Wracamy do tematuKilka tygodni temu opublikowaliśmy wywiad z kobietą, która przebywała w NZOZ Ośrodku Terapii Uzależnień w Parzymiechach. Jej szokująca opowieść wzbudziła wśród naszych Czytelników wiele emocji. Zdania – okazało się – są jednak podzielone. Niektórzy potwierdzają – co wynikało z wywiadu, że w Ośrodku w Parzymiechach rzeczywiście nie dzieje się dobrze. Z naszą redakcją skontaktowali się też tacy, którzy twierdzą, iż przekaz kobiety to wierutne bzdury.
Pan Jakub (nazwisko do wiadomości redakcji) był w Ośrodku w Parzymiechach. W przeciwieństwie do naszej pierwszej rozmówczyni uważa, że to właśnie ten Ośrodek stworzył mu szansę na wyjście z nałogu. Oto jego relacja z pobytu w Parzymiechach.
– Co nie zgadza się w opowieści kobiety, która w wywiadzie odtworzyła swój pobyt w Ośrodku w Parzymiechach?
– To, co powiedziała ta pani jest nieprawdą. Tak z miejsca nie można dostać się do Ośrodka w Parzymiechach. Mój przykład może nie jest odpowiedni, ale z relacji innych osób wiem, że nie jest to wcale takie proste. Ja miałem wyrok sądowy przymusowego leczenia i musiałem zgłosić się w określonym terminie. Tak zrobiłem i przyjęli mnie od razu.
Z tego co mi wiadomo, trzeba czekać miesiąc, a nawet dwa – tak opowiadali mi koledzy, z którymi tam byłem. Łatwiej jest się dostać tym osobom, które wcześniej były na detoksie w Ośrodku przy ul. Ogrodowej w Częstochowie i stamtąd automatycznie przechodziły na terapię do Parzymiechów.
– Z czym jeszcze pan się nie zgadza?
– Nieprawdą jest, że każdy pacjent może z tego Ośrodka w Parzymiechach wyjść, kiedy chce. Grupy mają swojego starostę i u niego trzeba zapisać się, by wyjść poza Ośrodek, np. do sklepu. Tę listę dostaje terapeuta i kierownictwo Ośrodka i dopiero wtedy można wyjść.
– Jednym z głównych wątków wywiadu sprzed kilku tygodni był fakt emocjonalnego zbliżania się do siebie osób przebywających w Parzymiechach…
– Rzeczywiście na terapii ludzie opowiadają o sobie, o swoim życiu, o swoich problemach, czasami też o rodzinach. Tylko, że na tym terapia polega.
To jest nieuniknione, nawet w szpitalu się ludzie poznają. Ja nigdy nie byłem świadkiem żadnych ekscesów. O godzinie 22.00 blok kobiecy jest zamykany.
Jeżeli kogoś się widzi trzy, cztery razy w ciągu dnia, siedzą razem w palarni czy piją kawę i są najczęściej razem i ze sobą rozmawiają, to można sobie pomyśleć, że się spichnęli. Ale nikogo nie złapałem na żadnej sytuacji dwuznacznej. Może inni widzieli, ja nikogo nie śledziłem.
– Jak – pana zdaniem – przebiega kontrola pacjentów ze strony personelu Ośrodka?
– Jeżeli ktoś nie przyjdzie na zajęcia terapeutyczne z powodu choroby musi to zgłosić. Miałem kiedyś podobną sytuację – zachorowałem i leżałem w łóżku. Dwukrotnie w ciągu dnia terapeuta przychodził do mojego pokoju i sprawdzał, co robię i czy jestem w pokoju. Około godziny 23.00 zawsze jest kontrola pielęgniarek, czasami przychodzą ochroniarze i sprawdzają trzeźwość.
Kiedyś miałem sytuację, gdy byłem pod prysznicem, poszedłem późnym wieczorem się umyć, a w tym czasie była kontrola trzeźwości. Pielęgniarka przyszła pod prysznic i przez zasłonkę kazała mi dmuchać w alkomat. Wtedy dostałem upomnienie, że po 23.00 nie wolno mi chodzić pod prysznic, bo mam przebywać w pokoju.
Jeżeli ktoś chce się napić alkoholu bądź zrobić coś zakazanego, to nie ma problemu. Ale przecież nikt nie jedzie tam po to, żeby pić i się bawić.
– Czy pana zdaniem może być to sposób na życie?
– Nieraz to słyszałem. Mówią: przewegetuję tam osiem tygodni albo przezimuję, dadzą mi jeść i dach nad głową. Może niektórzy mają takie podejście. Przede wszystkim należy pamiętać, że tam nie trafiają ludzie idealni.
– Czy utrzymuje pan kontakty z osobami tam poznanymi?
– Tak, dzwonimy do siebie.
– Jak pan wspomina swój pobyt w Parzymiechach…
– Myślę, że to co opowiadała ta pani jest wynikiem tego, iż zapewne miała do kogoś żal w Parzymiechach i dlatego mówi takie rzeczy.
Ja osobiście jestem im wdzięczny. To właśnie tam mi pomogli. Wcześniej przez wiele lat już byłem na ulicy, wszystko straciłem co mogłem. Piłem wszystko łącznie z denaturatem.
Wiadomo ci, którzy tam przyjeżdżają nie są w Ośrodku pierwszy raz. Wszystko zależy od tego, po co osoba uzależniona od alkoholu do Ośrodka jedzie.
Jeśli ktoś chce i wierzy w siebie, i zacznie od siebie coś zmieniać, to mu się uda.
5 komentarzy
I o czym to jest? “Ustawka” – może ten gość ma żal, że mu się nie trafiło. Facet “nikogo nie złapał w sytuacji dwuznacznej” – co to za argumenty. Sprawę trzeba badać i ograniczyć do minimum “patologię w patologii” nieszczęsnych ludzi. To nie może być burdel z wykorzystaniem chorych ludzi na koszt podatnika.
I o czym to jest? “Ustawka” – może ten gość ma żal, że mu się nie trafiło. Facet “nikogo nie złapał w sytuacji dwuznacznej” – co to za argumenty. Sprawę trzeba badać i ograniczyć do minimum “patologię w patologii” nieszczęsnych ludzi. To nie może być burdel z wykorzystaniem chorych ludzi na koszt podatnika.
To się dzieje w każdym ośrodku
To się dzieje w każdym ośrodku
Ja podziwiam pielęgniarki
Ja podziwiam pielęgniarki
Brawo
Brawo
Byłam w Parzymiechach i poznałam fajnego chłopaka Tomka i wszyscy o tym wiedzieli że byliśmy razem i nikt się nie czepiał a swoją drogą fajny ośrodek
Byłam w Parzymiechach i poznałam fajnego chłopaka Tomka i wszyscy o tym wiedzieli że byliśmy razem i nikt się nie czepiał a swoją drogą fajny ośrodek