Skontaktuj się z nami!

Reklama

To jest miejsce na Twoją reklamę

Kontakt

Tygodnik Regionalny 7 dni

Al. Wolności 22 lok. 12
42-217 Częstochowa

Redakcja

tel. 34 374 05 02
redakcja@7dni.com.pl
redakcja7dni@interia.pl

Biuro reklamy

tel. 34 374 05 02
kom. 512 044 894
marketing7dni@gmail.com
redakcja7dni@interia.pl

Edit Template

NASZE MITY I HITY: Pouczająca historia nazwy

Centralnym miejscem Częstochowy jest plac przed Ratuszem zwany dobrotliwie „bieganem” lub „bieganiakiem”. Formalnym patronem placu jest dr Władysław Biegański, choć jedyny budynek stojący przy placu nosi numerację 45 jako jeden z adresów przy Al. NMP. Nazwa jak nazwa, ale opowieść o niej bywa ilustracją zmian zachodzących w Polsce.

Rynek św. Jakuba zmienia się w plac Magistracki

Zrealizowany w latach 20. XIX w. projekt połączenia Częstochowy z Częstochówką nowo wyznaczoną ulicą Najświętszej Maryi Panny wyznaczył w tym miejscu rynek, jeden z trzech na linii alei. Rynek miał nosić nazwę św. Jakuba, od położonego przy placu kościoła. Kościół, ufundowany w XVII w. przez przeora Jasnej Góry O. Gołdunowskiego, chylił się ku upadkowi. Zgodnie ze zwyczajem (zlikwidowanym dopiero przepisami pruskiego zaborcy) teren przy świątyni służył jako cmentarz. Przy kościele funkcjonował szpital-hospicjum dla umierających częstochowian i punkt opieki nad pielgrzymami; zwiększało to zapotrzebowanie na miejsce grzebalne.

Projektant Alei, inż. Bernhardt chciał z placu zrobić miejsce centralne nowego miasta. Z tego względu wyznaczono tu miejsce dla nowego Ratusza, oddanego w latach 30. XIX w. Budynek na swój sposób był ładny, ale miejsca specjalnie nie nobilitował. Po jednej stronie reprezentacyjnego gmachu powstał odwach, siedziba straży miejskiej i magazyn gospodarczy; po drugiej – areszt dla opilców i złodziejaszków. Areszt w 1930 r. zasłynął z ucieczki „króla kasiarzy” Szpicbródki; po takiej kompromitacji władze miejskie przyspieszyły budowę nowoczesnego więzienia nad Wartą.

Z tyłu Ratusza były stajnie, szopy na siano i inne wielkowiejskie obiekty. Aleje do końca XIX w. przypominały wąską nitkę przez zielone pola; na południe i na północ od placu rozciągały się błonia, przecięte strumykami (wzdłuż obecnej al. Jana Pawła II i wzdłuż ul. Waszyngtona).

Zagospodarowanie centrum nastąpiło dopiero w latach po roku 1899, gdy inż. Brandtner sporządził nowy plan regulacyjny. W 1901 r. wytyczono i wybrukowano ul. Cerkiewną i Szkolną (Kilińskiego i Dąbrowskiego), w 1904 ul. Centralną (Śląską) , połączoną ul. Żelazną (Kopernika) z dworcem kolejowym przy Teatralnej. Od Centralnej w kierunku Jasnej Góry wytyczono ul. Jasną. Teren na zapleczu Ratusza zagospodarowano budową elektrowni miejskiej, okrywającej sąsiednie domy pyłem ze spalanego węgla. Po drugiej stronie barokowy kościół został wyburzony, zastąpiła go neobizantyjska cerkiew prawosławna. Duchowieństwo prawosławne wybudowało także w 1875 na narożniku placu dom parafialnym, nazywany „popówką”. Naprzeciw cerkwi dawne domki s. Mariawitek przebudowano na pomieszczenia służące carskiemu wojsku

Przed I wojną światową dawna dziura zaczęła przypominać miejski plac, nazywany już nie rynkiem św. Jakuba, lecz Magistrackim. Urok miejsca obniżały cuchnące rynsztoki i pyląca się podczas słonecznych dni szutrowa nawierzchnia.
 
