Sytuacja naszego Czytelnika wydaje się beznadziejna, zwłaszcza że nawet organy ścigania odmówiły mu pomocy. Być może ktoś z Państwa ma rozwiązanie…?„Najemczyni nie zapłaciła mi za dwa miesiące najmu mieszkania, ale nie to jest najgorsze. Gdy wszedłem do mieszkania po odzyskaniu kluczy, myślałem, że jakaś bomba walnęła w moją własność. Wyrwane kable, gniazdka elektryczne ze ścian, potłuczona glazura w łazience, porysowana nowa terakota, pozapadane drzwi z zawiasów, w zestawie wypoczynkowym wyrwane podłokietniki, tapicerka zaplamiona, w kuchni wgnieciony wywietrznik, klamki z drzwi wyrwane, w ścianach dziury jak pięści. Złożyłem więc doniesienie do prokuratury, ale właśnie dostałem pismo o umorzeniu tego dochodzenia ze względu na brak znamion czynu zabronionego. To wszystko jest nienormalne, tu tylko już chyba prasa można jakoś zadziałać…” Nie tyle prasa, co Czytelnicy!
„Dałem w prasie ogłoszenie, że wynajmę mieszkanie. Zgłosiła się pani w słusznym, choć podeszłym wieku (ja nazywam ją mamą). Po uzgodnieniu ceny, ja wysprzątałem mieszkanie i było gotowe do wynajęcia. Pani miała korzystać z mieszkania od 3 do 5 razy w tygodniu. Przez kilka miesięcy wszystko było w porządku. Po niedługim czasie, bez uzgodnienia ze mną, mama opuściła mieszkanie i wprowadziła tam swoją córkę z dwójką dzieci, 9 i 10 lat.
Przez 8 miesięcy trwały w mieszkaniu awantury, bo się okazało, że córka prowadzi dość rozrywkowe życie i często odwiedzają ją różni panowie. Sąsiedzi wiele razy wzywali policję, bo były tam jakieś strasznie głośne awantury, imprezy, i nie wiadomo co jeszcze. Raz mi powiedziała, że pewien pan, który akurat tam był, został przysłany do mieszkania przez jej matkę. Tylko, że były tam jego ubrania, książki, po prostu jego prywatne rzeczy, więc zwyczajnie z tą córką mieszkał.
W listopadzie 2020 roku zawiadomiłem policję, bo drzwi wejściowe dosłownie odstawały od futryny. Byłem przekonany, że było włamanie. Policjant po dokładnym sprawdzeniu oznajmił mi, że to nie włamanie, tylko drzwi zostały zdemolowane od środka. Wtedy policja miała wszcząć postępowanie, w celu wyjaśnienia tej sprawy i znalezienia sprawcy. Niestety nic się nie zadziało.
Nie mogłem sobie z tą lokatorką poradzić. Nie pomagały prośby i błagania o opuszczenie mojego mieszkania. Ona nie chciała i już. Mówiła, że nie ma dokąd pójść, a zniszczenia to wina dzieci – powyrywane kontakty, porysowana podłoga. Czynsz regulowała za nią matka, bo ona nie miała pieniędzy.
Zacząłem się obawiać, że ona w ogóle nie będzie chciała wyjść z mojego mieszkania, bo wiem że takie sytuacje zdarzają się nagminnie. Nawet zacząłem się zastanawiać, że gdybym nagle zmarł, a nie mam dzieci, to ona po prostu to mieszkanie po mnie dostanie. Poza tym, wiem od znajomych, że ludzie potrafią narobić długów po kilka tysięcy złotych i potem tylko zostawiają klucz w skrzynce na listy i tyle. Takie są realia.
Sytuacja stawała się napięta, więc postanowiłam dowiedzieć się czegoś o tej córce. Po zabraniu informacji jeszcze bardziej się zdenerwowałem. Kobieta była bezrobotna i bezdomna, w wieku po 40-stce. Ma czwórkę dzieci, dwójka jest już dorosła i mieszka w innym mieście, a młodsze są z nią. Wynajmuje mieszkania na parę miesięcy, nie płaci, znika i wynajmuje kolejne mieszkanie. W ten sposób oszczędza pieniądze, żerując na krzywdzie wynajmujących.
