Siatkarska drużyna kobiet z naszego miasta – KS Częstochowianka – wywalczyła niespodziewany awans do II ligi. Zespół złożony w znakomitej większości z młodych wychowanek, najpierw okazał się bezkonkurencyjny w III lidze na Śląsku, a następnie rozbił konkurencję już w turniejach ogólnopolskich. W turnieju finałowym w Siedlcu siatkarki z Częstochowy wygrały wszystkie mecze, tracąc tylko jednego seta i awans stał się faktem. Nie jest jednak pewne, czy Częstochowianka zagra w przyszłym sezonie w II lidze. Dlaczego? O tym i o wielu innych aspektach związanych z działalnością Klubu opowiada prezes Julian Chyra.
– Czy kobieca piłka siatkowa w Częstochowie już się odrodziła?
– Ten proces cały czas trwa. Oczywiście, ten sezon przyniósł nam duży sukces w postaci sportowego awansu, i możemy zaryzykować takie stwierdzenie, że kobieca siatkówka w naszym mieście się odrodziła. Pozostaje jednak pytanie, czy zdołamy zaspokoić potrzeby finansowe związane z grą w II lidze. Mamy dobry system szkolenia i sprawnych trenerów, a przede wszystkim pracowitą i uzdolnioną młodzież oraz wspierających nas ich rodziców. To daje nadzieje na pełne odrodzenie.
– Jak właśnie mają się kwestie finansowe w Częstochowiance? Czy zarządzanie klubem to opłacalny „biznes”?
– Ludzie działający w Zarządzie i Komisji Rewizyjnej, to pasjonaci, wykonujemy swoją pracę społecznie. To nasze hobby, a jak wiadomo w każde hobby musimy inwestować również prywatne środki. I takie to materialnie „korzyści”. Nasze zawodniczki grają dla satysfakcji i własnego rozwoju. Pieniądze, choć niewielkie, otrzymują trenerzy i to nie wszyscy. Koszt utrzymania II ligi i całego procesu szkolenia, a trzeba powiedzieć, że trenuje u nas 70-100 dziewcząt w różnym wieku (klub oprócz pierwszego zespołu, posiada cztery drużyny młodzieżowe – przyp. red.), zamyka się w kwocie ok. 220 tysięcy złotych.
– Skąd klub pozyskuje takie pieniądze?
– Sporą część budżetu stanowi dotacja z magistratu, tak więc miasto dba o nas. Na ten rok otrzymaliśmy 108 tys. zł, w tym 58 tys. zł na salę, na której trenujemy i gramy, czyli te pieniądze wracają do miasta. Resztę staramy się pozyskiwać od prywatnych sponsorów. Póki co to nam wystarczało i klub jest w dobrej kondycji finansowej. Dziewczyny sprawiły nam ostatnio jednak „psikusa”, w cuglach wywalczając awans do II ligi.
– Czy istnieje obawa, że pomimo sportowego awansu, Częstochowianka w przyszłym sezonie nie zagra jednak w II lidze?
– Jesteśmy zdeterminowani i robimy co w naszej mocy, by wystartować w II lidze, tym bardziej, że w przyszłym roku mamy jubileusz 80-lecia istnienia Częstochowianki. Jeszcze nie zgłosiliśmy drużyny do nowych rozgrywek. Decyzja jest zależna od tego, czy zdołamy pozyskać pieniądze pozwalające nam grać w II lidze. Teraz gwałtownie ich szukamy. Dla zobrazowania sytuacji dodam, że samo zgłoszenie drużyny do II ligi, to koszt blisko 10 tys. zł, opłaty dla sędziów wynoszą 1400 zł za każdy mecz, tyle samo wynosi średni koszt wyjazdu na mecz, a przeciętnie takich meczów w sezonie jest 26, oczywiście nie możemy zapominać o szkoleniu młodzieży. Tak jak wcześniej mówiłem, potrzebujemy ok. 220 tysięcy złotych, by spokojnie funkcjonować w II-ligowych realiach i dalej prowadzić intensywne szkolenie.
– Siatkarki, które wywalczyły dla Częstochowianki awans do II ligi, to w większości młode dziewczyny. Czy Pana zdaniem, któraś z nich ma potencjał, by grać na najwyższym poziomie?