Z placu Magistrackiego na ministerialny

Odzyskaniu niepodległości towarzyszyły zmiany w topografii. Centralna przestałą być centralną, zyskała nazwę Śląska, by podkreślić udział częstochowian w walce o polskość górniczej krainy. Cerkiewną przemianowano na Kilińskiego, rzemieślnicy ufundowali z tej okazji tablicę pamiątkową. Podobna tablica, zawieszona na budynkach przejętych przez polskie wojsko, sygnalizowała przemianę Szkolnej w ulicę Jana Henryka Dąbrowskiego. Czwartej drogi nie było; wylot zabudowany został czynszowymi kamienicami, zyskującymi miano „blokady”; ulicą Nowowiejskiego nazwano trakt wśród ogrodniczych willi po drugiej stronie „blokady”.

Cerkiew stała się ponownie świątynią katolickim, zyskując status kościoła garnizonowego; „popówkę” przejęto na siedzibę sztabu dywizyjnego. Plac zyskał rangę miejsca centralnego; tu organizowano najważniejsze uroczystości miejskie, defilady wojskowe, wiece. Ponieważ zieleń wokół kościoła osłaniała przed wścibskimi oczyma; nie bacząc na sąsiedztwo użytkowano tę część placu na rozrywki pijackie. Miało to też swój polityczny wydźwięk, często po zakończeniu obrad Rady kibice partyjnych klubów (zwłaszcza socjaliści i związkowcy chadeccy) kończyli debaty za pomocą pięści, pałek i noży, w cieniu kościelnych drzew.

Złą sławą cieszyła się też ul. Śląska. Mimo budowy przy niej reprezentacyjnych gmachów Banku Komunalnego i Poczty, po zmroku arteria ta była stanowiskiem tanich prostytutek i wulgarnych chuliganów. Niezbyt zachęcająco prezentował się też wylot w ul. Kilińskiego: postój dorożek raził zapachem końskiego nawozu, a szynk Biernackiego odorem kwaśnego piwa i kapusty. Elegancki salon Alei miał nie tego zaplecze, a rozwój motoryzacji łączącej się z kurzeniem nawierzchni zniechęcał do spacerów. Przełomem cywilizacyjnym była więc wymiana nawierzchni w początkach lat 30. Część placu zyskała pokrycie kostką granitową, na części położono asfalt. Wspomnieć tu należy z uznaniem, że po Warszawie byliśmy drugim miastem Polski decydującym się wykorzystać nawierzchnię asfaltową, zupełną wówczas nowość technologiczną. Wybudowano kanalizację, likwidując cuchnące rynsztoki. Na placu powstały nowoczesne, podziemne szalety miejskie. Pylącą elektrownię przeniesiono na Zawodzie, zastąpiła ją – też nowatorska – przeciwgruźlicza stacja rentgenowska.

Plac Magistracki w 1934 zyskiwał już wygląd godny jednego z największych miast Polski. Być może rozważano nawet nobilitowanie go nową nazwą. Życie narzuciło własne rozwiązanie. 15 czerwca w Warszawie ukraiński nacjonalista zastrzelił ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Akt ten rządzący piłsudczycy odebrali jako świętokradztwo. Dekretem Prezydenta RP utworzono obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej, gdzie najpierw osadzono polskich nacjonalistów, potem ukraińskich, następnie komunistów, aferzystów gospodarczych, a w końcu różnych takich, co to się władzy narazili. Morderstwo potępiono na wielu „spontanicznie” organizowanych przez starostwa wiecach. Przy okazji, chcąc sakralizować męczennika, w wielu miastach nadawano jego imię ulicom: w Warszawie tak nazwano ulicę Foksal, ulice Pierackiego zyskały Katowice, Sosnowiec, Lublin, Łomża… I tak też w Częstochowie uchwałą Rady Miasta z 19 czerwca 1934 plac Magistracki nazwano placem Pierackiego.

Nie było to zbyt taktowne. Bronisław Pieracki w swym bogatym życiorysie nie miał żadnych związków z naszym miastem. Owszem, gdyby wcześniej w wypadku zginął gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, nikt by się nie dziwił, że ten słynny piłsudczyk, ale także słynny częstochowiak, stał się patronem centralnego miejsca. Orlicz po swej śmierci dostał boczną uliczkę Ogrodową (i tak lepiej niż Curie-Skłodowska, której przyznano uliczkę wstydliwie ukrytą wśród slumsów); Pierackiego ulokowano zaś centralnie. Nietakt, tym większy, że największym klubem w Radzie była endecja; a młodych, częstochowskich endeków wysłano ekspresem do Berezy.

