W końcu przyszła upragniona wiosna i coraz więcej czasu spędzamy na łonie natury. Spacerujmy po lesie, łąkach, ogródkach, nad brzegami rzek czy jezior, a nie rzadko po miejskich skwerach i parkach. Niestety wraz z pojawieniem się zieleni i cieplejszych dni, do życia obudziły się również kleszcze.
Zmieniający się klimat sprawia, że z roku na rok kleszczy jest coraz więcej. Ponieważ średnie temperatury roczne są coraz wyższe, to i małych, lubiących ciepło krwiopijców, jest całkiem sporo.
W miarę ciepłe zimy powodują, że jaja kleszczy nie giną w niskich w temperaturach, dlatego rozmnażają się one nawet w górach, co kiedyś się nie zdarzało.
Co ciekawe, liczebność kleszczy zakażonych boreliozą ma ścisły związek z żołędziami i myszami leśnymi. Naukowcy z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu dowiedli, że im więcej żołędzi spadnie w danym sezonie, tym więcej będzie myszy leśnych, które żywią się m.in. żołędziami. Krętki boreliozy doskonale czują się na ciele myszy, a na dodatek same myszy nie potrafią się tych intruzów pozbyć, wydrapując je tak, jak robią to np. psy czy koty. W związku z tym, myszy są doskonałym środkiem transportu dla kleszczy, które w konsekwencji wędrówek szarych gryzoni, przyczepiają się do źdźbeł trawy i niższych roślin, a stamtąd już bez problemu przyczepiają się do kolejnych ofiar. Konkluzja jest więc następująca: urodzaj żołędzi to większych rozród myszy, a więcej myszy to więcej kleszczy.
Panuje przekonanie, że najwięcej kleszczy jest w lasach i to tam istnieje największe prawdopodobieństwo, że intruz się do nas przyczepi. Tymczasem naukowcy zwracają uwagę, że kleszcze żyją w trawach i niskich krzewach i raczej nie spadają na nas z drzew. Jest ich za to mnóstwo w miastach. Statystycznie największe prawdopodobieństwo spotkania lub złapania kleszcza jest w miejskich parkach, na ogródkach działkowych czy placach zabaw, zwłaszcza tam gdzie trawa nie jest regularnie koszona.
Mimo tych niesprzyjających wiadomości, nie wpadajmy w panikę i nie rezygnujemy z wypoczynku na świeżym powietrzu. Ponieważ już wiemy, że wiosna to czas wzmożonej aktywności kleszczy zachowajmy czujność i ostrożność.
Po pierwsze ubiór. Na spacer do lasu powinniśmy zakładać długie rękawy, długie spodnie, wysokie skarpety, które naciągniemy na nogawki. Jeśli ubrania nasze będą w jasnym kolorze, mamy większą szansę zauważyć kleszcza i zareagować zanim przedostanie się do naszej skóry.
Po drugie obserwacja. Po każdym powrocie ze spaceru należy obejrzeć swoje ciało. Na ludzkiej skórze dobrze się czują nie tylko dorosłe osobniki kleszczy, ale też larwy i mające zaledwie 1,5 mm nimfy, więc trudno je dostrzec. W czasie oglądania naszej skóry szczególną uwagę zwróćmy na pachwiny, pachy, miejsca za uszami, pod kolanami i miejsca graniczące z owłosionymi partiami skóry, czyli wszędzie tam gdzie jest ciepło i wilgotno. Kleszczy raczej nie spotkamy na owłosionej skórze głowy.
Po trzecie odstraszacze. Nawet jeśli nasza skóra jest chroniona przez ubrania, nie daje to pewności, że kleszcze nas nie zaatakują. Te malutkie pajęczaki reagują przede wszystkim na temperaturę ciała, zapach potu i wydychany dwutlenek węgla, dlatego wyczuwają naszą obecność już z odległości 20 metrów. By trochę uśpić czujność kleszcza, dobrze jest stosować chemiczne odstraszacze (repelenty). Na rynku dostępne są różnego rodzaju spray’e, maści i kremy do stosowania na skórę, których zapach może skutecznie odstraszyć te niemiłe owady.
