O tym, że miasto Częstochowa ma problemy z płynnością finansową wiadomo nie od dziś. Firmy wykonujące np. remonty dróg wielokrotnie skarżyły się na nieterminowość wpłat zobowiązań miasta. Teraz do grupy wierzycieli magistratu dołączyły organizacje pozarządowe, na co dzień prowadzące świetlice.
– Miasto podpisało z nami umowę o wypłacaniu środków finansowych w transzach, co kwartał. My ze swojej strony realizujemy naszą część zobowiązania – prowadzimy świetlicę dla ponad 100 dzieci. Niestety pieniądze trafiają do nas z 10-cio, 20-sto dniowym opóźnieniem – mówi przedstawiciel jednej z organizacji.
– Skoro miasto nie zapłaciło nam pieniędzy na utrzymanie świetlicy, należałoby na ten czas placówkę zamknąć. Ale jak tu powiedzieć dzieciom, że od dziś nie mają się gdzie ogrzać i co zjeść? Wypadałoby te dzieciaki „podrzucić” pod drzwi domu prezydenta Matyjaszczyka – mówi opiekunka.
W Częstochowie działa pod opieką organizacji pozarządowych około 20 świetlic dla dzieci, osób niepełnosprawnych, bezdomnych. Z końcem 2010 roku urząd miasta rozpisał konkurs na świadczenie tego typu usług przez podmioty trzeciego sektora. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż działania związane z pomocą społeczną należą do zadań własnych gminy i muszą być przez nią realizowane. Większość miast w Polsce, w tym także Częstochowa „wynajmuje” do tych czynności podmioty zewnętrzne – organizacje pozarządowe. Forma konkursu przypomina nieco przetarg – wybierany jest najtańszy wnioskodawca, proponujący szeroki zakres usług i na dodatek z dużym własnym wkładem finansowym. Pula pieniędzy dzielona jest na kilka placówek. – Dostajemy około 5 tysięcy złotych na utrzymanie świetlicy, w której codziennie przebywa 60 dzieci. To naprawdę jest niewiele – mówi prezes Stowarzyszenia. Organizacje szukają więc wsparcia z innych źródeł. Zabiegają o 1 proc. podatku dla organizacji pożytku publicznego, robią zbiórki publiczne, starają się o darczyńców. – Borykamy się z brakiem pieniędzy. Nie wystarcza na dożywianie dzieci, na środki czystości. Teraz robimy Mikołaja i weźmie w nim udział 40 maluchów, chociaż w placówce dzieci mamy znacznie więcej. Musieliśmy im powiedzieć, że dla nich w tym roku paczek nie będzie – mówi przedstawiciel jednej z organizacji.
Szczupłe środki finansowe to jedno, a nieterminowość wpłat, to drugie. – Z powodu dwóch czy trzech dni nigdy nie robiliśmy problemu, ale teraz to jakiś dramat. W tym tygodniu dzieci nie dostały kanapek, tylko ciastka z Banku Żywności. Jestem zrozpaczona tą sytuacją… – mówi prezes Stowarzyszenia. Okoliczne sklepy współpracujące ze świetlicami, nauczyły się zasad „wymiany towaru”. Wydają produkty spożywcze na tak zwany zeszyt, ale ponieważ są to duże ilości żądają zapłaty w ciągu 7 dni. – Za każdym razem jest mi wstyd, gdy idę do sklepu, chociaż czy to nie mnie powinno być…? Nawet jednej dziesiątej całej prawdy pani nie dowie się. Organizacje, które wygrały konkurs boją się, że nawet ta mizeria finansowa zostanie im zabrana. Nikt całej prawdy nie powie. Z tego co wiemy szykują się poważne kontrole, a potem likwidacja placówek. Najwyraźniej miasto szuka oszczędności na świetlicach – mówi przedstawiciel jednej z organizacji.
Sytuacja finansowa organizacji pozarządowych prowadzących świetlice jest nie do pozazdroszczenia. Dzieciaki przychodzą do miejsc, które znają w nadziei na ciepły posiłek, możliwość odrobienia lekcji i zabawy w gronie rówieśników., bo w domu bieda lub samotność, a rzadko jedno i drugie. Lekceważenie finansowych rozliczeń z organizacjami prowadzącymi świetlice, skazuje najmłodszych mieszkańców Częstochowy na „bezdomność”. To tak a propos konferencji w magistracie z wtorku o akcji miasta Częstochowy na rzecz „Dzieci ulicy”.
Niewielkie środki finansowe, które na dodatek nie wpływają w terminie na konta częstochowskich świetlic to jednak żaden temat dla prezydenta Matyjaszczyka przy priorytetowym in vitro, niezbędnej zmianie siedziby urzędników na ratusz i palących wojażach zagranicznych do USA i Chin.
* Organizacje biorące udział w materiale prosiły o anonimowość.