Z dnia na dzień byłem coraz bardziej załamany tą sytuacją. Do końca 2020 roku (pół roku od wynajmu) córka mieszkanie dewastowała, ale płaciła. To znaczy gdy powstawały zaległości dzwoniłem do matki, a ta zawsze kazała mi przychodzić i wszystkie rachunki za córkę regulowała. Później w styczniu i lutym 2021 roku już nie. Na szczęście pod koniec lutego córka zwolniła lokal i wyprowadziła się wraz z dziećmi. Wówczas odetchnąłem z ulgą.
Faktem jest natomiast, że nie zapłaciła mi za dwa miesiące, ale to nie jest najgorsze. Gdy wszedłem do mieszkania po odzyskaniu od córki kluczy, myślałem, że jakaś bomba walnęła w moje mieszkania. Było po prostu całkowicie zdewastowane. Spisałem całą litanię na trzech stronach A4, chociaż łatwiej byłoby wymieć, co nie było uszkodzone. Wyrwane kable, gniazdka elektryczne ze ścian, potłuczona glazura w łazience, porysowana nowa terakota, pozapadane drzwi z zawiasów, w zestawie wypoczynkowym wyrwane podłokietniki, tapicerka zaplamiona, w kuchni wgnieciony wywietrznik, klamki z drzwi wyrwane, w ścianach dziury jak pięści. I ona twierdziła, że to wszystko dzieci zrobiły. W ostatnim miesiącu zużycie wody wyniosło aż 16 metrów sześciennych. Bezczelnie mówiła, że dzieci mają świerzba i muszą się często myć. Szybko wyszło na jaw, że kąpieli zażywali koledzy tej pani-córki. Tych rachunków nie zapłaciła. Teraz ja muszę płacić, nie tylko za wodę, ale i za śmieci.
A nie zapomnę, jak się zarzekała, że wszystko naprawi i wszystko spłaci. Ponoć nawet szklarza zamówiła, ale ostatecznie nie zrobiła nic, zostawiła mieszkanie w ruinie i bardzo po cichutku się wyniosła, zostawiając mi swoje śmieci i wiele rzeczy, z którymi nie wiem co zrobić. Są na przykład potrzaskane komputery, obrazy i mnóstwo innych drobiazgów. Ponadto cały czas przychodzi na ten adres do niej korespondencja. Mało tego, pewnego dnia do mieszkania zapukał komornik i szukał tej córki. Zagroził mi, że jeżeli go do mieszkania nie wpuszczę, to wróci ze ślusarzem. Ponoć ona mu powiedziała, że wszystko co jest w mieszkaniu – meble, sprzęty – jest jej własnością. Musiałem szybko napisać pismo do komornika z wyjaśnieniem, że to moje mieszkanie i wszystko co się w nim znajduje. Zastrzegłem skutki prawne jego działań.
Na tym jednak nie koniec. Niesiony przestrogą znajomych, po opuszczeniu przez córkę mieszkania, wszystko sfotografowałem i złożyłem doniesienie do prokuratury. Prokuratura wydelegowała inżyniera budowlańca, który przyszedł, zrobił dokumentację fotograficzną i spisali protokół. Zostało wszczęte dochodzenie. Kilka dni temu dostałem pismo o umorzeniu tego dochodzenia ze względu na brak znamion czynu zabronionego. No, to jest jakaś parodia. I dlatego jestem tu w redakcji. Ciekawe, czy gdyby ktoś zdewastował własność prokuratora też uznałby, że nic się nie stało? Oczywiście złożyłem zażalenie do sądu, bo nie zgadzam się z tą decyzją prokuratury. I czekam. To wszystko jest nienormalne, tu tylko już chyba prasa można jakoś zadziałać…”
1 Komentarz
Cóz, tak bywa. Trzeba zawsze podpisywac umowe, najlpiej u notariusza, zeby w razie czego mozna bylo nieuczciwego najemce bez przeszkod z mieszkania usunąć. Choć znając polska mentalośc czasem i to nie wystarczy. Niestety niektorzy nieuczciwosc wyssali z mlekiem matki, o zwyklej przyzwoitosci i poszanownaoiu czyjejs wlasnosci nie slyszeli.
Cóz, tak bywa. Trzeba zawsze podpisywac umowe, najlpiej u notariusza, zeby w razie czego mozna bylo nieuczciwego najemce bez przeszkod z mieszkania usunąć. Choć znając polska mentalośc czasem i to nie wystarczy. Niestety niektorzy nieuczciwosc wyssali z mlekiem matki, o zwyklej przyzwoitosci i poszanownaoiu czyjejs wlasnosci nie slyszeli.