Chyba nie ma na świecie osoby, która nie wiedziałaby o tym, że kleszcze są groźne dla człowieka, bo ich ugryzienie może doprowadzić do wielu chorób m.in. boreliozy, nueuroboreliozy czy odkleszczowego zapalenia mózgu. I z tego względu należy się przed nimi zabezpieczać.
Jeśli, pomimo profilaktyki znajdziemy kleszcza na swoim ciele, należy go jak najszybciej wyjąć. Nie wpadajmy przy tym w panikę, bo nie wszystkie kleszcze są zakażone bakterią odpowiedzialną za zachorowanie na boreliozę, a ponadto gdy usuniemy go szybko – raczej nic nam nie grozi.
I tu bardzo ważna jest technika. Po pierwsze, kleszcza tkwiącego w skórze nigdy i niczym nie smarujemy. Działa to drażniąco na kleszcza, który może wpuścić nam do krwi więcej zakażonych substancji. W aptekach można dostać całą gamę specjalnych „narzędzi” do usuwania kleszczy – pęsety, kleszczokarty, długopisy czy pompki. Kleszcza nie należy wykręcać. Zamiast tego, chwytamy go tuż przy skórze np. pęsetą i energicznym ruchem, wzdłuż osi wkłucia, wyciągamy ku górze, po czym dokładnie dezynfekujemy miejsce wkłucia i myjemy ręce mydłem dezynfekującym. Ważne, by nie łapać kleszcza zbyt wysoko, bo jeśli jest on już wypełniony krwią, to w czasie wyciągania może nam wstrzyknąć zarazki. Jeśli sami nie umiemy wyjąć kleszcza, najlepiej zgłosić się do najbliższej placówki zdrowia i poprosić o pomoc doświadczony personel medyczny.
Niektórzy zanoszą wyjętego kleszcza do laboratorium, by tam go zbadano pod kątem zakażenia bakterią boreliozy. Lekarze nie są zgodni czy ma to sens, bo nawet wynik dodatni, wcale nie oznacza, że na pewno na boreliozę zachorujemy i dodają, że kleszcz musiałby siedzieć w naszej skórze 24 godziny, by zakazić nas boreliozą. Oczywistym jest, że nie zawsze od razu zauważymy intruza na swoim ciele i nie będziemy wiedzieć, czy nosimy go kilka godzin czy może kilka dni. W takim przypadku, po usunięciu kleszcza, obserwujemy uważnie miejsce wkłucia nawet przez kilka tygodni. Zaraz po ukąszeniu wokół rany może pojawić się rumień. Często jest on wynikiem reakcji alergicznej na jad kleszcza. Nie oznacza on od razu zarażenia boreliozą. Natomiast niepokojący jest rumień wędrujący, w formie charakterystycznych kręgów przypominających tarczę strzelniczą. Może się on pojawić już 3 dnia po ukąszeniu. Występuje na różnych częściach ciała i przemieszcza się. O zarażeniu boreliozą świadczą też nagłe, napadowe bóle, np. głowy, stawów, czy wysoka gorączka. W Polsce najczęściej kleszcze atakują system nerwowy – więc może dojść do zaburzenia widzenia czy równowagi. Symptomy boreliozy najpierw pojawiają się rzadko, z czasem jednak nasilają się i stają się uporczywe. Dlatego przy pierwszych objawach boreliozy natychmiast udajmy się do lekarza, który najprawdopodobniej zaleci nam antybiotykoterapię. Im szybciej podejmiemy leczenie, tym większe są szanse na zniszczenie krętków boreliozy. Ważne, aby samemu nie przerywać leczenia, tylko dlatego, że rumień zniknął lub poczuliśmy się trochę lepiej. To wcale nie oznacza, że nie mamy już boreliozy.
Niestety bywa i tak, że w ogóle nie zauważyliśmy kleszcza na swoim ciele, a on zdążył nas zarazić bakteriami boreliozy. Zdarza się również, że rumień nie wystąpił albo został przeoczony. Taka sytuacja jest niebezpieczna, bo krętki boreliozy mogą zaatakować układ stawowy lub nerwowy. Z reguły zaatakowany jest jeden z dużych stawów, który silnie puchnie, boli i jest zaczerwieniony. Na dodatek zapalenie może wędrować, tzn. poprzechodzić z jednego stawu do drugiego, np. z barku do łokcia, a ból możemy odczuwać niesymetrycznie.
