczu powinna jak najszybciej zapomnieć. Zespół trenera Wosia raził nieskutecznością, prostymi stratami i fatalnym tempem akcji. Tylko dwukrotnie zagroził bramce Startu. Najpierw po akcji Marozasa fatalnie spudłował Kozieł, a potem w 88. minucie meczu po akcji Mazura piłki do pustej bramki z 3. metra nie potrafił skierować Marozas.