Pomysł Matyjaszczyka na kryzys

Zapowiedź polemiki! Czytelniku, podziel się z prezydentem Matyjaszczykiem opinią w sprawie miejskich urzędników: jest ich zbyt wielu, czy może brakuje?

„Kogo boi się Matyjaszczyk?” – tekst wywołał burzę. Rzekliśmy wówczas: nareszcie, lekceważące milczenie było nie do zniesienia. A tak na marginesie: może Matyjaszczyk boi się swoich pracowników? Nic dziwnego, ma ich ponad 11 tysięcy.

Prezydent Matyjaszczyk za pośrednictwem biura prasowego wszystkiemu, co dotyczy zatrudnienia w magistracie i w jednostkach miejskich, słusznie zaprzecza. „Nie jest prezydentem 11-tysięcznej armii urzędników”, „co ósmy pracujący mieszkaniec Częstochowy nie jest urzędnikiem”, „nauczyciele, muzycy filharmonii, kierowcy autobusów, pracownicy socjalni i wielu innych nie są urzędnikami, a do tego to sporo z nich to mieszkańcy nie Częstochowy, a okolicznych gmin”. Prawie wszystko się zgadza.
Wielu urzędników w Częstochowie
Instytucji publicznych ci u nas pod dostatkiem, więc może nawet nie co 8, a 5 to urzędnik, ale doliczyć się nie sposób. Rzeczywiście, niezgrabnie wyszło, bo kierowca czy nauczyciel to nie – urzędnik. Jeden z drugim załapał się na splendor, za którym prócz prestiżu pensja idzie ta sama, jak dla pracownika jednostki podległej miastu, a nie urzędnika. I teraz plują sobie w brodę, czytając zagadkową tabelę – widełkową (możliwości zaszeregowania pracownika na stanowisku od kwoty min. do max wynagrodzenia zasadniczego brutto – info.UM).

(Tabela – informacja UM)

Widełki, a raczej widły nijak się mają do beznamiętnej matematyki. Ponad 340 milionów złotych rocznie kosztują miasto urzędnicy i nie-urzędnicy także.   

Wielkie oszczędzanie
W opinii urzędu miasta naturalny ruch kadrowy w miejskich jednostkach oraz stosunkowo niewielkie zmiany organizacyjne w Urzędzie Miasta nie spowodowały chaosu i nikt się pogubił.  
12 pracowników Biura Funduszy Europejskich, 18 w Wydziale Promocji Zatrudnienia i Spraw Społecznych czy 6 w Wydziale Kultury, Promocji i Sportu nie zostało przyjętych (czego nikt nie twierdził), a przeniesionych w ramach urzędu po zmianach organizacyjnych i innym podziale zadań między wydziałami. Wszystko po to, by wypełnić jedno z najważniejszych zamierzeń Matyjaszczyka zawarte w exposé – konieczność oszczędzania. Każdy naczelnik, ba… pracownik urzędu, ma teraz stać się specjalistą od cięć finansowych w budżetach swoich wydziałów. Ale do tego potrzeba armii fachowców. Można to osiągnąć powołując osoby, którym dana dziedzina jest obca lub wręcz jej nie lubią. Urzędnika z Wydziału Edukacji przenieś do np. Wydziału Funduszy Europejskich. Składanie wniosków unijnych to przecież pikuś przy zarządzaniu częstochowską oświatą. Przesunięty urzędnik ciąć będzie koszty nowego wydziały z przyjemnością, choćby z zemsty, że i jemu obcięto stołek i wypracowane latami przyzwyczajenia. Z pasją więc zaczyna oszczędzać. Całymi dniami pije herbatę – swoją własną albo przenosi dokumenty z pokoju do pokoju – ucząc się wydziałów od nowa, zgodnie z zasadą: kto nic nie robi ten nikomu nie szkodzi, a nade wszystko oszczędza.    

(Tabela – informacja UM)

Im więcej nas będzie, tym weselej
W piśmie z urzędu miasta czytamy: „Zestawienie stanu zatrudnienia w miejskich jednostkach organizacyjnych na dzień objęcia stanowiska przez prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka (10 grudnia 2010 r.) ze stanem na dzień (18 października 2011 r.) oparte jest na aktualnych informacjach zebranych przez referat kadr UM z miejskich jednostek. Zestawienie pokazuje, że zatrudnienie zmniejszyło się o 228 osób (w tym 40 osób w samym UM). Jeżeli dodać do tego 128 osób, o które obniżył się stan zatrudnienia w częstochowskiej oświacie w roku szkolnym 2011/12 w stosunku do roku szkolnego 2010/2011, daje nam to liczbę 356 osób, o których zracjonalizowano stan zatrudnienia w miejskich jednostkach”.

(Tabela – informacja UM)

Ustalmy, kogo mamy za urzędnika. Encyklopedia – w potocznym znaczeniu – określa tym mianem osobę pracującą lub pełniącą funkcję w administracji publicznej. Stanowisko urzędnicze może przybrać formę pracownika samorządowego, zatrudnionego „w lokalnym” urzędzie oraz jednostkach podporządkowanych administracji samorządowej na podstawie umowy o pracę, wyboru lub powołania.

A urzędnik siedzi i zawija w te papierki…
Redakcja 7 dni wychodzi z cenną inicjatywą. Liczbę urzędników i pracowników samorządowych należy podwoić, bo co dwie głowy to nie jedna. A może pójdźmy o krok dalej. Na jednego częstochowianina spoza samorządówki powinien przypadać jeden urzędnik. Każdy miałby prywatnego Anioła Urzędniczego. Korzyści nie sposób wymienić: zerowe bezrobocie, koniec kolejek oraz 30-dniowych i więcej terminów dla spraw urzędniczych, do tego spotkania towarzyskie i rozkwit relacji przyjacielskich między Aniołem – powiernikiem, a petentem.
A po ulicach spacerują mustangi z Ameryki, w Alejach wokół fontanny ropy naftowej sprowadzonej z Kuwejtu rozsiadły się „gejsze” z Chin, na wszystko z okien ratusza spogląda Matyjaszczyk z „Moskiewską” w dłoni prosto w Rosji.
Tośmy sobie pofantazjowali…