Po ugryzieniu przez kleszcza może dojść także do zachorowania na neuroboreliozę. Najbardziej typowym objawem tej choroby jest porażenie nerwu twarzowego. Ale zdarza się, że uszkodzeniu ulegają korzenie rdzeniowe i wtedy mamy objawy podobne do popularnych „korzonków”. Nierzadko dochodzi do zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych lub do kleszczowego zapalenia mózgu (KZM). Na szczęście na rynku jest dostępna skuteczna szczepionka przeciwko zachorowaniu na KZM, która podana odpowiednio wcześnie, najlepiej wiosną, prowadzi do wytworzenia odporności i chroni przed chorobą nawet po ukłuciu przez zakażonego kleszcza.
By potwierdzić lub wykluczyć choroby odkleszczowe lekarze wykonują m.in. dwa rodzaje testów – Elisa i Western-Blot. Niestety oba testy nie są doskonałe i żaden z nich nie jest w stanie potwierdzić w 100 proc. zachorowania, albo tego, że jesteśmy już całkiem zdrowi. Zdarza się, że wyniki wskazują na boreliozę, choć pacjent jest zupełnie zdrowy. Dlatego antybiotyk dostaniemy dopiero wtedy, gdy obydwa testy dadzą wynik dodatni.
Warto wiedzieć, że nawet gdy wyleczyliśmy boreliozę, to wcale nie nabyliśmy odporności. Nie oznacza to zatem, że na boreliozę w przyszłości nie zachorujemy ponownie.
1 Komentarz
Kochani kleszcze są wszędzie,w trawach, na drzewach ,a najbardziej niebezpieczne “kleszcze “są w Gminie Miasto Częstochowa w magistracie na kierowniczych stanowiskach,a mianowicie ksysiu i jego poplecznicy to dopiero gorsze zagrożenie jak” kleszcze”ale przecież ONI dbają o dobre imię,ale czyje na pewno nie swoje,przypomniał mi się artykuł w tym tygodniku jak ZGM i TBS SP z o.o. kazali sprostować list z pretensjami,że tygodnik godzi w dobre imię ZGM TBS Sp. z o.o Cz-wa no myślałam,że zajadów ze śmiechu dostanę i czytałam kilka razy myślałam,że to jest żart pijanego KONIA,apel do tych co chca mieć dobre imię to muszą pracować uczciwie,rzetelnie,a przede wszystkim mieć wiedzę MERYTORYCZNĄ,a dopiero marzyć o dobrym imieniu ,o jakim by chciała marzyć ZGM TBS Sp. z o.o.,ale pamietajmy o jednym,każdy pracuje latami na to co ich spotka,a ZGM TBS Sp. z o.o.” pracowała na swoje dobre imię 16 lat” i dostaną to na co zapracowali niebawem i święty Boże nie pomoże chwilę cierpliwości:-)
Kochani kleszcze są wszędzie,w trawach, na drzewach ,a najbardziej niebezpieczne “kleszcze “są w Gminie Miasto Częstochowa w magistracie na kierowniczych stanowiskach,a mianowicie ksysiu i jego poplecznicy to dopiero gorsze zagrożenie jak” kleszcze”ale przecież ONI dbają o dobre imię,ale czyje na pewno nie swoje,przypomniał mi się artykuł w tym tygodniku jak ZGM i TBS SP z o.o. kazali sprostować list z pretensjami,że tygodnik godzi w dobre imię ZGM TBS Sp. z o.o Cz-wa no myślałam,że zajadów ze śmiechu dostanę i czytałam kilka razy myślałam,że to jest żart pijanego KONIA,apel do tych co chca mieć dobre imię to muszą pracować uczciwie,rzetelnie,a przede wszystkim mieć wiedzę MERYTORYCZNĄ,a dopiero marzyć o dobrym imieniu ,o jakim by chciała marzyć ZGM TBS Sp. z o.o.,ale pamietajmy o jednym,każdy pracuje latami na to co ich spotka,a ZGM TBS Sp. z o.o.” pracowała na swoje dobre imię 16 lat” i dostaną to na co zapracowali niebawem i święty Boże nie pomoże chwilę cierpliwości:-)