Decyzja ta zemściła się, gdy po 1935 r. poszukiwano lokalizacji pod pomnik zmarłego Marszałka Piłsudskiego. O placu Pierackiego nawet mowy nie było, zamiast w miejscu centralnym wyznaczono najpierw Marszałkowi kwaterę nad cuchnącym rozlewiskiem przy ul. Jasnogórskiej; potem pozwolono mu pilnować nowej szkoły przy ul. Narutowicza.

Hitlera zamieniono na Stalina.

Pieracki nie przyjął się wśród Częstochowian, renomowany plac nazywano nadal zwyczajowo magistrackim. Nazwa przedwojenna była szanowana przez okupantów niemieckich do 1942 r. Wtedy uroczyście przemianowano Aleje Najświętszej Maryi Panny w Aleje Adolfa Hitlera, tegoż osobnika czyniąc także patronem nad placem.

Była to część większego projektu urbanistycznych zmian. W tym samym czasie podjęto decyzję o wymordowaniu częstochowskich Żydów i przeniesieniu do dawnego getta polskich mieszkańców śródmieścia. Aleje miały być tylko dla Niemców, niemiecką, ekskluzywna dzielnicę mieszkalną usytuowano dodatkowo na południe od placu, w willach ogrodniczych.

Swoistą odpowiedzią na takie zmiany był brawurowy napad żołnierzy NSZ pod dowództwem księdza Feliksa Kowalika „Zagłoby” na bank przy Alejach, przeprowadzony w dniu urodzin Hitlera. Dokładnie w tym samym czasie, gdy na placu 20 kwietnia 1943 r. odbywała się uroczysta defilada z okazji 51. rocznicy urodzin Fuhrera, ksiądz z pistoletem w ręku „robił” lokalny „skok stulecia”…

Plac magistracki był jeszcze świadkiem panicznej ucieczki niemieckich funkcjonariuszy przed nacierającymi w styczniu 1945 r. czołgami majora Chochriakowa. Rozpaczliwy opór stawili Sowietom kilkunastoletni chłopcy ze szkółki podoficerskiej, pociskiem z panzerfausta niszcząc czołg na placu. Skutkiem tego była decyzja, by zniszczony czołg uhonorować pomnikiem.

Pomnik nie mógł stanąć na Alei Adolfa Hitlera, nie pasował również do Alei Najświętszej Maryi; nie wypadało też wrócić do patronatu przedwojennego, „pogromcy komunistów”, ministra Pierackiego.

Plac zgodnie z nowym duchem czasu nazwano imieniem Józefa Stalina. Pomnik, jaki stanął w maju 1945 r., był prowizorycznym tatałajstwem z tekturowymi ozdóbkami. Bez problemu wysadzili go w powietrze młodzi harcerze (Zygmunt Łęski z kolegą). Po odbudowaniu zyskał spiżowy kształt czołgu walczącego o pokój. Zgodnie z duchem czasu stojącemu na wieżyczce czołgiście kwiaty podawały brązowe postacie chłopki i robotnika. W obiegowej opinii robotnik stawiał pół litra, a chłopka kiełbasę na zakąskę…

W tym samym czasie patrona zmieniła ulica Śląska. Uchwałą Miejskiej Rady Narodowej nadano honorowe obywatelstwo gen. Michałowi Roli-Żymierskiemu, a w ślad za tym jego imię ozdobiło ulicę w centrum. Niestety nie przewidziano, że w obozie rządzących komunistów nastąpią walki wewnętrzne, w wyniku których nasz „honorowy obywatel” trafi do więzienia jako szpieg amerykański. Na szczęście Częstochowa cieszyła się sympatią władz centralnych. W wyborach do Sejmu w 1952 z Częstochowy na pierwszym miejscu listy kandydował sam Bolesław Bierut (zyskując od wdzięcznych wyborców imienny patronat nad hutą), na drugim zaś minister spraw zagranicznych Zygmunt Modzelewski (stając się patronem zakładów włókienniczych). Ponieważ Modzelewskiemu zmarło się w 1954 r., idealnie nadał się, by zastąpić szpiega Żymierskiego w nazwaniu dawnej ulicy Śląskiej. Trzymał się tej funkcji patrona do 1990, choć niektórzy mylili go z Karolem, współtwórcą KOR.