– Rzeczywiście, mamy bardzo młody i utalentowany zespół i co warto podkreślić, nasze dziewczyny to rodowite Częstochowianki. Tylko trzy z nich pochodzą z sąsiednich gmin. W składzie pierwszej drużyny mamy tylko dwie seniorki, pozostałe dziewczyny są jeszcze w wieku juniorek, a nawet kadetek. Gorąco wierzę, że o którejś z nich wkrótce usłyszy cała siatkarska Polska. Za przykład może tutaj posłużyć Monika Martałek-Ptak, która u nas rozpoczynała sportową karierę, a teraz gra na najwyższym poziomie. Jest wielokrotną reprezentantką Polski wszystkich rozgrywek młodzieżowych, w 2012 roku zadebiutowała w dorosłej reprezentacji kraju. Obecnie występuje w Impelu Wrocław, z którym w 2014 roku wywalczyła wicemistrzostwo Polski.
– Czy każda chętna do gry zawodniczka może spróbować swoich sił w Częstochowiance? Czy jest prowadzona specjalna selekcja?
– Jeżeli dziecko chce u nas trenować, to nie stawiamy żadnych barier. Nikomu nie mówimy „ty się nie nadajesz”. Wszyscy nasi trenerzy, to pedagodzy z wykształcenia, a wszystkie trzy trenerki to nasze byłe zawodniczki. Najlepszy efekt jest wtedy, kiedy dziecko samo przychodzi i łapie „bakcyla” do siatkówki. Oczywiście sami także prowadzimy selekcję. Wówczas dobieramy zawodniczki w oparciu o skalę centylową. Patrzymy jacy są rodzice, czy dziecko jest sprawne, czy ma właściwą dynamikę i przede wszystkim liczy się wzrost. Niemal od razu potrafimy dostrzec „brylancik” i jeśli zachęcimy go do gry, to już robi się „mała gwiazda”.
– Sukces, jakim był awans do II ligi, przeszedł w Częstochowie trochę bez echa. Z czego to wynika Pana zdaniem?
– Naprawdę nie wiem, dlaczego było takie małe zainteresowanie. Może dlatego, że jest to informacja pozytywna, a jak wiadomo, to wiadomości negatywne lepiej się „sprzedają”. A może to my powinniśmy odważniej pukać do drzwi redakcji? Trudno powiedzieć. Tak naprawdę dopiero zaczynamy aktywizować się na polu medialnym. Coraz prężniej funkcjonuje strona internetowa klubu (ksczestochowianka.pl – przyp. red.), uruchamiamy także kanały komunikacji z kibicami poprzez media społecznościowe tj. facebook. Liczymy, że zostaniemy zauważeni, co powinno przełożyć się też na większe zainteresowanie ze strony potencjalnych sponsorów.
– W swojej najnowszej historii Częstochowianka przechodziła różne fazy, także trudne. Proszę o nich opowiedzieć.
– W 2003 roku spadliśmy z II ligi, ponieważ przez kilka wcześniejszych lat klub borykał się problemami finansowymi. Dwa lata pracy u podstaw wykonywanej przez trenera Pawła Kapicę i jego podopieczne oraz pozyskanie „DOMEX”-u jako sponsora tytularnego, dały efekt w postaci powrotu na szczebel II ligi. Pamiętam jak dziś turniej finałowy w Pile, na którym moja córka Sabina Chyra skutecznym atakiem z lewego skrzydła przypieczętowała awans po pięknej grze całego zespołu. Przez kolejnych siedem lat – do zakończenia sezonu 2011/2012 – zespół utrzymywał wysokie miejsca na drugoligowym froncie. W 2007 roku byliśmy nawet o krok od wywalczenia awansu do I ligi, ale w finałowym boju Częstochowianka musiała uznać wyższość zespołu z Pszczyny. Katastrofalna sytuacja na rynku budownictwa w Częstochowie spowodowała wycofanie się sponsora tytularnego oraz pozostałych sponsorów klubu i przed sezonem 2012/2013 byliśmy zmuszeni wycofać się z rozgrywek. Odrodziliśmy się raz jeszcze, opierając drużynę na bazie juniorek i kadetek, własnych wychowanek. Najpierw awansowaliśmy z IV do III ligi, a ostatnio na finałowym turnieju w Siedlcach dziewczyny wywalczyły II ligę. Przypieczętowała ją, po przepięknej grze całej drużyny, atakiem z prawego skrzydła młodziutka kadetka Wiktoria Szumera. I właśnie dla takich chwil to się robi. Dla tych emocji, dla tych łez, łez zwycięstwa. To jest całe piękno tego sportu.
