Częstochowianom nie dane jest wiedzieć, jak głosują wybrani przez nich radni. Teoretycznie każda decyzja Rady Miasta jest zatwierdzana w jawnych głosowaniach, ale jest wynikiem ogólnym całej Rady. W praktyce oznacza to, że nie wiemy, kto był „za”, kto „przeciw”, kto „wstrzymał się”, „nie głosował”, albo wyszedł z sali…
Czy wiemy jak głosują radni?
Przykładów szaleństwa zatwierdzonych uchwał nie brakuje. Absurdalnie zawyżane koszty remontów lub uchwalane nikomu niepotrzebne inwestycje, pozbawione sensu zmiany w lokalnych przepisach, nagle zwroty kierunku miasta z pielgrzymkowego za Wrony, w antyklerykalny za Matyjaszczyka, a raczej Balta. Radosna twórczości radnych opiera się na zasadzie „głosujemy, jak koledzy z partii” lub „jak wszyscy”.
W 2010 roku podjęto decyzję o współpracy miasta Częstochowy ze Stowarzyszeniem Kobiet z Burkina Faso [państwo w Afryce Zachodniej – przyp. red.]. W zatwierdzonej uchwale czytamy: „Przekazanie środków na realizację projektów w Burkina Faso (projekty dot. dostępu do wody pitnej i rozwoju, zostaną stworzone przez Stowarzyszenie Kobiet w Burkina Faso) oraz utworzenie dwustronnych partnerstw pomiędzy 2 szkołami/przedszkolami z Polski i szkołami w Burkina Faso”. Przyjemność współpracy Częstochowy z Burkina Faso to koszt – po stronie naszego miasta – 120 tysięcy złotych. Żaden radny nie wie jednak, gdzie leży Burkina Faso. – Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak podczas tamtej sesji zagłosowali radni. Nie ma takiej możliwości. Znamy jedynie wynik ogólny. Uchwała została pozytywnie przez radnych przegłosowana – wyjaśnia Biuro Rady Urzędu Miasta Częstochowy.
W 2010 roku za Piotra Kurpiosa Rada Miasta podjęła 193 uchwały, aż strach pomyśleć, czego – oprócz Burkina Faso – dotyczą. Radni pytani dziś o swoje decyzje sprzed lat czy miesięcy wypierają się ich w żywe oczy. Winni są „oni”, ale żaden radny nie wskazuje kim „oni” są, zwłaszcza że sam owym „onym” był – radnym. Indywidualną odpowiedzialność zastępuje zbiorowa nieodpowiedzialność.
Jak dziś podejmują decyzje radni? Przewodniczący Rady zarządza głosowanie. Radni podnoszą ręce jak w szkole, sekretarze liczą i podają wyniki przewodniczącemu, który ogłasza, ilu radnych było „za”, ilu „przeciw”, a ilu „wstrzymało się” od głosu.
Sprawdza się gdzie indziej
W wielu miastach w Polsce głosowania na sesjach są rejestrowane przez „elektroniczny system imiennego głosowania”. Radni posługują się urządzeniami, najczęściej przypominającymi pilota od telewizora. Oprócz podniesienia ręki głosujący wybierają na pilocie przycisk „za” lub „przeciw”. System rejestruje wszystkie odpowiedzi i podaje ogólny wynik głosowania oraz każdego radnego z osobna. A wszystko po to, by mieszkańcy mogli rajców sprawdzić, skontrolować i w następnych wyborach ocenić. System ten wymusza na radnych publiczne przyznanie się do zaakceptowanej bądź nie decyzji. Eksperymentalnie, w poprzedniej kadencji urządzenie sprowadzono do sali sesyjnej w Częstochowie. Zdaniem niektórych radnych był jednak zbyt trudny w obsłudze. Zmuszał do przemyśleń przed naciśnięciem przycisku, czy jest się „za” czy „przeciw”. Przeciwnicy sugerowali również, iż jest zbyt drogi. W ostateczności z urządzenia do imiennego rejestrowania głosów – zrezygnowano.
– Mamy bardziej i mniej skomplikowane urządzenia. Najprostsze są zestawy do testów, które idealnie sprawdzają się w wielu gminach w Polsce. Sprzęt składa się z 32 pilotów, każdy przypisanych do konkretnej osoby – radnego oraz z tabletu, który zbiera wszystkie informacje. Koszt takiego najprostszego urządzenia to 3.100 złotych brutto – mówi pracownik firmy z Łodzi, specjalizującej się w dostarczaniu sprzętu dla gmin.
– Ogólny wynik głosowania zawsze budził wątpliwości. Wprowadziliśmy więc skuteczny system eliminujący wszelkie dyskusje, o tym jak kto spośród radnych głosował. Zdarzało się, że reprezentanci danej dzielnicy głosowali przeciwko inwestycji w jej obrębie. Teraz mieszkańcy mogą rozliczyć takiego radnego. Dane o głosowaniach są dostępne w Internecie – mówi biuro prasowe Miasta Katowice.
„Chciałabym a boję się…”
Nie sposób polemizować z teorią, że urządzenie do rejestracji głosowania jest trudne w obsłudze czy drogie. Równie skomplikowane jest używanie domofonu, telefonu komórkowego czy komputera, a przecież każdy radny z tych urządzeń korzysta. Rajcy częstochowscy wolą nie przyznawać się oficjalnie do tego jak głosowali. Nie daj Boże mieszkańcy dowiedzieliby się, że ich reprezentant nie chce nowego chodnika czy placu zabaw dla dzieci, przez co w kolejnych wyborach pozbawiłby się szans lukratywnej funkcji. A tak, łatwo zgonić na innych radnych. Nikt nie jest w stanie udowodni, jak dziś głosują poszczególni radni.
Radny Lech Małagowski (Wspólnota Samorządowa)
– Powinno być publicznie wiadomo, kto jak głosował poszczególny radny, bo potem naciągają swoje opinie według koniunktury. Gdy podjęta uchwała okazuje się błędem, to radny zmienia zdanie i twierdzi, że głosował „przeciw”. Jestem za wprowadzenia jawnego systemu liczenia głosów.
Radny Maciej Wawrzkiewicz (PO)
– Rozważaliśmy już takie rozwiązania w ubiegłej kadencji. Dziś nie pamiętam dokładnie, jakie były koszty, ale raczej wysokie. Głosowania są jednak jawne. A poza tym chyba nie ma znaczenia jak, kto głosował. Nie mniej jednak jestem za tego typu urządzeniem.
Radny Dariusz Kapinos (SLD)
– Ha, ha… Dla mnie to jest bez różnicy. Siedzę w ostatnim rzędzie i widać mnie dokładnie oraz to, jak głosuję. Jeśli ktoś jest zainteresowany decyzjami poszczególnych radnych w trakcie głosowania, może sobie zapamiętać swojego radnego. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, czy urządzenie będzie czy nie.
Radny Artur Gawroński (PiS)
– Rozważaliśmy już tę kwestię. Ze względu na koszty nie podjęliśmy wówczas decyzji o zakupie takiego urządzenia. Osobiście uważam, że system liczenia głosów powinien w Częstochowie być.
Od autora
Złożyliśmy oficjalne pismo do Biura Rady Miasta Częstochowy, w którym – powołując się na ustawę o dostępie do informacji publicznej art 61. Konstytucji – poprosiliśmy o udzielenie odpowiedzi na pytanie, który radny głosował za wsparciem finansowym projektu współpracy z Burkina Faso. Czekamy na odpowiedź.