Stalin ustąpił lokalsowi

Nazwa plac Stalina znikła dyskretnie z topografii, gdy w marcu 1956 r. Chruszczow wygłosił słynny referat o błędach i wypaczeniach kultu jednostki. W okresie burzliwych przemian październikowych plac nazywano Centralnym (na wzór takowego w Nowej Hucie). Były patron powrócił na chwilę, podczas manifestacji studentów w październiku 1956 r. Na tablicach opatrzonych nagłówkiem: „pokazujemy chuliganów” wywieszono portrecik sowieckiego Generalissimusa.

Nawiązanie nazwą do Nowej Huty nie odpowiadało klimatowi sąsiedztwa z ulicą nazywaną dyskretnie Alejami NMP. Dodajmy na marginesie: oficjalność takiej nazwy powodowała, że w szkołach użycie przez uczniów pełnej nazwy Aleja Najświętszej Maryi Panny piętnowano jako błąd gramatyczny. W 1957 r., w stulecie urodzin Władysława Biegańskiego, plac dyskretnie zyskał nowego patrona.

Dr Biegański nie był bohaterem w tamtym czasach szczególnie hołubionym. W 1957 r. rocznicę śmierci skwitowano odczytem w bibliotece publicznej, 100-lecia urodzin też specjalnie nie świętowano. Byli w końcu ważniejsi bohaterzy, ci spod Lenino i z Lasów Janowskich… A Biegański nie miał w swym życiorysie walki ani o prawa robotnicze, ani o sojusz polsko-sowiecki. Plac też tracił swoje funkcje centralne, podobnie jak „ciemnogrodzkie” Aleje. Powstawała nowa Oś Pracy, od rakowskiej Alei Pokoju po osiedle Tysiąclecia i Aleję Aleksandra Zawadzkiego.

Ożywienie pamięci o Biegańskim nastąpiło dopiero w 1967, ośmielono się nawet postulować ustawienia na placu pomnika patrona. Stał tam już jednak czołg ze świętującym wojakiem. Nowy pomnik więc powstał, ale bez doktora. Krakowski guru pomnikowego rzeźbiarstwa wzniósł wielki obelisk, na niego dźwignął postać wojaka z pepeszą i rózgą w ręką; nazwał potworną całość Żołnierzem Wolności. Na szczęście z tej okazji nie zmieniono nazwy placu na pl. Wolności, pl. Żołnierza, pl. Pepeszy czy podobnie.

Pomnik obalono w 1990 r. Pojawiła się na nowo idea, by postawić tu lokalnego patrona. Wygrała jednak tradycja; na placu postawiono Marszałka Piłsudskiego (identycznego jak w Warszawie i w Gliwicach). Dr Biegański doczekał się pomnika dopiero w 1997 r., dyskretnie schowanego między dworcem kolejowym a pocztą; patronując stamtąd odjazdom busów do Szczekocin. W 2007 pozwolono mu także, jako rzeźbie, przysiąść na Alejach na ławeczce.

A plac stał się „bieganem”, po którym biega Doda i dodopodobne postacie…

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dołącz do nas!

Zapisz się do Newsletera

Udało się zasubskrybować! Ups! Coś poszło nie tak...
Archiwum gazety
Edit Template
Materiały audio
Materiały wideo

Kontakt

Tygodnik Regionalny 7 dni

Al. Wolności 22 lok. 12
42-200 Częstochowa

Biuro reklamy

tel. 34 374 05 02
kom. 512 044 894
e-mail: marketing7dni@gmail.com
e-mail: redakcja7dni@interia.pl

 
Redakcja

tel. 34 374 05 02
e-mail: redakcja@7dni.com.pl
e-mail: redakcja7dni@interia.pl

Wydawca 7 dni

NEWS PRESS RENATA KLUCZNA
Al. Wolności 22 lok. 12
42-200 Częstochowa
NIP: 949-163-85-14
tel. 34/374-05-02
mail: redakcja@7dni.com.pl

Media społecznościowe

© 2023 Tygodnik Regionalny 7 dni
Skip to content