– Może warto wrócić do współpracy z Akademią Jana Długosza, która swego czasu wyglądała bardzo dobrze?
– Współpracowaliśmy z AJD do czasu, kiedy graliśmy w II lidze i w dalszym ciągu jesteśmy w bliskim kontakcie z władzami Uczelni. My dla AJD zdobyliśmy trzy Mistrzostwa Polski uczelni akademickich. Chcielibyśmy wrócić do tej współpracy, ale żeby ją podjąć, to musielibyśmy tam trenować i grać. Tymczasem tam na sali jest taki tłok, że nie za bardzo jest dla nas miejsce. Nasza sala na Rejtana jest wystarczająca, jak na wymagania II ligi. Może lokalizacja nie jest najlepsza i brakuje większej ilości miejsc parkingowych, jak i na trybunach, ale nie narzekamy. My chcemy dać też coś od siebie dla częstochowskiej społeczności. Proszę zobaczyć, że już samą nazwą – „Częstochowianka ”- promujemy miasto. Jeśli to miasto będzie miało drugoligową kobiecą drużynę siatkarską, która będzie przynosiła sukcesy i która będzie promowała dobre imię uczelni, to jest szansa, że doczekamy się Uniwersytetu w Częstochowie i byłby to też i nasz mały wkład w to dzieło. A przecież nam, wszystkim Częstochowianom, powinno na tym zależeć, żeby prestiż miasta rósł.
– Jakie są cele sportowe na nowy sezon?
– Chcemy wystartować w II lidze. To jest priorytet, bo skoro dziewczyny na parkietach wywalczyły ten awans, to zasługują żeby grać w II lidze. Tak jak wcześniej mówiłem cały czas szukamy pieniędzy, by zamknąć budżet. Jeśli nie zdołamy przystąpić do rozgrywek na poziomie krajowym – II ligi, to z naszej pracy skorzystają kluby z innych miast. „Kupcy” już koło nas krążą. Dziewczyny wyjadą, a miasto dalej będzie pustoszało. Już dzisiaj w oparciu o nasze wychowanki swoje młodzieżowe zespoły budują: Dąbrowa Górnicza i Mysłowice, a seniorskie: Pszczyna, czy Strzegom. Myślimy też już nad organizacją obchodów jubileuszu 80-lecia istnienia Klubu. Planujemy je na 9 maja przyszłego roku.
– Czy możemy liczyć, że z tej okazji do Częstochowy zawita znana marka kobiecej siatkówki?
– Wszystko tak naprawdę zależy od możliwości finansowych, pieniędzy jakimi będziemy dysponowali. Co do obchodów jubileuszu, to nie chciałbym zdradzać szczegółów, tym bardziej, że mamy jeszcze rok do tego wydarzenia. Na pewno będzie część oficjalna, odnajdziemy i zaprosimy dotychczasowych działaczy, trenerów i siatkarki Częstochowianki. Co do pozostałych atrakcji, to jeszcze nie czas, by o nich opowiadać.
– A plany długoterminowe? W jakich barwach rysuje się przyszłość Częstochowianki w perspektywie kilku lat?
– Chcielibyśmy znaleźć sponsora strategicznego-tytularnego. Człowieka, bądź instytucje, który ma pieniądze, ale i ogromną pasję i serce do sportu. Jesteśmy otwarci na współpracę z Akademią Jana Długosza, jak również z SPS-em Politechniką Częstochowską czy Dzielnicowym Ośrodkiem Sportowym przy SP 34. Gra pod egidą AJD z pewnością przyniosłaby korzyści dla obu stron. Sportowo chcemy grać w II lidze, dalej szkolić młode zawodniczki i opierać na nich pierwszą drużynę. Gdybyśmy natomiast chcieli awansować do I ligi, to potrzebne jest ok. 600 tysięcy złotych.