W Częstochowie coraz więcej firm zamyka działalność. Trudno powiedzieć, na ile na sytuację w naszym mieście ma wpływ kryzys światowy, a ile jest w nim naszego lokalnego?
Dotychczasowy brak polityki gospodarczej miasta, z pewnością nie zachęca do wiązania się z Częstochową, ani inwestorów zewnętrznych, ani nawet rodzimych firm, które nierzadko decydują się na „emigrację” w bardziej przyjazne biznesowi tereny.
Gospodarczo dotykamy dna?
Coraz częściej i coraz śmielej prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk wypowiada się na tematy gospodarcze. Lokalny biznes przygląda się poczynaniom władz z uwagą, traktując wszelkie gesty z przymrożeniem oka. Nie bez kozery rodzime firmy nie dowierzają w sukces prezydenta. Przez ostatnie 20-lecie żaden zwierzchnik miasta nie miał doświadczenia biznesowego, co więcej udawano jedynie wsparcie i pomoc. Dotychczasowi prezydenci ewidentnie unikali tematów gospodarczych, a nieliczne spotkania: władza – przedsiębiorcy, przebiegały w atmosferze niezrozumienia. O następstwie wieloletnich zaniedbań mówi statystyka. W 2010 roku zarejestrowanych w urzędzie miasta zostało 2.276 nowych podmiotów gospodarczych, w 2011 o 168 mniej (2.108). W 2010 roku działalność gospodarczą zakończyło 2.159 firm, a w roku 2011 aż 3.537. Ogłoszenie upadłości z powodu niewypłacalności firmy, o której decyduje sąd, to już ostateczność dla wielu przedsiębiorców. W 2010 upadłość ogłosiło 8 firm, niepokoi fakt, iż w pierwszych tygodniach 2012 roku do sądu trafiły już 2 przedsiębiorstwa. 20 proc. bezrobocie w regionie częstochowskim to bez mała fizyczny objaw niedowładu gospodarczego naszego terenu. Jeśli nie będzie biznesu, nie będzie pracy – dla nas wszystkich.
Świadomość władz Częstochowy o ogromnej roli w kształtowaniu gospodarki lokalnej jest kluczem do rozwoju miasta i regionu. Dopóki poszczególni prezydenci nie postawią sobie za cel priorytetowy wspieranie lokalnego biznesu, dopóty zapaść miasta będzie się pogłębiać. To rodzima gospodarka w dużej mierze napędza ogół finansów – mieszkańców i budżet samorządu. – Ograniczam zatrudnienie. Spośród 32 pracowników w grudniu zwolniłem 8 i nie zamierzam w najbliższym czasie uzupełniać kadry. Ograniczyłem też produkcję, bo zdecydowanie spadła sprzedaż. Poza tym redukuję zbędne lub nadmierne koszty. Szukam tańszych dostawców, oszczędzam na wodzie i prądzie, a nawet na codziennych artykułach, jak papier do drukarki czy środki czystości – mówi Marian K., właściciel ciastkarni.
Ulgi na warunkowym
Dyskusje o gospodarce lokalnej, których nad wyraz sporo w ostatnim czasie, jak dotąd sprowadzają się do planów. Prezydent Matyjaszczyk tęsknym wzrokiem spogląda w stronę Chin, upatrując dzięki współpracy, wielkiego bumu gospodarczego w naszym mieście.
Pojawiła się nawet teza, że jakoby posiadamy – jako miasto rzecz jasna – sporo terenów inwestycyjnych. – Rzeczywiście mamy kilka działek, np. 3 hektary przy ulicy Poselskiej czy 12 przy Legionów. Jest ich oczywiście znacznie więcej. Nie jest z nami tak źle – twierdzi Jarosław Ferenc, naczelnik Wydziału Rozwoju Miasta Urzędu Miasta Częstochowy. Trudno nie zgodzić się z wyliczeniami naczelnika, ale by sprowadzić częstochowian na ziemię należy dodać, że większość naszych terenów inwestycyjnych jest nieuzbrojona. A to już poważny problem, gdyż żaden inwestor nie wyłoży swoich pieniędzy na działkę, do której nie będzie mógł dojechać. Wzorem innych miast w Polsce, władze Częstochowy postanowiły jednak przedstawić pakiet ofertowy ewentualnym, nowym przedsiębiorcom. Wśród kilku argumentów zachęcających przyszłych inwestorów pojawiały się ulgi w podatku gruntowym i od nieruchomości. Dobrodziejstwo proponowane nowym inwestorom nie dotyczy już istniejących przedsiębiorstw, chyba że te planują rozbudowę. Na ile jednak ulgi podatkowe są dla inwestorów atrakcyjne? W przypadku średnich i dużych firm opłaty lokalne to zaledwie od 1,5 do 3 proc. wartości obrotów firmy, a ponadto żaden to dziś „wabik”, bonifikaty podatkowe proponują już wszystkie gminy. – Nasza oferta różni się od innych tym, że nie stawiamy żadnych warunków, ani związanych z wielkością zatrudnieniem ani też z wysokością inwestycji – a tak było do tej pory. Przedsiębiorca musiał zainwestować konkretną kwotę pieniędzy, by należała mu się ulga – teraz się to zmieni. Liczymy, że oferta zawierająca między innymi ulgi podatkowe przyczyni się, w sposób istotny, do wzrostu inwestycji w naszym mieście – dodaje naczelnik Ferenc.
Czyj to teren?
Życzeniem władz miasta byłoby ściągnięcie do Częstochowy poważnych inwestorów zagranicznych. Stąd wizyty prezydenta Matyjaszczyka w Chinach, aż dwukrotnie i w Stanach Zjednoczonych. Pakiety ulg i przywilejów przygotowane przez władze miasta mają skłonić, w tym chińczyków do inwestowania u nas. – Na sprawę należy spojrzeć chłodnym okiem. Prawda jest taka, że Częstochowa nie jest aż tak atrakcyjna dla nowych przedsiębiorców, bo dziś w całej Polsce miasta i gminy czekają z otwartymi ramionami na nowych inwestorów – mówi Mirosław Rykiel, prezes OPERATOR-a Agencji Rozwoju Przemysłu S.A. w Warszawie. Głos prezesa jest o tyle istotny, że to właśnie OPERATOR zarządza terenami inwestycyjnymi w Częstochowie, a przynajmniej znaczącą ich częścią, około 500 hektarów nieruchomości w obrębie byłej Huty Częstochowa S.A. Za usprawiedliwieniem prezydenta Matyjaszczyka, który poniekąd “kupczy nie swoim” przemawia fakt, iż – wprawdzie nieudolnie, bo bezwynikowo, ale podejmuje próby ożywiania rozwoju lokalnej gospodarki.
Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na efekty. Oby nie skończyło się tylko na Ikei i marzeniach, jak Częstochowa staje się drugą Chińską Republiką Ludową…